Rozdział 7.

30.06.2017

Usiedli wygodnie na tarasie. Policjanta wyglądała na wypoczętą. Znikły worki pod oczami, lekko wrócił kolor na jej twarzy. Czuła się rześko po drzemce i prysznicu. Przebrała się. Znikł oliwkowy top. Został zastąpiony popielatym podkoszulkiem z dużą kieszenią. Włożyła część za spodenki. Miała również pomalowane oko tuszem. Wyglądała świeżo i tak też się czuła. Patrzyła na byłego partnera. Nie sądziła, że będzie z nim jeszcze kiedyś pić lemoniadę i to u niej w ogrodzie. Również wyglądał dobrze. Dostrzegła bliznę nad okiem i zarost. Pasowały oba elementy do niego. Był wysportowany. Widać było z pod rękawa koszulki umięśnimy bark i ręce.
K: Raz jeszcze dziękuję za dziś.
B: Nie ma sprawy. To nic wielkiego.
K: Może dla ciebie... Ja mogłam w końcu chwilę odpocząć.- Wzięła głęboki oddech i wypuściła głośno powietrze.
B: Powiedz, mi jak sobie radzisz z tą sytuacją? Tylko szczerze, bo wiesz że rozpoznam kłamstwo.- Popatrzyła mu w oczy.
K Nie radzę sobie...- Uciekła wzrokiem. Widział, że jest jej wstyd.
B: Nie obwiniaj się... Przecież ta sytuacja to nie twoja wina... Strasz się jak możesz. Heyley bardzo cię kocha i widziałem jak ty mocno ją kochasz. Świetna dziewczynka. - Rozweseliła się jak wsponiał o dziecku.
K: Tak sądzisz?
B: To jest twoja mała kopia... Szkoda tylko, że ma Stona charakter... - Prychnęła i się zaśmiała.
K: Wszyscy mówią, że wygląda jak ja... Ale jeszcze nikt głośno nie przyznał, że ma charakter po Zanie.
B: Dlaczego wyjechał?- wypalił bez ogródek.
K: Dostał rozkaz i dobrą propozycję pieniężną. Chciał się jakoś pożegnać z wojskiem i kolegami.
B: Odchodzi?
K: Podobno.- Upiła lemoniady.
B: A kiedy wraca?
K: Na dniach, ale nie mam od niego za dużo wiadomości. Mają tam tragiczną łączność. Za dużo nie rozmawiamy. - Skrzywiła się.
B: Nie możesz być z tym wszystkim sama. Powinien sobie zdawać sprawę. Nie może tak ryzykować mając żonę i dziecko.- Była w szoku, że mówi o Zanie w krytyczny sposób ale bez agresji. Zmienił się i zrobił się bardziej stonowany. Podobało się jej to.
K: Na pewne rzeczy Billy nie mamy wpływu. Dlatego muszę zakasać rękawy i radzić sobie. Powiedz mi co cię sprowadza aż do Zakopanego?- Sprytnie zmieniła temat. Billy znał zagrywki policjantki i pozwolił jej na to.
B: Mam tak na prawdę dwie sprawy i nie bardzo wiem od czego zacząć.- Poprawiła się i skupiła na nim swoją uwagę. Chwilę zbierał myśli. Dała mu czas. Wiedziała, że coś jest narzeczy, bo zawsze szukał odpowiednich słów jak coś się działo.
B: Jak ci się pracuje z nowym partnerem? Słyszałem, że Spencer wyjechał.
K: Szczerze? To tragicznie. Nate wie, że się z nim męczę, ale nie ma nikogo innego. A poza tym, mu nie ufam.- Padło słowo klucz. Nie ufała nowemu policjantowi. Każdy policjant wie, że najważniejsze to ufać partnerowi, bo to z nim jesteś prawie cały czas i to on cię osłania w razie potrzeby.
B: A mi być ponownie zaufała?- Badała go wzrokiem.
K: To znaczy?
B: Zaproponowałem Nateowi, że mogę wam pomóc do momentu kiedy nie stworzycie nowego zespołu. Nate przystał na propozycję, ale pod warunkiem, że ty się zgodzisz. Chce, żebym był twoim partnerem. - Była zaskoczona. Przygryzła wargę. Nie wiedziała co powiedzieć. Zastanawiała się, czy jest w stanie puścić w niepamięć to co się stało 5 lat temu. Myślała dłuższą chwilę i doszła do wniosku, że prędzej zaufa Whitowi po raz drugi niż nowemu, który nie słucha jej poleceń i nie potrafią się zintegrować. Musi również myśleć o dziecku. Nie może pracować z kimś kto ją naraża na niebezpieczeństwo i jej nie chroni. Teraz nie może już być egoistką. Już nie jest tą samą Kate co kiedyś.
K: Spróbujmy.
B: Jesteś pewna?
K: Tak. Chcę być twoją partnerką. Zapominamy o przeszłości i lecimy do przodu White.- Uśmiechnęła się. Odwzajemnił jej gest.
B: Dziękuję za szansę.
K: Tylko jej nie zmarnuj. - Ostrzegła go. Kiwnął głową twierdząco i poprosił, żeby chwilę poczekała. Poszedł d auta i wrócił z aktami. Zamarła.
B: Druga sprawa jest taka, że kolega z służby więziennej do mnie dzwonił.- Urwał i dał jej czas.
K: Po co?
B: Kilka razy usłyszał w rozmowie więźniów twoje nazwisko. Zaciekawiło go to, bo wiedział że razem pracowaliśmy i dał mi cynk.
K: Co mówili!?- Zdenerowała się.
B: Kate spokojnie...
K: Mam córkę, jestem sama. Jak mam być do cholery jasnej spokojna!? Powiesz mi!?- Mówiła przez zaciśnięte zęby. Teraz rozumiała Nate zgodził się na Whita, żeby ją ochraniał i miał ktoś dobry na nią oku jak nie ma Zana ani Spencera.
B: Kate..
K: Po to byłeś ostatnio na Stalowej? Powiedzieć Natowi, a ten się wystraszył i chce żebyś mnie niańczył?- Mówiła zirytowana. Nic nie powiedział. Uznała to za tak. Była przerażona. Jest sama z dzieckiem. Teraz jest zdana tylko na siebie i jak się okazuje Whita. Pozwolił jej dać upust emocjom. Rozumiał, że jest wystraszona. A w dalszej części nie miał lepszych wiadomości. Poczekał aż się uspokoi.
K: Przepraszam... Po prostu... - Nie skończyła.
B: Nic nie mów... Rozumiem.
K: Muszę myśleć trzeźwo i nie dawać się ponieść emocjom.
B: Jestem z tobą i masz moje wsparcie. Jak tylko dowiedziałem się o tym to pognałem na Stalową do Nata. Opowiedziałem mu o całej sytuacji. Długo z nim rozmawiałem i sam mi opowiedział o sytuacji w waszym zespole. Opowiedział mi o Spencerze i o twoim nowym partnerze. Nate wie, że mu nie ufasz. Dlatego zaproponowałem współpracę, żebyś czuła się bezpiecznie. Nie chciałem nic robić za twoimi plecami dlatego przyjechałem.
K: Dobrze, zgadzam się na wszystko. - Imponowała mu zmiana kobiety w odpowiedzialną matkę. Była teraz pewna swoich słabości. Potrafiła ściągnąć maskę twardej.
K: Co wiesz?
B: Mówili o jakimś zleceniu, od gościa z ksywką której nie mamy w bazie. Chłopaki z więziennej też nie kojarzą typa. Mają popytać w innych więzieniach, a ja rozesłałem do wszystkich komend pytanie o gościa.
K: Jaka to ksywka? Może ja znam?
B: Zero. - Milczała. Zastanawiała się nad tym, ale w głowie miała czarną dziurę.
K: Nie znam. A kto o mnie mówił?
B: I tu jest kolejna zła informacja. - Skrzywiła się.
B: 3 ludzi Sroki, których zamknęliśmy, 1 od Czachy i 2 niepowiązanych z tobą. - Jęknęła. Była przerażona. Patrzyła na niego wielkimi oczami.
K: Co... Co mówili?- Wyjąkała.
B: Mówili o pieniądzach i że Zero dobrze im płaci... i jak wyjdą i mają się z nim skontaktować.
K: Kiedy wychodzą?
B: Nie prędko... Mają jeszcze po 2-4 lata. -Odetchnęła. Pokazał jej ich zdjęcia, a ona opowiedziała mu o koszmarze, który ją dręczył od dłuższego czasu.  Zrobiła notatki w swoim notesie. wspólnie ustalili co wiedzą. Dogadali się, co muszą sprawdzić i z kim porozmawiać.
K: Muszę ich odwiedzić w więzieniu.
B: Zapomnij. Na razie lepiej jak nie wiedzą, że mamy ich na celowniku. Może coś jeszcze chlapną przy moim kumplu. Nikt oprócz niego o tym nie wie. Wiesz, że w pierdlu szybko rozchodzą się wieści i niektórzy szpicle współpracują z gangusami. - Przyznała mu rację.
B: Kate, trzymam rękę na pulsie. Jak uznam, że należy wkroczyć to zrobię to i porozmawiam sobie z nim, ale jak na razie to tylko rozmowa. Nie możemy nic zrobić.
K: Wiem, dziękuję że chcesz mi pomóc.
B: Nie ma za co... Mam wobec ciebie dług wdzięczności. I chciałem jakoś cię przeprosić za tamto...
K: Nieważne Billy, było i minęło... Czasu nie cofniemy, każdy z nas poukładał sobie życie...- Billy dodał w  myślach, że nie każdy bo on dalej o niej myśli. Zerknął na telefon. Było po 18. Wstał.
B: Muszę jechać. Zahaczę o Stalową i dam znać Natowi. Nie martw się. Na razie to tylko rozmowa więźniów. - Odprowadziła go do samochodu. Wsiadł do pojazdu.
B: Miło było spędzić z tobą czas. Zmieniłaś się.
K: Ty też Billy. - dobiegła do nich Heyley i wręczyła Billemu rysunek.
H: Narysowałam ci wujku twoją odznakę.- Popatrzył na obrazek.
B: Jak zapomnę swojej to użyję twojej i nikt się nie zorientuje nawet! Wygląda jak oryginał! - Pochwalił wypociny dziewczynki. Była dumna ze swojego dzieła.
K: I tak oto stałeś się wujkiem. - Pogłaskała córkę po głowie.
B: Jestem zaszczycony!- Pomachał im i odjechał. Chwyciła Heyley za rękę i zaprowadziła do domu. Oglądały "Mulan" chyb po raz steny. Dziewczynka zasnęła wtulona w Kate. Przeniosła ją do pokoju i ułożyła do snu. Diana stała w progu i obserwowała czułości Kate.
K: Tutejsze powietrze działa na nią kojąco.
D: Nie tylko na nią. Chodź, zaparzyłam kawę. - Piły w ciszy. Policjantka wiedział, że teściową zżera ciekawość i zaraz wybuchnie. odliczała w myślach.
D: Miły ten twój kolega.- Zagaiła. Nic nie opowiedziała tylko patrzyła w oko.
D: Dlaczego przestał być twoim partnerem?
K: Stare dzieje... Ale dziś się dowiedziałam, że wraca i będzie znowu moim partnerem.- Nie miała ochoty opowiadać o przeszłości.
D: Polubiłam go. Jest bardzo pracowity i miły. Posprzątał nam cała drewutnie. - Kate wyszczerzyła oczy.
K: Naprawdę?
D: Tak. Teraz jest dużo lepiej. Musisz mu podziękować.
K: Tak zrobię!- Uśmiechnęła się.
D: Zane go zna?
K: Poznali się.- Opowiedziała spokojnie. Mama Zana śmiało mogła by być policjantką. Uwielbia zadawać dużo pytań i umie podejść. Kilka razy Kate wpadła w jej pułapkę.
D: A polubili się?
K: Nie za bardzo... Nadają na innych falach.- Diana wszystko zrozumiała. Poszło o Kate. Wiedziała, że jej syn jest zadziorny. Billy też na takiego wyglądał. dlatego pewnie się nie dogadali. A jeszcze jak weszła do tego kobieta. Całkowity konflikt interesów. Dania wiedziała, że Zane nie będzie zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
D: Uważaj...- Ziewnęła i sie pożegnała z policjantką. Kate na chwilę usiadła na ganku. Patrzyła w gwiazdy.
K: Gdzie jest? Potrzebuję cię...- Wyszeptała. Usłyszała dźwięk swojego telefonu. Liczyłam na wiadomość od Zana. Może udało się jej ściągnąć go myślami. Była znowu rozczarowana. Miała wiadomość, ale od swojego przełożonego.
N: Billy mi powiedział, że się zgodziłaś. Jak się trzymasz?
K: Daję radę. - Jak ze wszystkim dodała w myślach i weszła do domu.

Komentarze