Rozdział 24

Czwartek 29.01.2013

N: Tony, poczekasz chwilę w aucie, a ja coś tylko załatwię?- Wyłączył silnik auta i odwrócił się do chłopca, który podekscytowany patrzył przez okno. Byli pod komendą.
T: Spóźnimy się!
N: Obiecuję ci, że nie spóźnimy się, a ja za dwie minuty jestem z powrotem.- Zauważył idącą Specncera. Kiwnął mu głową. Mężczyzna zatrzymał się.
T: Niech będzie...- Nate rozczochrał mu włosy, na co chłopiec się wesoło zaśmiał.
N: Za to pójdziemy na lody, co ty na to?
T: Stawiasz?
N: Jasne!
T: Ekstra!- Nate zamknął samochód. Przywitał się z kolegą.
S: Zostałeś niańką?- Pokazał głową w kierunku auta.
N: Wal się. Gdzie masz Kate?
S: Pracujemy dziś osobno. Zbieramy materiały do śledztwa, i musi spotkać się ze świadkiem.
N: A ty gdzie jedziesz?
S: Na miejsce zdarzenia, są jakieś nowe poszlaki.
N: Dobra, jedź. Tylko nie zapomnijcie o raporcie, bo Stary mnie zajebie...- Pożegnali się, a Nate wybrał numer Zana.
Z: Stone, słucham?
N: Siostra Melanie wróciła...Będziesz miał rękę na pulsie?
Z: Nate... Cholera... Dziś musiałem jechać do Lublińca, i będę dopiero po południu w Krakowie... Sądzisz, że może jej coś grozić?
N: Czuję, że tak.
Z: Podeślij tam Kate i Specncera. I tak muszą ją przesłuchać a ja od razu tam pojadę jak wrócę.
N: Nie spiesz się. Podeślę tam patrol jak coś.
Z: Sorry stary...
N: Nie wygłupiaj się i tak dużo już dla mnie zrobiłeś ostatnio...- Nate wrócił do auta i ruszył w kierunku szkoły. Starał się zagadywać Tonego, ale nie szło mu za dobrze. Nie potrafił się skupić. Bał się o Melanie.  Jak dojechali tylko pod szkołę, to zadzwonił do kobiety, ale jej telefon milczał.
T: Nate! Popatrz jaki Rocky jest fajny!- Głaskał policyjnego psa.
N: Chcesz z nim zdjęcie?
T: Pewnie!- Nałożył jeszcze chłopcu swoją czapkę policyjną i wykonał kilka zdjęć.
N: Teraz wyślemy to mamie, żeby się nie martwiła.- Wysłał kobiecie zdjęcia. Zero odpowiedzi. Był coraz bardziej niezaniepokojony. Zaczął się pokaz. Szybko przyszła ich kolej, ponieważ Tony wylosował numerek 3 w pokazie. Kolega Nata ciekawie opowiadał o pracy z psem. Pokazywał różne sztuczki. Policjant robił im zdjęcia. Chciał, żeby Tony miał pamiątkę. Pomachał szczęśliwemu chłopcu, który pokazywał czapkę i kajdanki kolegom. Poczuł wibrację. Popatrzył na wyświetlacz to był numer Tonego. Podszedł do chłopca. I pokazał mu dzwoniący telefon.
N: Chyba ci się włączył telefon w plecaku.- Telefon zamilkł
T: Nie mam dziś telefonu. Mama mi nie pozwoliła go zabrać.
N: Sprawdź plecak.- Polecił chłopcu, który posłusznie wykonał jego polecenie. Pokiwał przecząco głową i wrócił do zabawy z kolegami. Nate oddzwonił.
M: Pomóż mi...- Usłyszał szept pełen strachu Melanie.
M: Miałeś rację co do Rachel... - Usłyszał płacz kobiety.
N: Co się dzieje?- Szedł przez tłum ludzi i starał się uspokoić przerażoną Mel.
M: Pomóż mi...- Usłyszała krzyki Rachel i trzask telefonu.
N: Melanie! Melanie!- Krzyczał do aparatu. Odpowiedziała cisza. Bez zastanowienia zadzwonił do Kate.
K: Jadę własnie do Melanie. Zane mnie prosił, żebym tam pojechała. Podobno Rachel wróciła.
N: Jedź szybko! Właśnie do mnie dzwoniła, ma jakieś problemy z Rachel! Słyszałem jakieś piski i trzaski. Jedź szybko!- Kobieta bez zastanowienia nacisnęła nogę na gaz.
K: Będę u niej do 10 minut. Wezwij wsparcie.- Rozłączyła się. Policjant chodził w kółko. Poczekał do końca pokazu. Zerkał co jakiś czas na zegarek. Czuł jakby czas stał w miejscu. Coraz bardziej był przerażony. Wiedział, że komisarz Fox to dobra policjantka i sobie poradzi, ale strach o ukochaną osobę to najgorsze uczucie na świecie. Podbiegł do niego syn jego wymarzonej kobiety. Objął go w pasie.
T: To był najlepszy dzień! Jesteś ekstra! Chłopaki mi zazdroszczą!- Pogłaskał nieświadomego chłopca po głowie.
N: Cieszę się. - Nie wiedział co ma robić i co powiedzieć Tonemu. Uznał, że chyba najlepszym pomysłem będzie spacer i obiecane lody. Mimo wszystko nie może narazić chłopca na drastyczne widoki. Melanie by mu tego nie wybaczyła, chciałaby żeby zajął się jej synem porządnie i zapewnił mu bezpieczeństwo.
N: To co lody?
T: Lody!- Niedaleko szkoły był park i dość spora cukiernia. Ledwo zdążył zatrzymać samochód, a chłopca już nie było w środku. Wbiegł do cukierni i zaczął wybierać smaki. Policjant zerknął dyskretnie na telefon.
T: Chcę truskawkowe, czekoladowe i miętowe!
N: Dobrze!- Ekspedientka podła mu wafla pełnego smakołyków.
T: Czemu nie zamówiłeś sobie nic? Nie lubisz lodów?- Zasypał go pytaniami.
N: Nie mam dziś ochoty na lody, ale ty jedz.- Polecił mu. Poczuł wibrację w kieszeni.
N: Muszę odebrać. Poczekasz chwilę?- Zobaczył grymas na twarzy Tonego.
N: To ważne...- Wzruszył ramionami. Policjant wyszedł przed cukiernię tak żeby nie tracić dziecka z oczu.
S: Jedź do szpitala wojskowego.
N: Co z nią?
S: Spokojnie. Wszystko dobrze. Jest poobijana i wystraszona.
N: Chwiała Bogu!- Poczuł jak wielki kamień spada mu z serca.

Komentarze