20.

12.04.2014

Zaparkował pod samym wejściem szpitalnym. Pomógł jej wysiąść.
A: Dziękuję panu i przepraszam za kłopot. Dalej już sobie poradzę sama.- Nie patrzyła na mężczyznę, który podał jej torebkę.
D: Zaraz do ciebie przyjdę. Muszę tylko przeparkować.
A: Nie trzeba. Na prawdę sobie dam radę. - Starała się uśmiechnąć.
D: Nie wątpię. Nie mam zamiaru cię zostawić.- Nie czekając na jej odpowiedź szybko wsiadł do auta i odjechał. Zastanawiała się nad słowami Dawida.
A: Co to miało znaczyć?- Patrzyła za nim. W lusterku zauważył, że przestraszona patrzy na niego.
D: Serio Nowak? Nie mam zamiaru cię zostawić? Zabrzmiało jak tani podryw... To było żałosne... Co ona sobie o tobie pomyśli. - Walnął ręką w kierownicę. Założył na siebie kurtkę i ruszył wolnym krokiem w kierunku szpitala. W zatłoczonym szpitalnym korytarzu odnalazł Alicję, która stała na boku. Zmierzył Alę od stóp do głów. Teraz dotarło do niego jak dobrze wygląda. Czarne niby skórzane rurki, jeasnowa koszula i ciężkie na lekkim obcasie rockowe buty. Do tego mocno podkreślone kreską oczy eylinerem. Wyglądała ładnie. Zapatrzył się i nie zorientował się, że przyłapała go na gapieniu się.
A: Co on się tak gapi? Mam przerąbane...- Cały czas martwiła się, że dzisiejszy dzień odciśnie swe piętno na poligonie. Podszedł do niej.
A: Jest duża kolejka. Nie ma sensu, żeby pan marnował swój czas.- Oparł się o ścianę koło niej. Sięgała mu do ramienia.
D: A marnuję?- Zapytał zaczepnie.
A: Sądzę, że tak.
D: Niby czemu?- Zdziwił się.
A: Teraz powinien pan siedzieć z Kacprem nad lekcjami, albo odpoczywać.
D: Sama mówiłaś, że jest bystry więc sobie poradzi z lekcjami, a mną się nie przejmuj. Wojsko uodparnia.- Była zaskoczona jego szczerością. Nie spodziewała się, że potrafi być miły. Chyba, że to jakaś gra. Przypatrzyła się mu uważnie. Miał kilkudniowy zarost i podkrążone brązowe oczy.
D: Jesteś cholernie podejrzliwa. - Opuściła speszona wzrok. Podobały się mu te jej dwie skrajności. Pyskatej, stanowczej,  pewnej siebie, odważnej i uparcie dążącej do celu oraz tej delikatnej, opiekuńczej i nieufnej.
D: Ciągle sądzisz, że w moim zachowaniu jest jakiś podstęp. - Stwierdził krótko. Była wyraźnie zaskoczona jego spostrzegawczością i szybką analizą. Znowu milczała. Uznał to więc za potwierdzenie swojej tezy. Usiadła na ławce. Przysiadł się. Milczeli. Alicji zamykały się oczy. Czuła coraz większy ból. Mimowolnie zasypiając oparła głowę o ramię kapitana. Dotknął jej ręki. Była lodowata.
D: Tak ciężko ci było powiedzieć: "zimno mi"?- Niezgrabnie ściągnął z siebie kurtkę i okrył nią podwładną. Wyciągnął z kieszeni smartfona i przeglądał w ciszy wiadomości. Czuł, że drętwieje mu ramie. Poprawił się i tym samy obudził drobną brunetkę, która odskoczyła od niego jak oparzona.
A: Przepraszam. - Przesiadła się o jedno miejsce. Poprawiła rozczochrane włosy.
D: Nic nie szkodzi. Musi cię bardzo boleć. - Oddała mu kurtkę.
A: Przejdzie mi za kilka dni. - Wygrzebała z torebki plik kartek i długopis. Dawid zaciekawiony patrzył co robi. Siedziała spokojnie i sprawdzała jak się domyślał jakieś wypracowania. Musiała zająć czymś myśli, żeby nie myśleć o bólu. Coraz bardziej bolał ją nadgarstek. Podejrzewała, że jest skręcony. Odłożyła na bok kilka sprawdzonych prac. Popatrzyła na bruneta, który nie spuszczał z niej wzroku. Zauważyła, że jego oczy są nieco mniej przerażające. Nie bije z nich taki chłód jak zwykle. Wróciła do czytania i zaśmiała się.
A: Może mi pan kapitanie powiedzieć, gdzie jeździcie na wakacje? - Rozbawiona patrzyła na niego. Przysunął się.
D: Na Mazury w Mikołajki i w góry, najczęściej Bieszczady albo Zakopane. A co?- Bez słowa podała mu wypracowanie syna. Czytał uważnie i parsknął śmiechem.
D: Więc mój syn twierdzi, że jeździmy do Mikołaja na Mazury… Świetnie! Co za mały gamoń! - Oboje śmiali się.
A: Pana syn ma wygórowane poczucie humoru. I twierdził ostatnio, że nie ma Mikołaja a tu mi pisze, że jeździ odwiedzać z tatą Mikołaja na Mazurach.
D: Ma to po mnie.- Posłał jej uśmiech. Skrzywiła się.
D: Nie uważa pani sierżant, że jestem chociaż trochę zabawny? - Wymownie wróciła do sprawdzania reszty wypracowań.
D: Serio? Nic? Ani trochę? - Pokiwała głową.
A: Może jednak nie wszystko ma po panu syn. - Kąśliwie dodała ale zaraz przeprosiła za niestosowną uwagę. Dawid prychnął.
D: Zawsze mówisz to co myślisz.
A: Przepraszam. - Lekarz wywołał jej nazwisko. Podała mu wypracowania i weszła do pomieszczenia. Mężczyzna czytał a raczej starał się rozszyfrować litery dzieci. Zastała go śmiejącego się z wypowiedzi dzieci.
A: Zabawne są, co?
D: Wyjątkowe. Ale ciężko rozszyfrować te hieroglify! Jak sobie radzisz, sierżancie?
A: Trochę praktyki i da się.- Wstał na równe nogi. Dotarło do niego, że wyszła od lekarza. Zlustrował jej rękę. Była w szynie i na temblaku.
D: Co powiedział lekarz? - Stał naprzeciw Alicji.
A: Tajemnica lekarska. - Ucięła.
D: Pytam poważnie. - Groźnie popatrzył. Ala niezgrabnie ubrała na siebie kurtkę. Dawid zabrał jej torebkę, żeby nie obciążyła ręki.
D: Złamana? Zwichnięta? Skręcona?- Milczała. Wyprzedził ją i zastawił kobiecie drogę.
D: Odpowiesz sama, czy mam iść do lekarza?
A: I co mu pan powie?
D: Że mój żołnierz się zranił na poligonie. I każę mu wyjaśnić co ci się stało. Więc?- Szantaż podziałał.
A: Skręcona. Ale na poligon będę mogła wrócić i zdać egzamin. - Patrzyła mu oczy.
D: Nie pytam, czy możesz wrócić na poligon, bo to jest chyba jasne że nie możesz nadwyrężać ręki. - Ruszył przed siebie. Wystraszyła się, że doniesie na nią w jednostce i przeszkodzi jej w ukończeniu szkolenia. Złapała go za nadgarstek. Popatrzył przez ramię na jej wystraszone oczy.
A: Błagam niech pan nic nie mówi w jednostce o mojej ręce! Obiecuję, że...- Przerwał jej.
D: Wiesz, że dobry żołnierz to zdrowy żołnierz? Czasami trzeba umieć odpuścić.
A: Proszę... To dla mnie ważne... - Spuściła głowę. Przyglądał się jak mocno trzyma go za rękę. Zastanawiał się czemu zależy jej na wojsku. Ciągle uważał, że to nie jest miejsce dla drobnych kobiet. Jednak ona była dobra w tym co robi.
D: Jakąś chwilę temu powiedziałaś, że nie wiesz czy wrócisz, a teraz mnie błagasz żebym nic nie mówił w jednostce? Jaki to ma sens? Wiesz, że jedno wyklucza drugie?
A: Wiem...
D: Przemyślę swoją decyzję. - Podniosła głowę i posłała mu uśmiech.
D: Nie skończyłem jeszcze, więc się nie ciesz... Jak już mówiłem, przemyślę swoją decyzję, jeśli mi szczerze odpowiesz, czemu myślisz o odejściu. - Stanęła w miejscu. To jakaś jego chora gra? Droczy się z nią? Po co mu taka wiedza. Czuł jak przeszywa go wzrokiem, pomimo że szła za nim kawałek.
D: Nie analizuj zbytnio. Jestem tylko ciekawy. - Był nawet bardzo ciekawy. Wystraszyła się. Otworzył auto.
A: Czyta mi pan w myślach? - Obserwował jak męczy się z pasami. Wyglądało to dosyć żałośnie więc nachylił się i jednym ruchem pomógł kobiecie z niesfornym sprzętem. Ich twarze były bardzo blisko siebie. Patrzyli na siebie. Alicja czuła jak jej serce zaraz wyskoczy. Lekko się uśmiechnął.
D: Może?- Odsunął się i odjechał.  Pokierowała go pod swój blok. Odprowadził  ją pod klatkę, pomimo sprzeciwu.
D: Odpocznij trochę.- Udał, że to rozkaz. Kiwnęła głową.
A: Panie kapitanie... Dziękuję.
D: Nie wiem o czym mówisz.- Wzruszył ramionami.
A: Dziękuję za pomoc przy pijanym i za to że zaopiekował się pan mną prze ten czas. Przepraszam za kłopot raz jeszcze. Mam nadzieję, że zastanowi się pan nad moją prośbą.
D: To już nie zależy ode mnie. To będzie twoja decyzja. Ja czekam na jakąś odpowiedź, bo jeszcze nic nie usłyszałem.
A: Ale... W takim razie chcę się panu i młodemu odwdzięczyć za pomoc. Co powie pan na obiad w fajnym miejscu?
D: Nie musi pani.
A: Muszę. Nie chcę mieć długu wdzięczności. - Jasno dała mu do zrozumienia, jakie ma zasady.
D: Jasne... Kiedy?
A: Dziś mamy środę. Więc co powie pan na sobotę?
D: Lepiej, żeby pani przemyślała dobrze swoją odpowiedź!
A: Uznam to za tak.- Pożegnała się i uciekła najszybciej jak mogła.

Komentarze