Rozdział 3.

Melanie urażona ostrymi, ale trafnymi słowami Nata wybrała numer swojego starszego brata. Odebrał już po pierwszym sygnale.
H: Mów. Rozmawialiście?- Była bardzo zżyta z bratem. Hunter zawsze jej pomagał i służył dobrą radą. Lubił się z Natem, ale przez napiętą sytuacje z Mel ich kontakt się urwał.
M: Nie... Posprzeczaliśmy się i nic mu nie powiedziałam.
H: Mówiłem ci siostrzyczko, że to bardzo zły pomysł...
M: Hunter... Co mam robić? Boję się o Tonego i was...
H: Wróć do Torunia... Masz tu mnie, Rachel... Pomożemy ci.
M: Nie, mam dość siedzenia u was na walizkach w ciągłym strachu. Muszę znaleźć dla siebie i Tonego miejsce. On kocha Kraków, ja z resztą też.
H: On kocha Nata.- Poprawił siostrę.
M: Bzdura.
H: Wiesz o tym doskonale, bo ty też go ciągle kochasz.
M: Nagle wszyscy wiecie wszystko ode mnie lepiej!- Uniosła się.
H: Nie złość się. Była z tobą Rachel?
M: Coś ty! Młoda pomaga mi wypakowywać pudła.
H: Czyli się nie rozmyśliłaś.
M: Zostaje. I to na stałe. Znalazłam pracę.
H: Brawo! Gdzie?- Pochwalił Melanie.
M: Nie uwierzysz. Wróciłam do zawodu. Będę znowu fryzjerką. Mam nadzieję, że nie wypadłam z obiegu. A dodatkowo po godzinach będę sprzątać zakład i zajmować się zaopatrzeniem.
H: No proszę, proszę! Nie pogadasz! Ale czemu masz tyle obowiązków?
M: Szukali w salonie sprzątaczki, ale po przeczytaniu mojego CV chcieli zobaczyć co potrafię i spodobałam się. A dodatkowo będę dzięki temu zarabiać więcej.
H: Jestem z ciebie dumy! Poradzisz sobie?- Zapytał z troską.
M: Muszę. Mieszkanie w Krakowie jest drogie.
H: Miałem na myśli Tonego.
M: Tak. Świetnie zgrała mi się szkoła i praca. Zapisałam go na świetlicę, a poza tym mam miłą szefową, która pozwoliła mi przyprowadzać Tonego do pracy.
H: W takim razie trzymam za ciebie kciuki i cieszę się twoim szczęściem. Pozdrów mojego ulubieńca i naszą młodszą, złą siostrę. I pamiętaj u mnie są zawsze dla was otwarte drzwi.
M: Dziękuję za wsparcie, ale dam sobie radę ze wszystkim.
H: Odzywaj się i kocham was.- Melanie schowała telefon do torebki. Teraz zdała sobie sprawę, że rozmawiając z Hunterem zaszła nad Zalew Nowohucki. Lubiła to miejsce. Znalazła wolną ławkę i usiadła. Wpatrywała się w kaczki i łabędzie. Ciągle jednak myślała o spotkaniu z Natem. Jej brat miał rację. Kochała policjanta. I jej ucieczka utrzymała ją w tym. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie. Nie było najprzyjemniejsze. Została napadnięta, kiedy wracała z pracy do domu. W walce udało się jej ściągnąć kaptur napastnikowi. Następne co pamiętała to było to, że obudziła się w szpitalu. Pierwszą osobą, którą zobaczyła po przebudzeniu był łysy, dobrze zbudowany policjant. Wytłumaczył jej co się stało i obiecał złapać przestępcę. Jednak to wszystko nie było takie proste. Melanie rozpoznała na zdjęciu mężczyznę, który okazał się być groźnym przestępcą. Artur Evans, bo tak się nazywał mężczyzna miał obsesję na punkcie blondynek. Śledził swoje ofiary, poznawał ich zwyczaje, a następnie zabijał. Tyle, że jej nie udało się mu zabić. W tedy zaczął się prawdziwy koszmar. Do tej pory nie wiadomo skąd dowiedział się, że przeżyła. Dostawała pogróżki. Policja była bezradna. Arthur rozpłynął się w powietrzu i nie dało się go namierzyć. Któregoś dnia znalazła list z bukietem róż. Wpadła w histerię. Zabrała syna i pojechała na komendę do Nata. Jemu jednemu ufała. Policjant kazał jej wyjechać z Krakowa na czas śledztwa. Ciągle do niej dzwonił i informował ją o postępach w sprawie. Pocieszał ją i wysłuchiwał. Wróciła do Karkowa po resztę rzeczy. Tak się złożyło, że w międzyczasie poszła na kolację z policjantem. Chronił ją. Nawet odwiózł ją do Tarnowa. Później odwiedził ich kilka razy. Zwiedzali jej rodzinne miasto. Tony polubił Nata. Cała trójka bardzo zbliżyła się do siebie. Śledztwo ciągnęło się w nieskończoność, a Melanie musiała wrócić do pracy. Bała się, ale policjant dał jej ochronę, jej syn również był pod obserwacją. Nic nie mogło się zdarzyć. Była jedynym świadkiem i osobą, która mogła go wpakować do więzienia. Jednak ona wiedziała, że Arthur nie odpuści. Chcąc odwdzięczyć się Natowi za wsparcie i poświęcenie zwolniła się wcześniej z pracy. To miała być niespodzianka. Policjantów, którzy ją osłaniali nie było. Poczuła wolność. Zrobiła zakupy idąc po małego do przedszkola. Kiedy poszła do grupy syna dowiedziała się, że tata go odebrał. Melanie wpadła w panikę i kazała zadzwonić po policję i wytłumaczyła, że Tony nie ma ojca ponieważ zginął jak był niemowlakiem w wypadku samochodowym. Wybiegła z sali. Znalazła Arthura z Tonym w szatni. Błagała, żeby nie zrobił krzywdy jej dziecku. Mężczyzna wyciągnął w jej kierunku broń. W tym samym momencie dzwonił jej telefon. Wytłumaczyła psychopacie, że to policjant i jeśli nie odbierze to przyjedzie do przedszkola. Pozwolił jej odebrać. "Uspokoiła" policjanta mówiąc, że zabiera syna z przedszkola i wracają do domu, ale Nate zrozumiał że nie jest dobrze. Rozglądnęła się. Była sama. Wszyscy pochowali się w sali. Tony płakał niemiłosiernie. Melanie starała się uspokoić malca. Arthur zamachnął się na nią, ale uniknęła ciosu. Sama go pchnęła. Kazała uciekać synowi. Wypadła mu broń z ręki. Zaczęła się szamotać z mężczyzną. Tarzali się po podłodze. Walczyła jak lwica o broń. Nie poddawała się kiedy ją bił. Niestety był silniejszy a ona opadła z sił. Znowu miał broń. Wiedziała, że to koniec. Zasłoniła się ręką, żeby nie widzieć swojej śmierci. Padł strzał. Do środka wpadli antyterroryści. Żyła. Niepewnie otworzyła oczy. Koło niej kucał Nate. Przytulała go mocno. Po tym wszystkim zostało jej zeznawać. Wsadziła go na dożywocie. Koszmar się skończył a ona zamieszkała z Natem. Była bardzo szczęśliwa. Więc czemu go zostawiła? Zastanawiała się w myślach. Był bardzo opiekuńczy, troszczył się o nią i Tonego. Kochał ich, ale przy nim nie potrafiła zapomnieć o koszmarze. Z czasem zaczęła się zastanawiać czy go kocha, czy jest z nim z poczucia wdzięczności. Musiała wyjechać. Kiedy go nie było, zabrała syna, spakowała się i wyjechała zostawiając mu list. Po wyjeździe szybko zrozumiała swój błąd. To była miłość a ona ją zniszczyła. Teraz dopiero poczuła łzy. Ocierała je, ale bez skutku, ponieważ na ich miejscu pojawiały się nowe. Straciła swoje szczęście. Do tego znowu jest dręczona pogróżkami. Nate jej nie uwierzy po raz kolejny i nie pomoże. Została sama tak jak tego chciała. Cała się trzęsła z nerwów. Nie miała pojęcia co zrobić. Gdzie szukać pomocy? Rozglądnęła się. Było ciemno. Zdała sobie sprawę, że jest późno. Zabrała swoje rzeczy z ławki. Zauważyła, że jakiś mężczyzna z drugiej strony stawu patrzy na nią. Szedł w jej kierunku. Przyspieszyła. W końcu spanikowana zaczęła biec, widząc że mężczyzna się nie poddaje. Zdesperowana wbiegła na jezdnię, zatrzymując samochód, który ostro zahamował.
Męż: Pani oszalała!?- Mężczyzna kierujący autem wyskoczył na ulicę.
M: Przepraszam, ale ten mężczyzna mnie śledzi. Boję się go.- Pokazała palcem w dal.
Męż: Jest pani pewna?- Zapytał z troską.
M: Tak.- Cała drżała.
Męż: Dzwonię po policję. Proszę się uspokoić.- Jak przez mgłę słyszała rozmowę kierowcy z policją.
N: Melanie!
Męż: Cofnij się! Policja już jeździe psycholu!- Zasłonił zdezorientowaną Melanie. Nate zignorował Melanie, która patrzyła na niego oszołomionym wzrokiem. Wyciągnął z kieszeni odznakę,
N: Nadkomisarz Nate Carter. Wydział kryminalny.
Męż: Zna go pani?
M: Tak. -Spuściła zażenowana wzrok. Nate patrząc na kobietę, anulował zgłoszenie. Podziękował i pochwalił mężczyznę, który bronił Melanie. Popatrzyli jak samochód odjechał.
N: Nie chciałem cię wystraszyć. Wołałem cię. Nie słyszałaś?
M: Zachowałam się jak kompletna idiotka.- Poprawiła zmieszana swoje blond włosy. Nate pamiętał ich owocowy zapach.
N: Dobrze zrobiłaś, broniąc się. - Starał się delikatnie dobrać słowa widząc w jakim stanie jest Mel.
M: Jasne...- Otuliła się mocniej szalikiem.
N: Odprowadzę cię do domu.- Zaproponował.
M: Nie.
N: Rozumiem. A powiesz mi co sprowadziło cię na Stalową?- Spokojnie zapytał.
M: Chciałam cię zobaczyć...- Uciekła wzrokiem w bok.
N: Czemu kłamiesz?- Doskonale wiedział kiedy kobieta kłamała. Zdążył ją poznać.
M: Spieszę się... Muszę wracać do domu. Raz jeszcze przepraszam za najście i niezręczne sytuacje. - Mówiła chaotycznie.
N: Melanie...- Zatrzymał ją za ramię kiedy przechodziła obok niego. Dźwięk jej imienia wypowiedziany przez Nata brzmiał w jej głowie. Powiedział jej imię z czułością i troską tak jak przy ich pierwszym spotkaniu.
N: Jeżeli masz jakiś kłopo...- Przerwała mu.
M: Nie mam! - Wyrwała się i szybkim krokiem odeszła. Nate patrzył za nią.
N: Kolejny raz pozwalam ci odejść.- Wyszeptał. Miał jednak przeczucie, że wkrótce i tak się spotkają.

Komentarze