Rozdział 8

Środa 13.01.2013

Melanie zaklęła głośno. Dwie opony jej fiata są przebite.
M: Jak to możliwe?- Otworzyła bagażnik i niezgrabnie wyciągnęła oponę. Nate z daleka obserwował zajście. Zastanawiał się jak drobna kobieta sama chce wymienić oponę. Patrzył jak powoli Melanie traci cierpliwość. Klęła głośno. Zaśmiał się i stwierdził, że to już czas jej pomóc. Podszedł do klęczącej i szarpiącej się z kluczem Mel. Odchrząknął. Popatrzyła na niego wielkimi oczami. Była umazana jakimś błockiem na twarzy. Odwróciła speszona wzrok.
N: Pomogę ci.
M: Poradzę sobie.- Wyrwała mu klucz z ręki. Odsunął się i wybrał numer kolegi mechanika.
N: Wątpię. Pozwól sobie pomóc.- Pomógł jej wstać z śniegu. Otrzepała się i przysłuchiwała się rozmowie Nata z kolegą. Łysy policjant dalej wydawał się jej atrakcyjny pomimo widocznego zmęczenia.
N: Kolega będzie za czterdzieści minut z odsieczą.
M: Nie prosiłam cię o to...- Odpowiedziała chłodno.
N: Wiem. Nie mogłem patrzeć jak się męczysz i myślisz, że poradzisz sobie sama z dwiema oponami do wymiany.
M: Rycerzu...- Zignorował przytyk i podał jej chusteczkę. Popatrzyła na niego pytająco. Wskazał jej palcem twarz. Wytarła się dokładnie.
N: Chodź, bo zaraz tu zamarzniemy. - Otworzył swój samochód. Gestem ją zaprosił. Wahała się, czy powinna wsiąść.
N: Melanie, zimno jest.- Kiwnęła głową i speszona usiadła w fotelu. Panowała cisza. Było bardzo niezręcznie. Nate czuł perfumy kobiety, które go dodatkowo paraliżowały. Włączył ogrzewanie. Blondynka ściągnęła czapkę i szalik, uznała że pora przerwać milczenie.
M: Skąd się tutaj wziąłeś?- Zerknęła na niego pytająco.
N: Byłem spotkać się z informatorem w okolicy.- Skłamał.
M: A już myślałam, że mnie śledzisz...
N: Nie mam takiej potrzeby. Sama do mnie przyszłaś.- Dopiekł jej.
M: Już ci mówiłam, że to był błąd za który cię przepraszam.- Chciała wysiąść, ale ją powstrzymał.
N: Porozmawiajmy na spokojnie, co?
M: Nie chcę. Posiedźmy w ciszy.- Zamilkł. Czekali tak przez 15 minut na kolegę Nata. Kiedy się pokazał na horyzoncie to policjant wyskoczył do niego.
N: Poczekaj w ciepłym. Ja się wszystkim zajmę. - Nie zdążyła zaprotestować. Już kiedyś powiedział podobne zdanie. Mechanik gwizdnął widząc opony. Nate przywitał się z nim i opisał sytuację. Mężczyzna popatrzył na koła. Dokładnie się im przyglądnął.
Mech*: Te dziury, to nie jest przypadek...- Policjant wzdrygnął się.
N: Co sugerujesz?
Mech: Ktoś chciał, żeby to wyglądało na przypadek. Popatrz.-Wskazał na opony i zaklejone miejsca. Nate popatrzyła na swoje auto, w którym siedziała nieświadoma Melanie. Przeszedł go zimny dreszcz. Mel, wyczuła, że dzieje się coś złego. Podeszła do mężczyzn.
N: Wymień opony, a te zabieram ze sobą do analizy.
M: Co się dzieje?- Mechanik spuścił głowę.
N: Ktoś przebił ci specjalnie opony...- Urwał. Oboje wiedzieli, co to znaczy. Ktoś chce jej zrobić krzywdę. Nate objął ramieniem przerażoną i zmarzniętą Mel.
N: Sprawdź jeszcze, czy nikt nie grzebał przy silniku i hamulcach.- Polecił mężczyźnie. Blondynka pisnęła.
N: Chodź. - Pociągnął ją za sobą. Nie miała siły protestować.
N: To już chyba odpowiedni czas na rozmowę, nie sądzisz?- Był poważny. Patrzył prosto w przestraszone oczy kobiety.
M: To na pewno on...- Rozpłakała się.
N: Arthur siedzi w więzieniu. Sprawdzałem.- Zmieszał się, ale wiedział że dla kobiety ten gest wiele znaczy. Nie potrafiła się uspokoić.
M: To Arthur! To on! Jestem tego pewna...- Powtarzała w kółko. Mężczyźnie było żal Melanie. Przytulił ją mocno.
N: Jutro odwiedzę go w więzieniu i sprawdzę wszytko, tylko uspokój się. Błagam cię Mel. Bądź silna. - Szeptał i pocieszał ją.
Mech: Silnik i hamulce nietknięte.
N: Dzięki.- Zapłacił koledze i wrócił do nieco spokojniejszej blondynki.
M: Możesz mnie odwieźć? Nie dam rady prowadzić, a jest już późno...- Speszona i zawstydzona odwróciła wzrok.
N: Jasne, zapraszam do auta.- Jechali w niezręcznej ciszy. Natowi krążyły po głowie różne scenariusze i pytania do Melanie, ale uznał że wystarczy kobiecie stresu.
M: Oddam ci pieniądze.- Wykrztusiła z trudem.
N: Nie musisz.- Skupił się na jeździe.
M: Nie chce mieć ani długów, ani sprawiać kłopotów i być ci wdzięczną.- Zabolały go słowa kobiety, więc zgodził się na oddanie pieniędzy. Gęstą atmosferę dało się kroić nożem. Na szczęście nie szybko dojechali pod blok kobiety. Policjant odprowadził ją po samą klatkę i rozglądnął się po okolicy.
N: Uważaj na siebie i Tonego. Jutro sprawdzę co z Arthurem.
M: Wyślij mi swój numer konta to zrobię ci przelew. - Podała mu swój telefon. Wpisał zgodnie z jej poleceniem swój numer telefonu. Kiwnęła głową i weszła do klatki. Nate chwilę jeszcze postał pod bramą i zrezygnowana ruszył w stronę parkingu. Idą natknął się na młodszą siostrę Melanie. Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem. Nigdy go nie lubiła i z tym się nie kryła.
R: Co ty tutaj robisz? Nachodzisz moją siostrę?- Warknęła.
N: Miło cię widzieć Rachel. Melanie miała trudny dzień, więc zajmij się nią.
R: Co się stało!?- Krzyknęła zdenerwowana.
N: Ktoś przebił jej opony w samochodzie. Jest zdenerwowana.- Minął ją. Nie lubił jej wybuchowego charakteru. Była dużo mniej atrakcyjna od starszej siostry i do tego ciągle atakowała go bezpodstawnie. Zachowywała się dziecinnie. Rachel wpadła do mieszkania siostry bez pukania. Melanie ściągała buty i witała się z synem, który wisiał jej na szyi.
R: Co on tutaj robił?- Mierzyły się bez słowa. Tony patrzył raz na ciocię a raz na mamę.
T: Kto?- Dopytywał zaciekawiony.
M: Miałam mały wypadek z samochodem, a on był w pobliżu i mi pomógł... To wszystko.
R: Jaki wypadek?- Mel poczuła się, że jest przesłuchiwana. Odprowadziła syna do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Usiadły w kuchni.
R: Odpowiesz mi do jasnej cholery!?- Podniosła głos.
M: Nie wyrażaj się przy dziecku. Ktoś przebił mi opony.
R: I dziwnym trafem, Nate był w pobliżu...
M: Co ty sugerujesz?- Zmarszczyła brwi.
R: Pewnie to nie był przypadek. Nate i twój samochód.
M: Oszalałaś do reszty!?
R: No, tak! Nie można go tknąć... Wspomniesz jeszcze moje ostrzeżenia.- Zabrała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania. Melanie siedziała oszołomiona. Czy Nate by był w stanie zrobić jej krzywdę? A może to zemsta? Potrząsnęła głową i skarciła się w duchu. On by nigdy ich nie skrzywdził. Miała mętlik w głowie. Faktem było to, że pojawił się znikąd i jej pomógł... Uznała, że musi z nim wyjaśnić tą kwestię.

Komentarze