Rozdział 2.

13.06.2017

Kate leniwie przeciągnęła się na łóżku. Przypomniała sobie rozmowę z mężem.
"Wracam do domu Kate" to jedno zdanie utkwiło jej szczególnie w pamięci. Westchnęła głośno.
K: Obyś tym razem dotrzymał słowa.- Ubrała na siebie bluzę z kapturem. Miała chwilę czasu przed odprowadzeniem dziecka do przedszkola. Umyła włosy i twarz. Popatrzyła na swoje blade odbicie. Jak zawsze była drobna i niewyspana.
K: Czas to poprawić.- Szybko nałożyła delikatny podkład bb i przeciągnęła oko mocniej mascarą i dodała róż na policzki. Rzuciła szybko okiem na zegarek. Zaraz będzie musiała małą obudzić. Rozczesała włosy i włączyła suszarkę. Po 5 minutach wyszła odświeżona i gotowa na kolejny etap dnia. Zapukała do pokoju dziewczynki.
H: Proszę!- Uchyliła drzwi pokoju.
K: Czas się zbierać moja mała księżniczko.- Przytuliła Heyley do siebie.
H: Ty już jesteś prawie gotowa!
K: Dlatego musisz mnie dogonić, inaczej wygram muffinkę!- Dziewczynka wydała radosny okrzyk i w ciągu paru sekund była w łazience. Mocno czyściła ząbki co obiecała tacie przed jego wyjazdem. W tym czasie Kate czesała brązowe włosy Heyley w "kłos". Jak na czterolatkę była niezwykle zdyscyplinowana i inteligentna. Kobiecie zdawało się, że dziecko rozumie sytuację w której się znalazły i dlatego nie grymasi.
K: Pokaż zębole.- Dziewczynka szeroko się uśmiechnęła.
K: Idealne!- zawiązała gumką końcówki włosów.
H: Chcę ubrać tą szarą sukienkę z serduszkami od cioci Ashley.- Musiała przyznać, że dziewczynka była małą modnisią. Pomogła jej się ubrać, a następnie przygotowała szybkie śniadanie składające się z drożdżówek. Zajadały się dyskutując o wycieczce jaka dziś czeka grupę Heyley. Mają wychodzić na wieżę ratuszową i wieżę kościoła Mariackiego. Kate opowiedziała małej legendę o tym miejscu. Słuchała jak zaczarowana.
H: Tak było naprawdę?- Otworzyła zaciekawiona usta.
K: Wiesz w każdej opowieści jest ziarno prawdy.- Posprzątała talerze i sama poszła się ubrać. Wyciągnęła ciemnopopielate jegginsy i biały T-shirt. Narzuciła na siebie skórzaną kurteczkę.
K: Gotowa?- Krzyknęła z pokoju. Opowiedziała jej cisza. Zaciekawiona wyszła na przedpokój. Zobaczyła jak córka męczy się z tenisówkami. Pomogła jej zawiązać białe buty. Heyley nie czekając jak mama zamknie mieszkanie zbiegła po schodach na dół. Czekała na mamę pod klatką.
K: Trzymaj.- Podała jej plecak i muffinkę. Usłyszały trąbienie. Dziewczynka odwróciła się i zobaczyła jak macha im wujek Spencer, który również był partnerem jej mamy.
S: Witam drogie panie!- Radośnie się z nimi przywitał. Przybił piątkę z Hayley.
K: Mamy coś?- Wypaliła bez ogródek.
S: Nie. Chciałem po was podjechać i zabrać cię od razu do pracy.- Puścił oko dziewczynce, która przysłuchiwała się ich rozmowie. Zachichotała. Policjantka była mu w duchu wdzięczna za ten gest. Nie miała ochoty prowadzić pojazdu. Chyba dalej jest zdenerwowana po telefonie Zana. Zamyśliła się, co nie umknęło uwadze jej partnerowi, który zagadywał Hayley. Na szczęście przedszkole było blisko bloku kobiety. Kate pomogła wysiąść córce. Idąc w stronę budynku złapała ją za rękę.
K: Pamiętasz, że dziś odbiera cię ciocia Melanie?
H: Tak. Pobawię się z Tonym i Adamem.- Policjantka przypomniała sobie jak udało się jej zaprzyjaźnić w krótkim czasie z Melanie. To była żona jej przełożonego Nata, mieli dwójkę dzieci. Tonego z poprzedniego związku oraz Adama, który jest rówieśnikiem Heyley, a do tego jest synem jej przyjaciela Nata.
K: Tylko bądź grzeczna.
H: Zawsze jestem grzeczna!- Zaprotestowała. Pożegnała się z mamą i pobiegła do koleżanki. Policjantka chwilę za nią popatrzyła, a następnie wróciła do samochodu. Jej partner również przeżywał trudny czas, ponieważ się rozwiódł. Oboje byli w rozsypce, ale nie mówili o tym głośno. Wiedziała, że Spencer bardzo tęskni za swoim synem. Chłopiec ma dwanaście lat i mieszka w Anglii z mamą. Widywał go kilka razy do roku. Odetchnął głęboko. Położyła mu rękę na ramieniu.
S: Ta praca wszystko schrzaniła...- Dalszą drogę do pracy odbyli w ciszy. Nie mieli ochoty na rozmowę. Czasami cisza bywa lekarstwem. Wpatrywała się w szybę. Zauważyła samotnego chłopca na ławce w parku. Miał spuszczoną głowę. Wyglądał na smutnego.
K: Zatrzymaj się.- Poleciała policjantowi. Uczynił jak poprosiła. Wysiedli z auta. Kobieta rozglądnęła się po okolicy. Przewiesiła odznakę przez szyję.
K: Trzeba się nim zająć. - Zwróciła się do partnera. Pokiwał twierdząco głową. Zbliżyli się do chłopca.
S: Co tutaj robisz sam?- wypalił do dziecka. Chłopczyk się wzdrygnął. Kate zgromiła wzrokiem mężczyznę za brak taktu. Usiadła obok niego.
K: Nie bój się nas. Jesteśmy z policji. Widzisz?- Pokazała mu odznakę.
K: Jak się nazywasz?- Zapytała łagodnie.
Ch: Michel Walker.
K: A powiesz mi Machel ile masz lat i dlaczego tutaj siedzisz sam? Zgubiłeś się?
M: Mam osiem lat. Czekam na mamę.
S: A gdzie jest twoja mama? Może jej poszukamy?- Włączył się do rozmowy.
M: W pracy... Nie wiem gdzie pracuje... Uciekłem babci, żeby znaleźć mamę... Mam kłopoty? Zamkniecie mnie?- Popatrzył w oczy Kate.
K: Nie pójdziesz do więzienia, ale masz kłopoty. Wiesz, że nie wolno uciekać?
M: Wiem... Przepraszam...- Spuścił głowę.
S: Babcia musi się o ciebie bardzo martwić.
M: Babcia, spała jak wychodziłem...
S: Dawno wyszedłeś?
M: Jakąś godzinę temu.- wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Kate. Oddalił się od nich. Chwycił za krótkofalówkę, żeby sprawdzić, czy zgłoszono zaginięcie chłopca. W tym samym czasie, kiedy Spencer sprawdzał dziecko, Kate postanowiła go zagadać.
K: Pamiętasz adres do domu?
M: Tak. Głowackiego 3/123. Bronowice.
K: Świetnie. Odwieziemy cię i porozmawiamy z twoją babcia i mamą. - Wrócił do nich Spencer.
S: Mama już została poinformowana i jedzie do domu. - Zaprowadzili chłopca do auta. Jadąc Kate nie dawało spokoju, czemu chłopiec poszedł szukać mamę, skoro wiedział, że idzie do pracy. Coś jej tutaj nie pasowało.
K: Michel... Powiesz mi, dlaczego poszedłeś za mamą, skoro wiedziałeś że idzie do pracy?
M: Bo mama dużo pracuje i ciągle jej nie ma w domu!- Oburzył się. Rozumiała. Tęsknił za zapracowaną mamą.
S: A tata?
M: Nie mam taty.- Spencer popatrzył na chłopca w lusterku. Podjeżdżając pod blok zauważyli straszą panią, która płakała i młoda kobietę. Dreptała niespokojnie.
M: Mama!- Krzyknął i wybiegł z auta. Policjanci podeszli do kobiet, które ściskały chłopca i oglądały go.
K: Komisarz Kate Stone i mój partner Nadkomisarz Spencer Rodrigues. Znaleźliśmy Michela samotnego w parku Jordana.
Bab: Coś ty tam sam robił?!- Krzyknęła.
Mam: Mogła ci się stać krzywda. Tyle razy ci mówiłam, że nie wolno się oddalać od domu! Tak bardzo się bałam o ciebie!- Przytuliła chłopca. Policjanci czekali aż kobiety się uspokoją. Chwilę to zajęło. Spencer w końcu nie wytrzymał i głośniej odchrząknął.
S: Możemy z panią porozmawiać?
Mat: Tak.- Odeszli na bok.
K: Wie pani, co mogło się mu stać?
Mat: Wiem... Pracuję na dwie zmiany. W sklepie spożywczym, a wieczorami jako barmanka... Jesteśmy sami w trójkę. Nie mam od nikogo pomocy...- Kate rozumiała o czym mówi zapłakana kobieta. Sama czuła się podobnie ze wszystkim sama na głowie.
S: Tym razem dajemy pani pouczenie i ostrzeżenie, ale następnym razem powiadomimy kuratora. Nie może być tak, że dziecko samo się pałęta po Krakowie...
Mat; Rozumiem... Zajmę się wszystkim! Obiecuję i dziękuję!- Pożegnali się z rodziną.
S: Mamy dopiero początek dnia, a już się dzieje.
K: Taka praca partnerze! Ale dobrze, że to tak się skończyło. Dobra robota! Stawiam obiad.
S: Teraz się rozumiemy!


Komentarze