Rozdział 23

Czwartek 29.01.2013

Patrzyła na ekran laptopa z niedowierzaniem. To nie mogła być prawda. Dlaczego jej własna siostra chce ją skrzywdzić? Przecież nic jej nie zrobiła. Zawsze jej pomagała i służyła radą. Rachel opiekowała się jej synem i nic nie wskazywało na to, że tak bardzo jej nienawidzi. Nie zorientował się kiedy w pokoju jej syna pojawiła się Rachel. Stała za jej ramieniem. Melanie przeszedł dreszcz. Ogarnął ją chłód. Popatrzyła w oczy śmiejącej się kobiety.
M: Wyjaśnij mi to!- Krzyknęła piskliwym głosem. W odpowiedzi usłyszała głośny śmiech.
M: Błagam cię Rachel... Powiedz, że nie masz z tym nic wspólnego...- Wstała i złapała młodszą siostrę za ramiona. Potrząsnęła ją.
R: Przecież już wiesz wszystko!
M: Dlaczego? Dlaczego siostrzyczko?- Rachel wyrwała się jej. Uderzyła Melanie, która straciła równowagę i uderzyła głową o kant biurka. Straciła przytomność. Wróciły do niej wspomnienia. Jej mąż i Rachel... Przypomniała sobie, że kiedyś zastała ich w dość dziwnej sytuacji. Rachel trzymała swoje włosy w górze a jej mąż starał się zapiąć łańcuszek. Jednak ona widziała coś znacznie więcej. Był nachylone nad szyją młodej dziewczyny i muskał ją. W tamtej chwili wydawało się Melanie, że po prostu jest nachylony za bardzo. Zaczęła się ruszać głową. Otworzyła oczy i zobaczyła, że Rachel siedzi i patrzy na nią z pogardą. Ocknęła się po chwili. Chciała się ruszyć, ale poczuła, że ma skrępowane nogi i ręce.
R: Nareszcie... Ileż można czekać... Jesteś taka słaba... To żenujące.- Prychnęła. Melanie z trudem podniosła się na kolna.
M: Miałaś romans z Johnem... Miałaś romans z moim mężem!- Wykrzyczała. Rachel dalej siedziała spokojnie.
R: Raczej błyskotliwa to ty nie jesteś siostrzyczko!
M: Dlaczego mi to robisz? Co ja ci takiego zrobiłam?- Płakała.
R: Zabiłaś mojego Johna!
M: Przecież to był wypadek! On zginął w wypadku samochodowym...-Urwała. Zrozumiała, że jego śmierć nie była przypadkowa. Popatrzyła w oczy Rachel. Mówiły wszystko. To nie był nieszczęśliwy wypadek. Ona coś z nim miała wspólnego.
M: Co ty zrobiłaś?- Nic nie mówiła.
M: Co ty mu zrobiłaś!?- Krzyczała. Rachel zdzieliła siostrę w twarz. Mel poczuła ostry ból na policzku. Piekło ją.
R: Zamknij się! To ty miałaś tego dnia jechać na zakupy. Ale musiałaś wszystko spieprzyć!
M: Padał deszcz Rachel... - Obie płakały.
R: Liczyłam, że ty pojedziesz i poluzowałam hamulce... Jeszcze ten deszcz... Miało być idealnie... Przypadek...I my szczęśliwi bez ciebie... Ale nie musiałaś go zmusić do wyjścia!- Melanie odświeżyła sobie ten dzień w głowie. Przypomniała dobie czemu to ona nie pojechała na zakupy. Miała gorączkę i rozkładała ją jakaś grypa.
M: Miałam gorączkę... Dlatego pojechał za mnie...-Znowu dostała kolejny cios w twarz. Tym razem na tyle mocny, że pękła jej warga i polała się krew. Jęknęła z bólu.
R: Zabiłaś go... Zabiłaś... Nienawidzę cię!- Podeszła drzwi. Stanęła w progu.
R: Zaraz wrócę, tylko wezmę coś z auta.- Zamknęła Melanie w pokoju Tonego. Kobieta wpadła w histerię.  Cieszyła się, że sistra związała jej nadgarstki z przodu. Pewnie liczyła, że nie będzie stanowiła dla niej żadnego problemu. Biegała po pokoju i szukała telefonu syna. Wiedziała, że w tym całym bałaganie musi gdzieś być. Modliła się do Boga, żeby ją uratował. Otworzyła tają skrytkę syna.
M: Jest!- Zerknęła przez firankę w stronę parkingu. Rachel grzebała w bagażniku. Z trudem odblokowała telefon i przejrzała listę kontaktów. Tony miał tylko numer do niej, Rachel, ich brata i Nata. Nie mogła zadzwonić do brata, ponieważ za długo by to trwało. Z drugiej strony nie miała pewności, czy Nate odbierze, będąc z dzieciakiem. Zaryzykowała widząc wracającą siostrę z jakimś pakunkiem.
M: Błagam cię odbierz!- Czekała na sygnał. Odezwał się.
M: Pomóż mi...
N: Co się dzieje?
M: Miałaś rację co do Rachel! Pomóż mi...- Poczuła, mocne szarpnięcie, a telefon wypadł jej z ręki. Siłowały się, ale nie miała szans. Potknęła się i upadła. Rachel kopnęła ją w plecy.
R: Już musiałaś do niego zadzwonić? A on znowu będzie chciał mi pokrzyżować plany...- Westchnęła.
M: Co ma z tym wspólnego Nate?
R: Miesza się tam gdzie go nikt nie chce... Miała już wszystko zaplanowane kilka lat wcześniej, ale ty musiałaś się z nim zacząć spotykać... Przecież nie zabiję siostry na oczach policjanta... Musiałam czekać i liczyć, że to spieprzysz a to akurat było oczywiste... Ale drugi raz nie popełnię tego błędu.... Za długo czekałam z zemstą a dziś jest idealny dzień. Nie ma Tonego więc nie zobaczy krwawej mamy, a ja zanim zdąży kogoś zawiadomić Nate rozpłynę się w powietrzu i już mnie nie znajdzie...
M: Pomyśl o Tonym! Chcesz, żeby stracił oboje rodziców?- Uznała, że wdanie się w nią dyskusję da jej trochę czasu,
R: On powinien być moim i Johna synem! Zniszczyłaś wszystko! - Zamachnęła się maczetą. Mel zbladła.
M: Chcesz, żeby dziecko Jona skończyło w domu dziecka? Zaniedbane i opuszczone?
R: Hunter go weźmie.
M: Nie chcesz widzieć jak dorasta i staje się coraz bardziej podobny do Johna? Wiesz o tym, że Tony to jego kopia. Pozwolisz na to, żeby cząstka Johna przepadła?- Czuła, że jej czas się kończy.
R: Co ty wygadujesz!?
M: Pomyśl! Tony to mały John!
R: Nieprawda! Nie ma Johna!
M: Jest! On wciąż żyje w Tonym!- Wytrąciła Rachel z równowagi. Kobieta zaczęła się trząść. Była w rozterce. Patrzyła na twarz Melanie.
R: Zawsze byłaś lepsza, ładniejsza...- Zamachnęła się. Melanie zamknęła oczy i zaczęła się modlić. Już wiedziała, że to koniec...

Komentarze