12.04.2014
Zaparkował
pod samym wejściem szpitalnym. Pomógł jej wysiąść.
A:
Dziękuję panu i przepraszam za kłopot. Dalej już sobie poradzę sama.- Nie
patrzyła na mężczyznę, który podał jej torebkę.
D: Zaraz
do ciebie przyjdę. Muszę tylko przeparkować.
A: Nie
trzeba. Na prawdę sobie dam radę. - Starała się uśmiechnąć.
D: Nie
wątpię. Nie mam zamiaru cię zostawić.- Nie czekając na jej odpowiedź szybko
wsiadł do auta i odjechał. Zastanawiała się nad słowami Dawida.
A: Co to
miało znaczyć?- Patrzyła za nim. W lusterku zauważył, że przestraszona patrzy
na niego.
D: Serio
Nowak? Nie mam zamiaru cię zostawić? Zabrzmiało jak tani podryw... To było
żałosne... Co ona sobie o tobie pomyśli. - Walnął ręką w kierownicę. Założył na
siebie kurtkę i ruszył wolnym krokiem w kierunku szpitala. W zatłoczonym
szpitalnym korytarzu odnalazł Alicję, która stała na boku. Zmierzył Alę od stóp
do głów. Teraz dotarło do niego jak dobrze wygląda. Czarne niby skórzane rurki,
jeasnowa koszula i ciężkie na lekkim obcasie rockowe buty. Do tego mocno podkreślone
kreską oczy eylinerem. Wyglądała ładnie. Zapatrzył się i nie zorientował się,
że przyłapała go na gapieniu się.
A: Co on
się tak gapi? Mam przerąbane...- Cały czas martwiła się, że dzisiejszy dzień
odciśnie swe piętno na poligonie. Podszedł do niej.
A: Jest
duża kolejka. Nie ma sensu, żeby pan marnował swój czas.- Oparł się o ścianę
koło niej. Sięgała mu do ramienia.
D: A
marnuję?- Zapytał zaczepnie.
A: Sądzę,
że tak.
D: Niby
czemu?- Zdziwił się.
A: Teraz
powinien pan siedzieć z Kacprem nad lekcjami, albo odpoczywać.
D: Sama
mówiłaś, że jest bystry więc sobie poradzi z lekcjami, a mną się nie przejmuj.
Wojsko uodparnia.- Była zaskoczona jego szczerością. Nie spodziewała się, że
potrafi być miły. Chyba, że to jakaś gra. Przypatrzyła się mu uważnie. Miał
kilkudniowy zarost i podkrążone brązowe oczy.
D: Jesteś
cholernie podejrzliwa. - Opuściła speszona wzrok. Podobały się mu te jej dwie
skrajności. Pyskatej, stanowczej, pewnej siebie, odważnej i uparcie
dążącej do celu oraz tej delikatnej, opiekuńczej i nieufnej.
D: Ciągle
sądzisz, że w moim zachowaniu jest jakiś podstęp. - Stwierdził krótko. Była
wyraźnie zaskoczona jego spostrzegawczością i szybką analizą. Znowu milczała.
Uznał to więc za potwierdzenie swojej tezy. Usiadła na ławce. Przysiadł się. Milczeli.
Alicji zamykały się oczy. Czuła coraz większy ból. Mimowolnie zasypiając oparła
głowę o ramię kapitana. Dotknął jej ręki. Była lodowata.
D: Tak
ciężko ci było powiedzieć: "zimno mi"?- Niezgrabnie ściągnął z siebie
kurtkę i okrył nią podwładną. Wyciągnął z kieszeni smartfona i przeglądał w
ciszy wiadomości. Czuł, że drętwieje mu ramie. Poprawił się i tym samy obudził
drobną brunetkę, która odskoczyła od niego jak oparzona.
A:
Przepraszam. - Przesiadła się o jedno miejsce. Poprawiła rozczochrane włosy.
D: Nic
nie szkodzi. Musi cię bardzo boleć. - Oddała mu kurtkę.
A:
Przejdzie mi za kilka dni. - Wygrzebała z torebki plik kartek i długopis. Dawid
zaciekawiony patrzył co robi. Siedziała spokojnie i sprawdzała jak się domyślał
jakieś wypracowania. Musiała zająć czymś myśli, żeby nie myśleć o bólu. Coraz
bardziej bolał ją nadgarstek. Podejrzewała, że jest skręcony. Odłożyła na bok
kilka sprawdzonych prac. Popatrzyła na bruneta, który nie spuszczał z niej
wzroku. Zauważyła, że jego oczy są nieco mniej przerażające. Nie bije z nich
taki chłód jak zwykle. Wróciła do czytania i zaśmiała się.
A: Może
mi pan kapitanie powiedzieć, gdzie jeździcie na wakacje? - Rozbawiona patrzyła
na niego. Przysunął się.
D: Na
Mazury w Mikołajki i w góry, najczęściej Bieszczady albo Zakopane. A co?- Bez
słowa podała mu wypracowanie syna. Czytał uważnie i parsknął śmiechem.
D: Więc
mój syn twierdzi, że jeździmy do Mikołaja na Mazury… Świetnie! Co za mały
gamoń! - Oboje śmiali się.
A: Pana
syn ma wygórowane poczucie humoru. I twierdził ostatnio, że nie ma Mikołaja a
tu mi pisze, że jeździ odwiedzać z tatą Mikołaja na Mazurach.
D: Ma to
po mnie.- Posłał jej uśmiech. Skrzywiła się.
D: Nie
uważa pani sierżant, że jestem chociaż trochę zabawny? - Wymownie wróciła do
sprawdzania reszty wypracowań.
D: Serio?
Nic? Ani trochę? - Pokiwała głową.
A: Może
jednak nie wszystko ma po panu syn. - Kąśliwie dodała ale zaraz przeprosiła za
niestosowną uwagę. Dawid prychnął.
D: Zawsze
mówisz to co myślisz.
A:
Przepraszam. - Lekarz wywołał jej nazwisko. Podała mu wypracowania i weszła do
pomieszczenia. Mężczyzna czytał a raczej starał się rozszyfrować litery dzieci.
Zastała go śmiejącego się z wypowiedzi dzieci.
A:
Zabawne są, co?
D:
Wyjątkowe. Ale ciężko rozszyfrować te hieroglify! Jak sobie radzisz, sierżancie?
A: Trochę
praktyki i da się.- Wstał na równe nogi. Dotarło do niego, że wyszła od
lekarza. Zlustrował jej rękę. Była w szynie i na temblaku.
D: Co
powiedział lekarz? - Stał naprzeciw Alicji.
A:
Tajemnica lekarska. - Ucięła.
D: Pytam
poważnie. - Groźnie popatrzył. Ala niezgrabnie ubrała na siebie kurtkę. Dawid
zabrał jej torebkę, żeby nie obciążyła ręki.
D:
Złamana? Zwichnięta? Skręcona?- Milczała. Wyprzedził ją i zastawił kobiecie
drogę.
D:
Odpowiesz sama, czy mam iść do lekarza?
A: I co
mu pan powie?
D: Że mój
żołnierz się zranił na poligonie. I każę mu wyjaśnić co ci się stało. Więc?-
Szantaż podziałał.
A:
Skręcona. Ale na poligon będę mogła wrócić i zdać egzamin. - Patrzyła mu oczy.
D: Nie
pytam, czy możesz wrócić na poligon, bo to jest chyba jasne że nie możesz
nadwyrężać ręki. - Ruszył przed siebie. Wystraszyła się, że doniesie na nią w
jednostce i przeszkodzi jej w ukończeniu szkolenia. Złapała go za nadgarstek.
Popatrzył przez ramię na jej wystraszone oczy.
A: Błagam
niech pan nic nie mówi w jednostce o mojej ręce! Obiecuję, że...- Przerwał jej.
D: Wiesz,
że dobry żołnierz to zdrowy żołnierz? Czasami trzeba umieć odpuścić.
A:
Proszę... To dla mnie ważne... - Spuściła głowę. Przyglądał się jak mocno
trzyma go za rękę. Zastanawiał się czemu zależy jej na wojsku. Ciągle uważał,
że to nie jest miejsce dla drobnych kobiet. Jednak ona była dobra w tym co
robi.
D: Jakąś
chwilę temu powiedziałaś, że nie wiesz czy wrócisz, a teraz mnie błagasz żebym
nic nie mówił w jednostce? Jaki to ma sens? Wiesz, że jedno wyklucza drugie?
A:
Wiem...
D:
Przemyślę swoją decyzję. - Podniosła głowę i posłała mu uśmiech.
D: Nie
skończyłem jeszcze, więc się nie ciesz... Jak już mówiłem, przemyślę swoją
decyzję, jeśli mi szczerze odpowiesz, czemu myślisz o odejściu. - Stanęła w
miejscu. To jakaś jego chora gra? Droczy się z nią? Po co mu taka wiedza. Czuł
jak przeszywa go wzrokiem, pomimo że szła za nim kawałek.
D: Nie
analizuj zbytnio. Jestem tylko ciekawy. - Był nawet bardzo ciekawy. Wystraszyła
się. Otworzył auto.
A: Czyta mi
pan w myślach? - Obserwował jak męczy się z pasami. Wyglądało to dosyć żałośnie
więc nachylił się i jednym ruchem pomógł kobiecie z niesfornym sprzętem. Ich
twarze były bardzo blisko siebie. Patrzyli na siebie. Alicja czuła jak jej
serce zaraz wyskoczy. Lekko się uśmiechnął.
D: Może?-
Odsunął się i odjechał. Pokierowała go pod swój blok. Odprowadził ją pod klatkę, pomimo sprzeciwu.
D:
Odpocznij trochę.- Udał, że to rozkaz. Kiwnęła głową.
A: Panie
kapitanie... Dziękuję.
D: Nie
wiem o czym mówisz.- Wzruszył ramionami.
A:
Dziękuję za pomoc przy pijanym i za to że zaopiekował się pan mną prze ten
czas. Przepraszam za kłopot raz jeszcze. Mam nadzieję, że zastanowi się pan nad
moją prośbą.
D: To już
nie zależy ode mnie. To będzie twoja decyzja. Ja czekam na jakąś odpowiedź, bo
jeszcze nic nie usłyszałem.
A: Ale...
W takim razie chcę się panu i młodemu odwdzięczyć za pomoc. Co powie pan na
obiad w fajnym miejscu?
D: Nie
musi pani.
A: Muszę.
Nie chcę mieć długu wdzięczności. - Jasno dała mu do zrozumienia, jakie ma
zasady.
D:
Jasne... Kiedy?
A: Dziś
mamy środę. Więc co powie pan na sobotę?
D:
Lepiej, żeby pani przemyślała dobrze swoją odpowiedź!
A: Uznam
to za tak.- Pożegnała się i uciekła najszybciej jak mogła.
Komentarze
Prześlij komentarz