Rozdział 4.

23.06.2017

Umówiła się z partnerem, że będzie czekać na niego przed wejściem do komendy. Oparła się o kamienną ścianę. Była sporo przed czasem, ponieważ nie mogła wysiedzieć w domu. Patrzyła na przejeżdżające samochody spod okularów przeciwsłonecznych. Była bardzo zamyślona. Starała się poukładać sobie wszystko w głowie. Ostatnio ciągle chodziła zamyślona. Miała problem ze skupieniem się. Popatrzyła zaciekawiona na auto parkujące. Znała je doskonale. Wyprostowała się. Nie mogła uwierzyć, że właśnie podchodzi do niej uśmiechnięty Billy White. 
B: Kopę lat!- Rzucił z uśmiechem. Patrzyła na niego i nie mogła nic wydusić z siebie. 
B: Zaskoczona?- Dalej się uśmiechał. Pokiwała twierdząco głową. 
K: Co ty tutaj robisz?- Wykrztusiła z siebie. Widział jej zakłopotanie, ale widział również jej zmęczeni, które jak zawsze starała się ukryć. 
B: Mam sprawę do Nata i do chłopaków z narkotykowego. A ty co robisz przed komendą?
K: Czekam na Spencera.- Teraz on pokiwał głową. Przyglądał się jej chwilę. Coś się w niej zmieniło. Nie potrafił powiedzieć co, ale czuł że jest coś na rzeczy. Dalej miała ciemne włosy, chociaż jak ją widział ostatni raz miała je do ramion a teraz są znacznie dłuższe. Ubiór nic się nie zmienił, poza tym że na dłoni dostrzegł obrączkę. Chwilę się na nią patrzył, po czym odwrócił wzrok. Ściągnęła okulary. 
K: Miło cię widzieć.- Powiedziała łagodnie i ze szczerym uśmiechem. Popatrzył w jej ciemne jak węgiel oczy. Dostrzegł w nich błysk. Jej oczy zawsze były zagadką. Odpowiedział uśmiechem.
B: Ciebie też, Kate. 
K: Dobrze ci z zaroście.- Pochwaliła go. Czyli ona też zauważyła u niego zmiany. Ciekawiło go czy dostrzegła bliznę nad okiem. Przecinała mu brew. Była za dobra policjantką, żeby nie zauważyć. Cieszył go fakt, że też mu się przyglądała.
B: Tak myślisz?
K: Zdecydowanie. 
B: Jak sobie radzicie? 
K: Jest ciężko... Brakuje nam ludzi... Odkąd Josh odszedł...- Urwała. Oboje wiedzieli co się stało Joshowi... Podobno potrąciło go auto... ale nikt nie wierzył w przypadek, tym bardziej, że nie znaleziono sprawcy, a ona prowadził sprawę pobicia w klubie gogo, która przybrała dość agresywny obrót. 
B: Rozumiem... Muszę już iść...- Zobaczył w oddali, że zbliża się do nich Spencer. Nie miał ochoty z nim rozmawiać.
K: Trzymaj się White.
B: Ty też, może jeszcze się spotkamy.- Puścił jej oko i wszedł do ramy. Koło niej stał już partner. 
S: Czy ja dobrze widziałem Whita?
K: Tak.
S: Naprzykrzał ci się? Zrobił ci coś?- Zapytał z troską w głosie. 
K: Nie, tylko rozmawialiśmy.
S: Co on tutaj robi?
K: Ma jakąś sprawę do narkotykowych. - Odpowiedziała spokojnie. Przypatrzył się jej. 
S: Uważaj na niego. Już raz cię skrzywdził...- Zmarszczyła brwi. 
K: To było prawie 5 lat temu, Spencer. Nie musisz się martwić. - Ucięła temat i ruszyła przed siebie do biura. Dogonił brunetkę na schodach i wyrównał z nią krok. Wchodzą do ich pokoju zamknął za nimi drzwi. Policjantka usiadła przy swoim biurku i przeglądała pocztę i maile. Spencer przekrzywił głowę. Wiedział, że to dla niej trudne. Zżyli się przez te prawie 5 lat jak to powiedziała. Była nie tylko jego partnerką, ale i przyjaciółką. Świetnie mu się z kobietą pracowało. Lubił jej poczucie humoru i jej męża. 
S: Kate, możemy porozmawiać?- Uniosła głowę znad monitora. 
S: Proszę...- Dodał po chwili. Kiwnęła głową i oderwała się od papierków.
K: Słucham.- Założyła ręce na piersi. 
S: Wiesz jaka bardzo tęsknie na swoją żoną i synem... Zwłaszcza jak widzę ciebie z Heyley, czy Nata z chłopakami to dociera do mnie ile przeoczyłem w życiu mojego syna... i wiem, że tych lat już nigdy nie nadrobię... nie chcę go stracić... Muszę wyjechać do Anglii i zawalczyć o Elizę i młodego. Za długo byli sami... Nie dam jej rozwodu. Chcę ją odzyskać... Chcę moją rodzinę... Nawet jeżeli wiąże się to z moim wyjazdem i porzuceniem służby. Chcę to dla nich zrobić. To moja rodzina. Dlatego rozmawiałem z Natem i z ciężkim sercem dał mi urlop roczny na podratowanie zdrowia...- Popatrzył na skupioną Kate. Nawet nie drgnęła. Analizowała każde jego słowo.
K: Kiedy wyjeżdżasz?
S: W piątek, mam samolot. Kate, chciałbym ci podziękować za te 5 lat. Byłaś moją najlepszą partnerką. Jesteś moją przyjaciółka. Cieszę się, że mogliśmy razem pracować. Z nikim tak dobrze mi się nie robiło ja z tobą. Tyle razem przeszliśmy... Dziękuję, że mi zaufałaś i że mogę na ciebie zawsze liczyć. Dziękuję, że mnie ochraniałaś i że mogłem ci zaufać. - Miała łzy w oczach. Nie sądziła, że to pożegnanie. Podeszła i go przytuliła. Poklepała go po plechach. 
K: Robisz dobrze partnerze. Rodzina jest najważniejsza. 
S: Tak sądzisz?
K: To najlepsza decyzja jaką mogłeś podjąć. - Oderwała się od niego. 
K: Jedź i ich odzyskaj. 
S: Dziękuję. 
K: To ja dziękuję za to, że chciałeś być moim partnerem, za to że byłeś moimi plecami i wsparciem w trudnych chwilach. Dziękuję, że się mną opiekowałeś. Mam nadzieję, że się niedługo zobaczymy. - Otarła łzę. Spencer podał jej chusteczkę. Zaśmiali się. 
K: Nawet teraz się uzupełniamy. 
S: Nawet teraz...- Przytulił ją. 
S: Mam jeszcze do ciebie prośbę. 
K: Jaką?- Patrzyła na niego uważnie. 
S: Dokończysz moje raporty?- Mina jej zrzedła. Zaśmiał się głośno. 
S: Żartuję. Stary ma już wszystko na biurku... Żałuj, że nie widzisz swojej miny.
K: Bez uzupełnionych raportów byś nigdzie nie pojechał. Ja bym ich nie kończyła, mam za dużo swoich papierków. 
S: Zane ma rację.- Patrzył na nią rozbawiony. 
K: Niby w czym?
S: W tym, że jesteś jędzą.- Zaśmiała się. 
S: Dobra, ale teraz tak na poważnie to, zajmiesz się mieszkaniem moim? Zostawię ci klucze i od czasu do czasu zaglądnij tam, ok?
K: Pewnie, będę odbierać pocztę i wietrzyć. Ale pod jednym warunkiem.
S: Jakim?
K: Odwiozę cię na lotnisko z Heyley. 
S: Pewnie, dziękuję za wszystko. 
K: Ja też, partnerze. - Poklepała go po ramieniu. 

Komentarze