Rozdział 11.

Czwartek 14.01.2013

Melanie leżała obok Tonego, który mocno się do niej przytulał. Chłopiec przyjął wiadomość o włamaniu spokojnie. Tony to bardzo mądry i wyrozumiały chłopiec. Blondynka skarciła się w duchu, że nie potrafi zapewnić mu bezpieczeństwa. Ciągle go naraża.
T: Mamusiu, kiedy wrócimy do domu?- Patrzył na nią poważnie.
M: Jutro wieczorem. Przepraszam cię synku...- Zaszkliły się jej oczy.
T: To nic! Nate go złapie!
M: Kogo?
T: Złodzieja!- Wywrócił oczami.
M: Nie wywracaj mi oczami.-Pouczyła syna, który się roześmiał słysząc jej udawany poważny ton. Lubiła słuchać śmiech chłopca.
T: Nate nam pomoże?
M: Kochanie, Nate nie jest jedynym policjantem. Nie możemy ciągle na niego liczyć.
T: Szkoda... Bardzo go lubię, a ty? Jest fajny!
M: On też cię bardzo lubi.- Posłała mu wymuszony uśmiech. Modliła się, żeby zakończyć temat. Ziewnął.
M: Do łóżka.- Wykorzystała okazję.
T: Ale nie jestem jeszcze zmęczony.
M: Okej, to ja idę pod prysznic, a ty leżysz w łóżku, pod kołdrą i oglądasz bajkę, pasuje?- Uniosła brew.
T: Tak! Jesteś mega!- Szeroko się uśmiechnął i wskoczył do łóżka. Mel pocałowała chłopca w czoło i zamknęła się w łazience. Straciła poczucie czasu siedząc w wannie. Zamknęła oczy i odpłynęła. Była bardzo zmęczona całym dniem burzliwych wydarzeń. Nagle usłyszała, że Tony prowadzi z kimś żywą dyskusję. Szybko narzuciła na siebie szlafrok i wybiegła z łazienki.
M: Z kim rozmawiasz?- Krzyknęła na chłopca.
T: Z wujkiem.- Podał Melanie telefon.
M: Ile razy ci mówiłam, żebyś nie odbierał telefonu bez mojej zgody!?
T: Przepraszam mamo...- Pokręciła głową i wróciła do łazienki.
H: Mel! Do cholery jasnej co się dzieje!?
M: Nie krzycz...
H: Dobrze, ale wytłumacz mi co się dzieje, bo wydzwania do mnie policja i zadają mi jakieś głupie pytania...
M: Ktoś włamał mi się do domu.- Wydusiła z trudem.
H: Co!? Nic wam nie jest? Coś zginęło?
M: Hunter! Spokojnie! Jesteśmy cali i nic mam nie zginęło. Wszystko dobrze...- Ucięła.
H: Jak mam być spokojny?- Zapytał z troską w głosie. Brat był zawsze po jej stronie.
M: Okazało się, że jakiś złodziej sobie upatrzył moje osiedle i było już kilka wcześniej włamań. Więc to tylko zbieg okoliczności...Nie masz czym się martwić... Wystarczy, że ja jestem przerażona całym tym zajściem.
H: Sądzisz, że to nie ten świr?
M: Nie wiem... Mam nadzieję, że to było zwyczajne włamanie.
H: Przyjadę jutro do was.
M: I będziesz mnie niańczyć do końca życia? Nie bracie...
H: Nie powinnaś być teraz sama...
M: Poradzę sobie, ale mam prośbę. Młody zaczyna ferie od poniedziałku, mogę go wam podrzucić?
H: Pewnie! Zajmiemy się nim.
M: Dziękuję, nie chcę go narażać i przyda się mu zmiana otoczenia.
H: Nie ma sprawy! Ale dobrze by było gdybyś porozmawiała w końcu z Natem.
M: Nie. To nie ma sensu.
H: To chociaż z tym policjantem.
M: Okej. A Rechel odzywała się do ciebie?
H: Dzwoniłem do niej parę razy, ale nie odbiera. Masz z nią kontakt?
M: Nie... Zrobiła mi awanturę, wyszła z mieszkania i nie wróciła... Dzwoniłam, ale bez skutku.
H: Ona zawsze chodziła swoimi ścieżkami. Pewnie za parę dni zadzwoni i powie, że zabalowała.
M: Zawsze gdzieś przepada ta nasza artystka.
H: Albo coś tworzy, bo zazwyczaj przepada jak maluje i traci poczucie czasu.
M: Coś w tym jest. Może policji uda się do niej dotrzeć. - Zaśmiali się.
H: Kocham was, wy moje wariatki.
M: Cześć barcie. Nie denerwuj się na zapas.
H: A ty uważaj na siebie. - Rozłączyła się.
M: Tony! Jedziesz jutro do wujka. Cieszysz się?- Zobaczyła, że malec zasnął przed telewizorem. Otuliła go kołdrą i wyłączyła odbiornik. Długo patrzyła się na śpiącego syna i zazdrościła mu tej niewinności i błogiego snu. Zastanawiała się kiedy ostatnio ona spała spokojnie?
M: Przy Nacie...- Wyszeptała.

Komentarze