Rozdział 19

Piątek 22.01.2013

Łysy policjant zdążył zamówić herbaty i ciastka. Pamiętał, że Melanie lubi eklery. Czekając na kobietę uważnie i dyskretnie obserwował ludzi w lokalu. Patrzyła chwilę na niego sprzed kawiarni. Znała te jego nawyki ciągłej inwigilacji i sprawdzania otoczenia. Głowa ciągle policjantom mimowolnie chodzi w kółko. Zawsze są czujni. Weszła zdecydowanym krokiem do lokalu. Uznała, że nie powie mu nic o dziecku i wysłucha go co ma jej do powiedzenia. Chce z Natem porozmawiać na odchodne z kulturą. Z resztą teraz nie powinna się denerwować, bo nie zaszkodzi tylko sobie, ale i maleństwu. Zauważył ją. W aucie poprawiła szybko włosy i makijaż. Wyglądała świeżo i lekko, pomimo mdłości.
M: Teraz masz okazję posłuchać tatusia.- Wyszeptała i delikatnie dotknęła brzuszka. Przywitała się z mężczyzną.
N: Cieszę się, że jednak miałaś ochotę na spotkanie.- Posunął jej pod nos ciastko. Zaczęła się nim zajadać. Z uśmiechem przyglądał się jak szybko pochłania eklerka.
M: Przepraszam, ale cały dzień miałam taką niesamowitą ochotę na ciastko!- Wytarła twarz.
N: Musiałaś uzupełnić widocznie cukier w organizmie.- Uniosła brew. Mężczyzna nie zrozumiał jej sugestii. Stwierdziła, że nie będzie go wyprowadzać z błędu. Upiła herbatę.
N: Smaczna?
M: Bardzo dobra.- Pochwaliła go.
M: Czy ja w niej czuję goździki i cynamon?
N: Zgadza się.- Przytaknął zadowolony.
M: Pyszna, ale powiedz mi lepiej czemu chciałeś się spotkać? Przecież omówiliśmy sprawę z Tonym.
N: Chciałem się dowiedzieć, co sprowadza cię do Krakowa i czemu chciałaś się ze mną spotkać?- Zapadła cisza. Melanie dłuższą chwilę zbierała myśli. Zastanawiała się, czy powinna opowiadać mu o swoich kłopotach zważywszy na to jak sprawa wygląda.
N: Melanie, nie bój się... -Westchnęła głęboko.
M: Jestem chyba przewrażliwiona i tyle...
N: Nie każ się prosić, tylko opowiedz mi. Mam wrażenie, że twoje pasmo nieszczęść tutaj ma jakiś związek z przeprowadzką... Byłem w więzieniu i rozmawiałem z Arthurem, ale on dalej siedzi i wychodzi tylko na strzeżone przepustki do szpitala.
M: Masz rację... Przyjechała do Krakowa, żeby uciec, ale nie wiem przed kim...- Uciekła wzrokiem.
M: Wiem, że brzmi to dziwnie...- Urwała. Nate nie pośpieszał kobiety.
N: Co się działo?
M: Czułam, że jestem ciągle obserwowana... Ktoś za mną chodził, dostawałam głuche telefony...
N: Sprawdzałaś numer?- Zaciekawił się.
M: Tak... Zastrzeżony i na kartę... Nie do namierzenia i za każdym razem inny numer... Zaczęłam się bać o nas. Kilka razy znalazłam pod drzwiami bukiety kwiatów z liścikami...
N: Co było w tych liścikach?
M: Teksty typu: zginiesz, zdechnij, itp. To był zawsze jeden wyraz.
N: Zgłaszałaś to?- Pokiwała przecząco głową. Nie skomentował jej lekkomyślności.
N: Masz je jeszcze?
M: Mam.
N: Dasz mi je do analizy. Może są na nich jakieś odciski, albo ślady. Co jeszcze się działo?
M: Kiedyś ktoś nawet dzwonił domofonem do nas, albo nagrywał się na sekretarkę i spał do słuchawki... Byłam tak przerażona, że spakowałam się i wyjechałam nie myśląc o niczym...
N: A były jakieś okresy kiedy to się nasilało?- Uważnie popatrzyli na siebie. Zastanowiła się.
M: Nie... To głupie...
N: Melanie, mów wszystko.
M: Wydaje mi się, że zawsze jak znikała Rachel to zaczynały się te jazdy... Ktoś wiedział, że wyjeżdża jak nas obserwował i zaczynał mnie bardziej nękać. - Zauważył, że cała się trzęsie. Złapał ją za rękę.
N: I tamtego dnia przyszłaś do mnie, bo?
M: Sama nie wiem... Chyba chciałam się wyżalić i sprawdzić, czy to nie Arthur...
N: Rozumiem. Pomogę ci. Muszę przeanalizować spokojnie wszystko co mówiłaś i sprawdzić te liściki.
M: Nie musisz się trudzić.
N: Sam zaoferowałem wam pomoc.
M: Dlaczego chcesz nam pomóc? Tylko tak szczerze Nate? Przecież masz już teraz swoje życie.
N: Każdy mężczyzna na moim miejscu by tak postąpił. Jestem policjantem, muszę pomagać i chcę ci pomóc, bo nigdy nie będziecie mi z Tonym obojętni.
M: Muszę już wracać do domu, bo obiecałam Tonemu, że ułożymy dziś puzzle do końca.
N: Jasne. - Nate uregulował rachunek.
M: Jedziesz do domu?
N: Nie, na Stalową. Mam dziś nocną zmianę i muszę pomyśleć nad twoją sprawą. Podasz mi te liściki teraz?
M: Mam je a aucie.
N: Dlaczego trzymasz dowody w aucie?
M: Bo tylko ja mam klucz do schowka... Rachel i Tony myślą, że zgubiłam klucz.
N: Sprytnie.
M: Jakoś trzeba sobie radzić- Podała mu karteczki. Wziął je przez chusteczkę i włożył do folii.
M: Jak się czegoś dowiesz to daj mi znać.
N: Załatwione. Dzięki, że mi zaufałaś.- Chciała mu podziękować, ale zadzwonił telefon policjanta i odebrał bez zastanowienia. Przysłuchiwała się tej krótkiej rozmowie.
N: Kate, nie wiem... Czy to ważne? Sama nie możesz wybrać?- Uznała, że pewnie chodzi o jakieś dekoracje związane ze ślubem. Pokazała mu zegarek. Kiwnął głową.
N: Niech będą.- Rozłączył się.
M: Muszę już lecieć. Cześć Nate i dziękuję za wszystko.
N: Nie ma sprawy. Jedź ostrożnie i gdyby coś się działo to dzwoń- niezależnie od pory.- Zmyła się tak szybko jak to tylko możliwe. Miała wyrzuty względem policjantki, że tak dobrze jej się z nim siedziało. Czuła się przy nim bezpiecznie i swobodnie. Łzy napłynęły jej do oczu, ale powstrzymała się od płaczu.

Komentarze