Rozdział 6

Niedziela 10.01.2013

K: Przegracie!- Policjantka krzyknęła do Nata i doktora Roberta, który jest znakomitym chirurgiem w szpitalu wojskowym a zarazem jest dobrym przyjacielem Nata z czasów licealnych oraz całego wydziału kryminalnego. Zaśmiali się.
R: Miło cię widzieć Kate! Gdzie masz lubego?- Rozglądnął się w poszukiwaniu narzeczonego Kate.
N: Już go wykończyłaś?- Dodał zaczepnie.
Z: Jeszcze nie, ale jest blisko!- Odwrócili się. Za nimi stał Zane. Właściwie to kapitan Zane Stone, żołnierz i dowódca SPAP. Blondyn objął delikatnie policjantkę.
N: Kiedy do nas wracasz?
Z: Pytaj Roba.- wskazał gestem na lekarza.
R: Może kwiecień.- Żołnierz skrzywił się.
S: Tak długo mamy czekać na najlepszego dowódcę?- Spencer podał rękę Zanowi. Brunet przywitał się z całą ekipą i posłał swojej partnerce krzepiący uśmiech.
R: Rehabilitacja trochę potrwa.
S: Czyli nie zagrasz z nami?
Z: Bardzo bym chciał...- Zerknął błagalnie na Kate,
K: Nie ma mowy.
N: No cóż, grzejesz ławę. Gdzie nasz prawnik?
Z: Będzie do 10 minut. Wraca z sądu.
S: Mamy bardzo ciekawą ekipę. - Spencer zaczął się rozgrzewać.
Z: Jedna wielka kolorowa rodzina.- Nate i cała ekipa czuli, że są właśnie rodziną, Zawsze mogli na siebie liczyć. Każdy dawał z siebie wszystko. Robert wiele razy ich ratował i składał z najgorszych wypadków, Danny prawnik zawsze udzielał im wskazówek, Zane często łączył umiejętności wojskowe z policyjnymi. Cieszył się, że mają silną grupę.
D: Witam wszystkich! Sorry za spóźnienie!
Z: A ten zawsze pod krawatem!- Krzyknął za Dannym.
S: Miałem mówić to samo.- Przybili sobie piątkę.
D: Taka praca panowie.
N: Gramy?
S: Nie macie zawodnika...
N: Poradzimy sobie. Chris się spóźni, ale nie warto marnować czasu.
D: Święta racja.
Z: Mogę go zastąpić.- Uśmiechnął się.
K Nie.- Zmierzyła narzeczonego.
Z: Jeden set,- Błaganie się na nią patrzył.
K: Chyba zapomniałeś, że mogłeś stracić rękę i życie...- Zapadła cisza. Wszyscy w sali wiedzieli co się przydarzyło mężczyźnie. Do tego każdy uczestniczył w tym.
N: Sędziuj nam.- Podał gwizdek przyjacielowi. Zane zagwizdał i zaczęli mecz.
R: Tylko sprawiedliwie Stone.
Z: Piłka w grze!- Po pierwszym secie wygrywał Nate i Robert. Zrobili krótką przerwę, ponieważ przyjechał Chris. Kate przyglądnęła się przełożonemu. Posłał jej oko. Wiedział, że kobieta czuje, że coś jest nie tak. Zanim zdążyła zagadać, Zane zarządził powrót do gry.
R: Jak za starych dobrych czasów!
N: Przypomniały mi się zawody!
K: Ej! Graliście wcześniej w siatkę?- Zaserwowała.
R: Chyba tak to można nazwać. Byłem nawet kapitanem.
Z: I co fajnie jest być kapitanem?- Parsknęli śmiechem.
R: Czułem się prawie jak ty.
D: Ale Zane tylko udaje, że jest kapitanem.- Śmiali się.
Z: Miałeś nikomu nie mówić...
D: Upsss... Wydało się.- Po kolejnym secie wygrywała drużyna Kate. Zane widząc zmachaną narzeczoną podał jej butelkę wody. Wszyscy zmęczeni opadli na krzesła. Nate zerknął na telefon. Miał kilkanaście nieodebranych połączeń i to od samego szefa. Oddzwonił. Okazało się, że Kate i Spencer przejęli po kimś śledztwo a nie odbierają. Gestem przywołał do siebie na bok współpracowników.
D: Kiedy dogrywka?
R: Może w przyszłym tygodniu?
S: Jak się dogadacie to dajcie nam znać. My śmigamy.- Wybiegł za partnerką.
R: Może jakieś piwo panowie?
D: Przykro mi, ale muszę jeszcze wrócić do kancelarii.- Zerknął na zegarek.
C: Dziewczyna wzywa.- Pożegnał się i wyszedł.
R: A wy jaką macie wymówkę?
N: Muszę porozmawiać z Zanem o pracy. Innym razem chętnie.
R: Trzymam za słowo.- Zane popatrzył na policjanta. Kiedy zostali sami uniósł znacząco brew.
Z: Co to miało znaczyć?
N: Masz chwilę?- Odpowiedział pytaniem.
Z: Nie mam nic do roboty aktualnie.- Wskazał na swoją rękę. Była na temblaku. Nie musiał już go używać, ale czuł się pewniej.
N: Co proponujesz?
Z: Piwo u mnie.- Nate lekko się uśmiechnął.
N: A co na to Kate?
Z: Zrozumie, a poza tym coś czuję że czeka mnie samotna noc. I najważniejsze, nie ma samochodu.
N: Sprytnie. Chodź.
Z: Czego się spodziewałeś po antyterroryście?- Nate odpalił auto.
N: Brakuje ciebie.
Z: Co chłopaki nawalają?- Poważnie popatrzył na kumpla.
N: Nie, ale bez ciebie to nie to samo.
Z: Myślisz, że ja nie tęsknię za pracą?
N: Wierzę.-Droga minęła im w miłej atmosferze. Nate bardzo lubił rozmawiać z Zanem. Mieli dużo wspólnego. Żołnierz świetnie rozumiał wiele spraw, nie trzeba mu było za wiele tłumaczyć. A do tego był wyrozumiały i pokorny. Nate domyślał się, że tego nauczyło go życie w wojsku, ale i Kate. Potrafi być też impulsywny, ale w pracy zawsze zachowuje spokój.
Z: To co piwo?- Otworzył lodówkę. Policjant chwilę się zastanowił.
N: Prowadzę.
Z: Żaden problem. Wrócisz taksówką, a jak wróci Kate to odstawimy ci auto pod dom. Pasuje?
N: Polewaj.- Usiedli na sofie. Zane zauważył, że przyjaciela coś trapi.
Z: Co jest, Nate?
N: Aż tak widać?- Potarł łysą głowę. Żołnierz przytaknął.
Z: Opowiadaj.- Nate streścił mu całą sprawę i historię z Melanie. Zane słuchał bardzo uważnie, a zarazem przeglądał akta sprawy.
N: I co ja mam stary robić?- Upił kilka łyków piwa.
Z: Ciężka sprawa.- Wpatrywał się w ich zdjęcie.
N: Nie pomagasz...
Z: Wyglądaliście na bardzo szczęśliwych.- Wskazał na fotografię.
N: Bo byliśmy... Przynajmniej ja byłem. Myślałem, że oni też są. Starłem się im dać wszystko. A ona uciekła... Zabrała Tonego...
Z: Nie bałeś się obowiązków ojca? - Odstawili piwa.
N: Nie... Pokochałem go od razu... Inteligenty skubaniec jak na swój wiek. Do tego pierońsko sprytny. Bardzo pragnął mieć tatę, a ja chciałem mieć syna takiego jak on...
Z: A teraz?
N: A teraz, co?
Z: Co do nich czujesz?
N: Najpierw byłem wściekły widząc ją w swoim biurze, ale nie potrafię jej nienawidzić... Widzę, że ma jakiś problem...
Z: A wiesz co ją sprowadza do Karkowa?
N: Nie, bo ją spłoszyłem swoim zachowaniem i mi nic nie chciała powiedzieć. Boi się mnie... I mi nie ufa...
Z: Trochę to co mówisz przypomina mi sytuację z Kate.- Nate zerknął pytająco na przyjaciela, który uśmiechnął się znacząco.
Z: Też byłem na nią wściekły... Za ciągłe kłamstwa, brak zaufania, a najbardziej za to że nie mogłem jej ochronić, ale z drugiej strony nie dziwiłem się jej, że mnie odpycha skoro każdy kogo kochała zawodził ją i ranił. Miałem chwile zwątpienia w nas, ale wtedy powiedziałeś mi żebym o nią walczył i nie zawiódł jej... I nie żałuję, że cię posłuchałem...
N: Do czego zmierzasz?
Z: Walcz, bo widać że ci dalej na niej zależy.
N: Muszę, z nią pogadać i sprawdzić czy u nich wszystko w porządku, ale nawet nie wiem jak...
Z: Gdzie pracuje?
N: Jest fryzjerką na Kazimierzowskim.- Zane się uśmiechnął.
Z: Chyba pora iść podciąć końcówki. - Przeczesał ręką niesforne blond włosy.
N: Co zamierzasz?
Z: Zbadać sytuację i pomóc kumplowi.- Uniósł kufel z piwem.
N: Zane dzięki, tylko bez szaleństw bo Kate urwie mi głowę.
Z: Zrozumie. A poza tym siedzę cały czas w domu... Można oszaleć. Jutro ją zacznę obserwować. Wypisz mi wszystkie adresy i biorę się do roboty.
N: Dzięki.

Komentarze