19.

12.04.2014

Jadąc zastanawiał się gdzie mogła iść kobieta. Przecież nie mogła się rozpłynąć w powietrzu. Do tego jeszcze ten cholerny deszcz. Przed oczami miał ciągle obraz szarpanej nauczycielki. Nie rozumiał, czemu się nią przejmuje. Przecież nie musi czuć się odpowiedzialnym. Pomógł wystarczająco. Ale z drugiej strony kobieta uświadomiła mu jak ważny jest dla Kacpra. Dzięki ich rozmowie potrafił się teraz dogadać z synem.
D: Same problemy...- Mówił pod nosem, jednocześnie rozglądając się.
D: Widzisz ją młody?
K: Nie! - Kacper przykleił się do szyby i nawet się nie odrywał. Jechali dalej w ciszy.
D: A wiesz gdzie mieszka pani Ala?
K: Tutaj.
D: Tu?- Dziwił się.
K: Tak, niedaleko babci Gosi!- Dawid nawrócił. Jechali powoli w głąb osiedla. Miał nadzieję, że gdzieś ją znajdzie. Martwił się o jej nadgarstek. Nie dość, że jest drobna to jeszcze głupia. Zamyślił się.
K: Tato! To chyba ona! - Dawid włączył światła awaryjne i wysiadł. Poszedł do siedzącej na ławce kobiety, która była przemoczona przez deszcz. Trzymała się za obolały nadgarstek. Głowę miała spuszczoną. Usiadł obok niej.
D: Nic ci nie jest sierżancie? - Podniosła głowę, jednak włosy wciąż zasłaniały jej twarz.
A: Nic… Panie kapitanie. Dziękuję za pomoc i przepraszam za kłopot. - Zauważył, że znowu trzęsą się jej ręce. Zastanawiał się czy ona poważnie się go tak boi, czy to tylko napływ emocji i wrażeń.
D: Pokaż mi nadgarstek. - Wyciągnął swoja rękę.
A: Nie trzeba. Nic mi nie jest!- Zaprotestowała. Kucnął przy jej nogach.
D: Już ci tyle razy mówiłem… Patrz na mnie sierżancie jak mówisz. I pokaż mi rękę. To nie jest prośba tylko rozkaz.- Odsłoniła twarz. Widać, że płakała. Oczy wciąż się jej szkliły. Dawid przypatrzył się jej twarzy. Była taka bezbronna. Nie utrzymywała z nim kontaktu wzrokowego. Dostrzegł, że w lekkim makijażu i mocniej podkreślonych oczach eylinerem wygląda bardzo ładnie. Podała mu bez słowa rękę. Odsłonił nadgarstek. Jest taka delikatna. Było mu szkoda kobiety. Nadgarstek był czerwony i podrapany. Wpatrywał się jej w twarz, ponieważ nie jęknęła ani nawet nie drgnęła, a był pewny że ją musi boleć.
A: Mówiłam panu, że nic mi nie jest.- Mocniej wykręcił rękę. Syknęła i wyrwała się. Popatrzyła na niego wrogo.
D: Chodź. Powinien cię zobaczyć lekarz. Nie wygląda to dobrze.
A: Powiedziałam, że nic mi nie jest!
D: To dlaczego siedzisz w deszczu i płaczesz?
A: Bo... Nieważne- Łzy popłynęły jej ciurkiem po policzkach. Zrezygnowany podał kobiecie chusteczkę.
D: Upadłaś na ten nadgarstek. Musi cię bardzo boleć.- Starał się być łagodny widząc jej smutek. Nie zareagowała.
D: Rozumiem. Jednak przypominam ci, że za kilka tygodni wracasz na poligon i masz u mnie egzamin. A z tym nadgarstkiem niewiele zdziałasz. Powinien go zobaczyć lekarz. - Dalej nie reagowała na słowa żołnierza. Chwilę stał i wpatrywała się w Alę. W końcu odpuścił i ruszył w stronę samochodu.
A: Ja nie wiem, czy wrócę...- Powiedziała cicho, co jednak usłyszał mężczyzna. W jednej sekundzie stanął przy niej.
D: Co powiedziałaś?- Stanął blisko niej.
A: Nie wiem, czy wrócę. - Popatrzyła Dawidowi głęboko w oczy pustym wzrokiem. Patrzył na jej bladą twarz.
D: Skoro coś zaczęłaś to dokończ. Chodź.- Nie wytrzymał i pociągnął za sobą przemoczoną do suchej nitki kobietę.
A: Co pan robi?- Popatrzyła na niego, kiedy otwierał drzwi samochodu.
D: Zabieram cię do lekarza. Tylko po drodze zawieziemy Kacpra do babci. - Stała chwilę i badała go wzrokiem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mu nie ufa. Nie dziwił się. Sprawił kobiecie dużo przykrości.
D: Zapraszam. - Posłał jej uśmiech. Kacper wychylił się przez okno.
K: Proszę pani! Podwieziemy panią! Proszę wsiadać! - Chłopiec patrzył na nią wesoło.
A: Kacper chowaj się do środka, bo będziesz chory!- Rozkazała stanowczo malcowi. Uczynił jak poleciła. Dawid był pod wrażeniem. Żadna kobieta, z którą się spotykał nie miała tak ogromnego wpływu i aprobaty Kacpra jak ona.
D: Pani też to się tyczy. - Zerknęła na niego.
D: Jaki dajesz przykład dziecku?- Musiała przyznać rację przełożonemu. Wsiadła do samochodu. Mężczyzna odetchnął z ulgą, że uparta kobieta chociaż raz go posłuchała. Kacper zasypał Alicję masą pytań i różnego rodzaju opowieści. Zaparkowali pod blokiem. Popatrzyła na budynek. Zmarszczyła brwi. To przecież jej osiedle. Pytająco zerknęła na żołnierza. Wiedział, o co pyta kobieta więc tylko pokiwał twierdząco głową.
D: Zaraz wracam. Mam nadzieję, że nie uciekniesz.
A: To się okaże. - Blado się uśmiechnął. Ciągle mu robiła na złość i odpyskowywała. U innej kobiety uznał by to za urocze. Siedziała jak na szpilkach. Zastanawiała się czemu jej pomaga? Czy to ze względu na syna, czy ma ją za taką ofiarę? Zaprowadził chłopca do babci i szybko wrócił do pojazdu.
D: Jednak nie uciekłaś?- Kpiąco zapytał. Zmierzyła go i poderwała się. Chwyciła za klamkę, jednak żołnierz był szybszy i zamknął drzwi.
D: Nawet się nie waż. Zapnij pasy. - Nie patrzyła na niego tylko walczyła z klamką. Zaśmiał się. Zachowywała się jak Kacper.
A: Nie chcę! Kapitanie niech mnie pan wypuści. Kacpra już nie ma, więc nie musimy odgrywać sceny. - Zirytowała go.
D: Do jasnej cholery nie bądź uparta. Wiem, że bardzo boli cię ręka, wiec pozwól sobie pomóc. Nie wiem kto tu ogrywa jakąś scenę! - Zapięła posłusznie pasy. Drogę do szpitala przebyli w ciszy. Zerkał co jakiś czas na podwładną, która była bardzo spięta. Nawet nie drgnęła. Bała się poruszyć. Nie chciała bardziej denerwować kapitana.
D: Możesz spocząć.- Zażartował. Nie odpowiedziała.
D: Chcesz milczeć? Ale wiesz, że wszystko co powiesz w tym samochodzie nie zostanie użyte przeciw tobie?
A: Wygodnie mi. - Uznał, że lepiej nie dokuczać wystraszonej nauczycielce i dać jej czas na ochłonięcie. Zamknęła oczy, żeby nie rozpłakać się i nie wyjść na kretynkę przed przełożonym. Wiedziała, że na poligonie i tak wykorzysta to przeciw niej.

Komentarze