Rozdział 6.

30.06.2017


K: Zakopane...- Kpiąco powiedziała pod nosem, rąbiąc kawałek drewna. Przyjechała w odwiedziny do córki, która została u babci na tydzień, a musi rąbać drzewo na opał. Otarła ręką czoło. Była dopiero godzina 11 a z niej już lał się pot. Przeklinała pod nosem kolegów Zana, którzy zaoferowali pomoc a nie dotrzymali słowa, ponieważ leczyli kaca od kilku dni... Westchnęła i wzięła do ręki siekierkę. Kolejny zamach i kolejne rozcięte drewno i tak kilka razy z rzędu. Mogła rozładować napięcie na pniach, które ciągle się w niej kłębiło. Brakowało jej męża. Bez Zana czuła się samotna i obarczona wszystkim, do tego wyjazd Spencera nie polepszył sytuacji w pracy. Dostała młodego policjanta do pary, ale nie szło im najlepiej. Musiała go wszystkiego uczyć i ciągle kontrolować. Nie ufała mu. Nie potrafiła się do niego przekonać. Jeszcze to ciągłe zmęczenie i brak sił. Musiała z nim walczyć. Nie wiedziała, że od dłuższej chwili przygląda się jej Billy. Widział doskonale jej ogromne zmęczenie i zastanawiał się, czemu sama wykonuje taką pracę. Patrzył na jej ciało. Włosy miała spięte w kok, co było dla niego nowością. Zawsze miała albo kucyk, albo rozpuszczone. Zastanowił się i doszedł do wniosku, że raz ją widział w upiętych włosach na potrzeby śledztwa. Miała na sobie Oliwkowy top i krótkie ciemnoniebieskie jeansy. Kolory u niej też były nowością. Musiał przyznać, że zmieniła się przy Zaneie. Codziennie w pracy może i wygląda tak samo, ale poza nią używa innych barw. Zauważył również jej chude ramiona. Łopatki jeszcze nie odstawały, ale obojczyki miała mocno widoczne. Postanowił przerwać ciszę. 
B: Czemu sama rąbiesz drzewo?- Zawołał za ogrodzenia domu. 
K: Zana koledzy mnie wystawili... Mieli pomóc ale schlali się...- Odpowiedziała nie odwracając się.
B: Ale po co ci drewno w środku lata? - Przekrzywił zaciekawiony głowę.
K: W domu nie może być zimnej wody i trzeba czymś nawet w lecie zagrzać wodę...- Dopiero teraz wyprostowała się i odłożyła siekierkę na bok. Dotarło do policjantki, że prowadzi rozmowę z Billym.
K: Billy!- Odwróciła się i idąc do bramki poprawiła włosy. Otworzyła mu i gestem zaprosiła. Nie protestował.
K: Co ty tutaj robisz?- Zaśmiał się.
B: Kolejne nasze spotkanie,a ty znowu pytasz o to samo. Przyjechałem, bo mam sprawę do ciebie a nie dawałaś znać.
K: Zapomniałam. - Ziewnęła nie mogąc się powstrzymać. 
B: Dlatego za zgodą Nata tu jestem.- Zmarszczyła brwi, starając się maksymalnie skupić. Były partner poszedł do siekierki. 
B: Spokojnie, zanim jednak porozmawiamy to pozwól, że ci pomogę z tym drewnem a ty w tym czasie odpoczniesz i się zdrzemniesz.- Widział, że chce zaprotestować, więc ją ubiegł. 
B: Kate, jesteś zmęczona, masz dziecko więc powinnaś chociaż na chwilę odpocząć, żebyś miała siłę się zajmować domem i dzieckiem. Pokaż mi gdzie mam poskładać później drewno i idź.- Była zaskoczona jego gestem, ale i również bardzo zmęczona. Wyjechała z Krakowa o 7 rano, żeby uniknąć korków, tym samym spała około 4 godzin. Kiwnęła głową. Miała mętlik, czy powinna ufać byłemu partnerowi ze względu na to co było kiedyś, ale padała z nóg. Pokazała mu drewutnię i przyniosła ubranie robocze męża. Podziękował i się przebrał. Postawiła jeszcze mu wodę i tackę z owocami. 
K: Będę po drugiej stronie ogrodu. Jakbyś czegoś potrzebował to daj znać.- Patrzył na nią. Chiała odejść, ale się zatrzymała.
K: Co to za interes?
B: Jak odpoczniesz to pogadamy. Teraz nie kontaktujesz za dobrze.- Posłał jej uśmiech. 
B: Mam nadzieję, że nie będę wam przeszkadzał?- Dodał rozglądając się. 
K: Oprócz mnie nie ma nikogo. Mama z małą pojechały gdzieś na wycieczkę, a ja chciałam zrobić jej niespodziankę. Nie przejmuj się. - Machnęła ręką. Zabrał się do pracy. Szło mu dobrze. Stała i patrzyła na jego plecy. Wyczuł jej spojrzenie i się odwrócił. Uciekła wzrokiem.
B: Miałaś odpoczywać, a nie patrzeć mi się na ręce. 
K: Billy, dziękuję. - Blado się uśmiechnęła i zniknęła w ogródku. Na początku nie mogła się usadowić w leżaku i ciągle zerkała za krzaków jak idzie Billemu. Zastanawiała się co takiego ważnego ma jej do powiedzenie, że aż pofatygował się do Zakopanego. Ziewnęła kilka razy i zamknęła oczy. Była wdzięczna za tę odrobinę luksusu. Czuła świeże powietrze. Wiatr otulał jej zmęczoną twarz. Zasnęła. W tym czasie Billy dokończył rąbać pokaźną ilość drewna. Zrobił sobie przerwę. Usiadł na schodach i upił duży łyk wody. Patrzył na dom. Posiadłość była murowana z dodatkami drewnianymi. Wszystko zachowane w stylu góralskim. Zdobienia w drewnie były ładne. Musiał przyznać, że Stone ma piękny dom ze sporym ogrodem. Zastanawiał się, czy Kate kosiła trawę. Odłożył wodę i postanowił pochować sprzęt do garażu. Drzwi były otwarte, wchodząc zobaczył czarne audi. Był pewny, że to Zana. Obszedł pojazd. Skóra, nawigacja, kamerka. Bardzo zadbane. Poczuł ukłucie zazdrości. On miał Opla Insygnię. Było to nic w porównaniu z jego audi a5. Położył na blacie narzędzia. Rozmasował ramiona i wziął się za przenoszenie drewna. Zerknął za zegarek. Kate śpi już 3 godziny. Nie miał serca jej budzić. Wiedział, że sen jest kobiecie bardzo potrzebny. Spojrzał na pomieszczenie. Gołym okiem widać było, że brakuje mężczyzny. Pomieszczenie było zagracone. Postanowił, że za ten czas posprząta, żeby Kate miała lepszy dostęp do drewna. Drewutnia powoli stawała się bardziej funkcjonalna. Mógł w końcu poukładać drewno. Niosąc kolejną partię, zauważył mamę Zana i wesoło skaczącą dziewczynkę. Przystanął. Kobieta się wystraszyła.
D: Kim pan jest!? I co pan robi u nas w domu?! Gdzie jest Kate?!- Krzyknęła i rozglądnęła się. 
B: Spokojnie Pani Diano.- Cofnęła się za bramką.
D: Znamy się!?
B: Nadkomisarz Billy White. Jestem byłym partnerem Kate.- Odłożył na trawę drewno i sięgnął do złożonych spodni. Wyciągnął odznakę i jej pokazał. Zobaczył dziewczynkę, która wspięła się na murek. I patrzy na odznakę. 
H: Jest prawdziwa babciu.- Uznała niczym ekspert. Diana zerknęła na wnuczkę. 
D: Tak mówisz?
H: Mama ma taką samą. Znam się na tym.- Billy się uśmiechnął do niej. Dziecko przyglądało mu się uważnie. Obserwowała każdy jego ruch. 
H: Nie znam go.- Skwitowała ze szczerością Kate. 
D: Heyley! Nie wolno mówić na ty starszym.- Pouczyła wnuczkę.
B: Nic nie szkodzi.- Wtrącił się i otworzył im furtkę. Kobieta oddała mi odznakę. Dziewczynka za to okrążyła go w kółko. 
H: Gdzie ma pan broń?
B: Dziś nie muszę jej mieć przy sobie.- Starał się nie roześmiać, widząc jej przesłuchanie. Miał okazję się małej przypatrzeć. W skrócie kopia Kate. Długie brązowe włosy i ciemne brązowe oczy. Jednak charakter miała Zana. Była po nim niezwykle pewna siebie i miała jego kpiący uśmiech. Po obojgu za to była wygadana i odważna. 
D: Gdzie Kate?
B: Śpi, na leżaku. Przepraszam, że Panią wystraszyłem. Kate mnie wpuściła.- Kiwnęła głową. 
B: Walczyła z rąbaniem drewna, więc pozwoliłem sobie pomóc. Była bardzo zmęczona. Śpi już 4 godzinę. 
D: Biedna... Jest taka zapracowana... Jest pan głodny?- Uśmiechnął się.
B: Nie powiem, bo zgłodniałem. 
D: Zapraszam na obiad, będzie do pół godziny. Za ten czas, Heyley pokaże gdzie jest łazienka i poda ręcznik, będzie mógł pan zmyć z siebie trociny. A Kate niech sobie jeszcze chwilę pośpi.- Podziękował i szedł za mała Kate. Wprowadziła go do wnętrza domu. Rozglądał się dyskretnie. To są właśnie nawyki pracy w policji, nawet w gości musi się zapoznać z terenem. Czuć było w domu obecność dziecka. Wszędzie były zabawki. Widać, że Heyley jest oczkiem w głowie wszystkich. Zastanawiał się jaką mamą jest Kate. Sama ze swoją nie miała dobrego kontaktu. Miał okazję poznać kiedyś jej mamę. Nie miał o niej najlepszego zdania. 
H: Proszę.- Podała mu ręcznik. 
B: Bardzo dziękuje. - Po 10 minutach czuł się jako nowo narodzony. Zerknął na swoje obicie w lustrze. Idąc za zapachem wszedł do kuchni. Heyley rysowała nucąc piosenkę, a babcia gotowała. Odchrząknął. Obie podniosły głowy. 
D: Proszę usiąść i odpocząć. - Dziewczynka przesunęła się i poklepała miejsce. Posłusznie wykonał jej polecenie. 
B: Co rysujesz?- Zagadał. Nie potrafił prowadzić rozmowy z dzieckiem.
H: Jednorożca.- Odparła. Zastanawiał się, czy to na pewno córka Kate i Zana. Miała inne upodobania niż rodzice. 
B: Będzie cały różowy?
H: Nie! Będzie tęczowy!- Odparła śmiejąc się. Diana odwróciła się i zaśmiała. 
D: Etap jednorożców i kucyków. Wie pan, księżniczki i te sprawy.- Zaśmiał się.
H: Znasz mojego tatę?- Wypaliła. 
D: Heyley! Co ci mówiłam nad zwracaniem się do starszych!
H: Przepraszam...
B: Znam, mieliśmy okazję się poznać i współpracować ze sobą.- Starał się wybrnąć z niezręcznego pytania. 
H: Tata jest teraz misji. Bardzo daleko. Jest żołnierzem.- Nie odrywała się od kolorowanki. Diana popatrzyła na Billego. Miała wszystko wypisane na twarzy. Heyley bardzo tęskniła za Zanem. Zrobiło mu się szkoda dziecka, pomimo że nie cierpi Stona. 
D: Heyley, idź obudź mamę, zaraz będzie obiad.- Poleciała dziecku. Wybiegła z kuchni. Zostali sami. 
D: Przepraszam... Heyley tęskni za Zanem... Nie może się doczekać jego powrotu. 
B: Nie szkodzi. 
D: Dziękuję, że pomoc. Kate dawno nie miała chwili odpoczynku. Ciągle tylko pracuje, jest zawalona obowiązkami i do tego jest sama. - Kroiła pieczeń. Pozwolił jej mówić. Liczył, że dowie się czegoś więcej.
D: Mam ochotę rozszarpać Zana, za to że je zostawił. Podobno to już jego ostatni wyjazd do Afganistanu... Pojechał jako szkoleniowiec tamtejszych wojsk. On się tam naraża, Kate jest przepracowana chociaż udaje że tak nie jest, a mała tęskni za rodzicami. - Przerwała, bo w drzwiach stanęła Kate. 
K: Jednak, mi się nie śniło, że jesteś.- Ziewnęła.
B: No, jednak nie.- Zaśmiali się.
K: Ogarnę się szybko i wracam do was. White masz przechlapane za to, że tyle spałam!- Krzyknęła odchodząc
H: Upsss. Mama tak zawsze mu do taty jak ma kłopoty.- Zaśmiała się.
B: Mam duże kłopoty?- Nachylił się do Heyley i szepnął tak, żeby nikt nie słyszał.
H: Nie! Oni tak tylko żartują! Wystraszyłeś się?- Śmiała się głośno.
B: Bardzo!- Złapał się za serce i udawał wystraszonego. - Dziewczynka miała zaraźliwy śmiech i wszyscy w kuchni się śmiali. 
H: Co z ciebie za policjant wujku! - Skwitowała go i czar jej prysł. Kąśliwa jak Zane pomyślał. 
K: No własnie! Co z ciebie za policjant jak się boisz!?- Przytuliła mocno do siebie córkę. Nie mógł od nich oderwać wzroku.
K: Męczyłaś bardzo gościa?
H: Tylko troszeczkę mamo...- Połaskotała ją i pocałowała w głowę. Diana przygotowała za ten czas stół w jadalni. 
D: Zapraszam wszystkich na obiad!

Komentarze