8.07.2016
Kate pisała zaległy raport. Siedziała wygodnie w swoim fotelu. Patrzyła co chwilę na biurko Billego. Jeszcze go nie było. Zastanawiała się jak będzie wyglądała ich współpraca po długiej przerwie. Pisała o tym do Spencera. Kazał jej uważać. Zastanawiała się jak zareaguje Zane na te wieści. Jeszcze nie miała okazji mu powiedzieć, ponieważ wyjechał do jednostki pozałatwiać formalności. Miało to zająć mu 2-3 dni.
K: Znowu zostałam sama...- Westchnęła. W drzwiach stanął Billy. Przyglądał się partnerce. Znowu była ubrana na czarno. Ten kolor ją dodatkowo wyszczuplał, a to nie było konieczne. Miała rozpuszczone włosy i wymalowane oczy tylko tuszem. Patrzyła na niego. Pomachał jej.
K: Kiedy nauczysz się wypełniać raporty?- Zapytała kąśliwie. Uśmiechnął się i usiadł obok niej.
B: Pewne rzeczy się nie zmieniają?- Szturchnął policjantkę w ramię.
K: Najwidoczniej. Myślałam, że się nauczyłeś przez ten czas chociaż wypełniać papierki...
N: O widzę, że już jesteście. Jakaś kobieta na dole robi burdy. Twierdzi, że została napadnięta i pobita... Ktoś chętny?- Stał w progu. Partnerzy wymienili porozumiewawczo spojrzenia i kiwnęli głową.
B: Dawaj.- Chwilę później siedziała przed nimi zapłakana, ale bardzo atrakcyjna kobieta. Na oko była w podobnym wieku do Kate. Miała piękne duże niebieskie oczy, długie i lśniące blond włosy i bardzo miły głos. Ubranie świadczyło, że bardzo o siebie dba. Kate poczuła ukłucie zazdrości. Widziała jak Billy patrzy na kobietę. Jego wzrok utwierdził ją w przekonaniu, że blondynka jest bardzo atrakcyjna. Odchrząknęła i tym przywróciła zapatrzonego partnera do porządku. Podał kobiecie chusteczkę. Przetarła oczy i nos.
K: Pani imie i nazwisko.- Powiedziała krótko.
Kob: Lena Scott.
K: Adres zameldowania.
L: Zakopane, Do Samków 11, ale mieszkam w Krakowie Os. Dywizjonu 303 505.- Kate zarknęła na Billego. Jego wzrok pytał czy ją kojarzy. Pokręciła głową.
B: Opowie nam pani co się stało?
L: Mój chłopak mnie upokorzył... - Zacisnęła ręce w pięść. Była wściekła.
B: Może to pani rozwinąć.
L: On mi nie wierzy, że przyszłam na policję... A tu jednak. Ale go urządzę. -Policjanci próbowali połapać się w jej słowotoku.
K: Może pani nam wyjaśnić co się stało i kim jest pani chłopak, bo tak nie dojdziemy do niczego.- Kate była już lekko zirytowana. Billy uśmiechnął się pod nosem.
L: Mój chłopak, wyrzucił mnie z domu kompletnie bez niczego, kiedy chciałam wejść o domu po moje rzeczy to jego ochroniarze mnie popchnęli i upadłam. Zaczęli mnie wyganiać i pchać. Wszystko mnie boli... - Poskarżyła się.- Billego zaciekawił wątek ochroniarzy.
B: I co dalej?
L: Powiedział mi, że to koniec i mam się wynosić i zamienia mnie na młodszą... Siłą mnie wyrzucono z domu... Nie mam nic...
K: Ma pani dom z Zakopanem. -Zauważyła. Kobieta ją zmierzyła. Policjanta nic sobie z tego nie robiła. Mężczyzna widział w powietrzu napiętą atmosferę i chciał jakoś załagodzić sytuację.
B: Czym zajmuje się pani chłopak?
L: Ma swoje kluby i inne nieruchomości. W niektórych prowadzi kasyna.- Powiedziała z uśmiechem. Oboje zanotowali informację.
K: Jest pani pewna?
L: Przecież z nim mieszkałam i wiem o wszystkich jego machlojach. Boję się go. Dajcie mi ochronę.
B: To tak nie działa. W pierwszej kolejności musimy sprawdzić wiarygodność pani słów, jeżeli okaże się to prawdą to musimy wszcząć śledztwo, a pani będzie musiała oficjalnie zeznawać. A to nie będzie trwało tydzień.
K: Na ten moment ktoś z naszych ludzi pojedzie z panią po rzeczy. Prosimy, żeby pani nie mówiła nic o wizycie tutaj ani też o niczym o nam powiedziała.
L: Mam jeszcze dużo do powiedzenia.- Zaprotestowała. Nate wszedł do pokoju policjantów.
N: Macie wezwanie. - Zaczęli wstawać i zbierać się. Kate poprosiła innego policjanta o spisanie zeznań i pomoc kobiecie. Lena przy wyjściu złapała policjantkę za ramię.
L: Tylko tyle zrobicie? Zignorujecie mnie? Oni mnie pobili a chłopak zmuszał mnie do seksu. To mało?- Kate zrzuciła jej rękę z ramienia.
K: Posłuchaj. Możliwe, ze teraz ktoś walczy o życie i musimy jechać. Powiedziałam, że ktoś z tobą pojedzie i zbierze twoje informacje. Nie jesteś w sytuacji zagrażającej życiu, więc pozwól nam pracować. Sama wiedziałaś z kim się spotykasz i jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało. Na ten czas tylko tyle możemy zrobić.
L: Złożę na ciebie skargę.
K: Proszę bardzo.- Powiedziała groźnie przez zaciśnięte zęby.
L: Pani nazwisko?
K: Komisarz Kathrina Stone.-Zawołała przełożonego.
K: Pani chce na mnie złożyć skargę.- Machnęła mu ręką i pobiegła do auta. Billy ruszył, włączyła koguta. Czuła na sobie wzrok partnera.
K: Co?
B: Dojechałaś ją... Jestem pod wrażeniem.
K: Słyszałeś jak pierdzieliła? Nie wytrzymałam... Sama sobie jest winna. Co mamy zrobić? Wjazd na chatę gangusowi, tylko po to żeby ona sobie ciuszki zabrała.
B: Ale mimo to musimy się temu przyjrzeć.
K: Wiem... I obawiam się, że ona nas w coś wrobi...- Kobieta w tym czasie opowiadała w gabinecie Nata jak została potraktowana przez policjantów i co ją spotkało. Nate miał ochotę udusić Kate, że teraz on ma strupa na głowie. Nie miał pojęcia jak pocieszyć kobietę. Starał się jej wytłumaczyć raz jeszcze wszystko to czego dowiedziała się od jego kolegów.
L: Wie pan co? Robicie ze mnie idiotkę, a zwłaszcza ta policjantka. Mam was w dupie! Sama sobie poradzę, bez łaski!- Wychodząc z gabinetu wpadła na Zana. Minęła go. Atek popatrzy za nią.
Z: Lena!?- Krzyknął. Kobieta odwróciła się i popatrzyła na mężczyznę. W jednej chwili rzuciła mu się na szyję.
L: Zane! Tak się cieszę, że cię widzę! - Nate obserwował ich. Zane przeprosił kobietę i podszedł do Nata. Przywitał się z przyjacielem.
N: Znacie się?
Z: Stare dzieje.- Nate bacznie się mu przyglądał.
Z: Jest Kate?
N: Minąłeś się z nią. Wyszła chwilę temu. - Pokiwał głową.
Z: Może jakieś piwo w tym tygodniu?
N: Pewnie, zdzwonimy się. - Pożegnali się i żołnierz wrócił do blondynki złapała go pod rękę. Wisiała na nim i wesoło chichotała. Natowi nie spodobała się kobieta. Obserwował ich z okna. Chwilę pogadali, wymienili się numerami telefonów i Zane odjechał. Policjant odetchnął z ulgą. Czekał kilka godzin na powrót Kate i Billego. Musiał z nimi pogadać. Od progu ich było słychać. Przełożony miła otwarte drzwi.
N: Zapraszam do mnie. - Posłusznie weszli i usiedli.
K: Przepraszam za mój wybuch, ale nie wytrzymałam już.
B: Nate nie gniewaj się... Wiesz, że mamy kilka spraw, jest nas mało, nie wiemy do czego włożyć ręce... Jesteśmy zmęczeni...- Starał się bronić partnerkę.
N: Wiem. Ale chcę wam powiedzieć, a raczej tobie Kate, żebyś na nią porządnie uważała. Ona spowoduje wiele kłopotów.
K: To już wiem, odkąd się pojawiła u nas w biurze.- Skwitowała.
B: Możemy jechać do domu?
N: Jasne. Odpocznijcie.- Wrócili do biura. Kate pakowała swoją torebkę. Billy patrzył na swój kubek z zimną kawą.
B: Nawet nie zdążyłem zrobić łyka...
K: Brakuje mi naszego starego zespołu. Josha, Spencera, chłopaków...
B: Wiem, że ci ciężko...
K: Nowy zespół to już nie to samo. Mijam się z tymi ludźmi i nic o nich nie wiem... Nie ma wspólnych wypadów, piw... Jak tak można...
B: Odwiozę cię do domu.
K: Dzięki.
Kate pisała zaległy raport. Siedziała wygodnie w swoim fotelu. Patrzyła co chwilę na biurko Billego. Jeszcze go nie było. Zastanawiała się jak będzie wyglądała ich współpraca po długiej przerwie. Pisała o tym do Spencera. Kazał jej uważać. Zastanawiała się jak zareaguje Zane na te wieści. Jeszcze nie miała okazji mu powiedzieć, ponieważ wyjechał do jednostki pozałatwiać formalności. Miało to zająć mu 2-3 dni.
K: Znowu zostałam sama...- Westchnęła. W drzwiach stanął Billy. Przyglądał się partnerce. Znowu była ubrana na czarno. Ten kolor ją dodatkowo wyszczuplał, a to nie było konieczne. Miała rozpuszczone włosy i wymalowane oczy tylko tuszem. Patrzyła na niego. Pomachał jej.
K: Kiedy nauczysz się wypełniać raporty?- Zapytała kąśliwie. Uśmiechnął się i usiadł obok niej.
B: Pewne rzeczy się nie zmieniają?- Szturchnął policjantkę w ramię.
K: Najwidoczniej. Myślałam, że się nauczyłeś przez ten czas chociaż wypełniać papierki...
N: O widzę, że już jesteście. Jakaś kobieta na dole robi burdy. Twierdzi, że została napadnięta i pobita... Ktoś chętny?- Stał w progu. Partnerzy wymienili porozumiewawczo spojrzenia i kiwnęli głową.
B: Dawaj.- Chwilę później siedziała przed nimi zapłakana, ale bardzo atrakcyjna kobieta. Na oko była w podobnym wieku do Kate. Miała piękne duże niebieskie oczy, długie i lśniące blond włosy i bardzo miły głos. Ubranie świadczyło, że bardzo o siebie dba. Kate poczuła ukłucie zazdrości. Widziała jak Billy patrzy na kobietę. Jego wzrok utwierdził ją w przekonaniu, że blondynka jest bardzo atrakcyjna. Odchrząknęła i tym przywróciła zapatrzonego partnera do porządku. Podał kobiecie chusteczkę. Przetarła oczy i nos.
K: Pani imie i nazwisko.- Powiedziała krótko.
Kob: Lena Scott.
K: Adres zameldowania.
L: Zakopane, Do Samków 11, ale mieszkam w Krakowie Os. Dywizjonu 303 505.- Kate zarknęła na Billego. Jego wzrok pytał czy ją kojarzy. Pokręciła głową.
B: Opowie nam pani co się stało?
L: Mój chłopak mnie upokorzył... - Zacisnęła ręce w pięść. Była wściekła.
B: Może to pani rozwinąć.
L: On mi nie wierzy, że przyszłam na policję... A tu jednak. Ale go urządzę. -Policjanci próbowali połapać się w jej słowotoku.
K: Może pani nam wyjaśnić co się stało i kim jest pani chłopak, bo tak nie dojdziemy do niczego.- Kate była już lekko zirytowana. Billy uśmiechnął się pod nosem.
L: Mój chłopak, wyrzucił mnie z domu kompletnie bez niczego, kiedy chciałam wejść o domu po moje rzeczy to jego ochroniarze mnie popchnęli i upadłam. Zaczęli mnie wyganiać i pchać. Wszystko mnie boli... - Poskarżyła się.- Billego zaciekawił wątek ochroniarzy.
B: I co dalej?
L: Powiedział mi, że to koniec i mam się wynosić i zamienia mnie na młodszą... Siłą mnie wyrzucono z domu... Nie mam nic...
K: Ma pani dom z Zakopanem. -Zauważyła. Kobieta ją zmierzyła. Policjanta nic sobie z tego nie robiła. Mężczyzna widział w powietrzu napiętą atmosferę i chciał jakoś załagodzić sytuację.
B: Czym zajmuje się pani chłopak?
L: Ma swoje kluby i inne nieruchomości. W niektórych prowadzi kasyna.- Powiedziała z uśmiechem. Oboje zanotowali informację.
K: Jest pani pewna?
L: Przecież z nim mieszkałam i wiem o wszystkich jego machlojach. Boję się go. Dajcie mi ochronę.
B: To tak nie działa. W pierwszej kolejności musimy sprawdzić wiarygodność pani słów, jeżeli okaże się to prawdą to musimy wszcząć śledztwo, a pani będzie musiała oficjalnie zeznawać. A to nie będzie trwało tydzień.
K: Na ten moment ktoś z naszych ludzi pojedzie z panią po rzeczy. Prosimy, żeby pani nie mówiła nic o wizycie tutaj ani też o niczym o nam powiedziała.
L: Mam jeszcze dużo do powiedzenia.- Zaprotestowała. Nate wszedł do pokoju policjantów.
N: Macie wezwanie. - Zaczęli wstawać i zbierać się. Kate poprosiła innego policjanta o spisanie zeznań i pomoc kobiecie. Lena przy wyjściu złapała policjantkę za ramię.
L: Tylko tyle zrobicie? Zignorujecie mnie? Oni mnie pobili a chłopak zmuszał mnie do seksu. To mało?- Kate zrzuciła jej rękę z ramienia.
K: Posłuchaj. Możliwe, ze teraz ktoś walczy o życie i musimy jechać. Powiedziałam, że ktoś z tobą pojedzie i zbierze twoje informacje. Nie jesteś w sytuacji zagrażającej życiu, więc pozwól nam pracować. Sama wiedziałaś z kim się spotykasz i jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało. Na ten czas tylko tyle możemy zrobić.
L: Złożę na ciebie skargę.
K: Proszę bardzo.- Powiedziała groźnie przez zaciśnięte zęby.
L: Pani nazwisko?
K: Komisarz Kathrina Stone.-Zawołała przełożonego.
K: Pani chce na mnie złożyć skargę.- Machnęła mu ręką i pobiegła do auta. Billy ruszył, włączyła koguta. Czuła na sobie wzrok partnera.
K: Co?
B: Dojechałaś ją... Jestem pod wrażeniem.
K: Słyszałeś jak pierdzieliła? Nie wytrzymałam... Sama sobie jest winna. Co mamy zrobić? Wjazd na chatę gangusowi, tylko po to żeby ona sobie ciuszki zabrała.
B: Ale mimo to musimy się temu przyjrzeć.
K: Wiem... I obawiam się, że ona nas w coś wrobi...- Kobieta w tym czasie opowiadała w gabinecie Nata jak została potraktowana przez policjantów i co ją spotkało. Nate miał ochotę udusić Kate, że teraz on ma strupa na głowie. Nie miał pojęcia jak pocieszyć kobietę. Starał się jej wytłumaczyć raz jeszcze wszystko to czego dowiedziała się od jego kolegów.
L: Wie pan co? Robicie ze mnie idiotkę, a zwłaszcza ta policjantka. Mam was w dupie! Sama sobie poradzę, bez łaski!- Wychodząc z gabinetu wpadła na Zana. Minęła go. Atek popatrzy za nią.
Z: Lena!?- Krzyknął. Kobieta odwróciła się i popatrzyła na mężczyznę. W jednej chwili rzuciła mu się na szyję.
L: Zane! Tak się cieszę, że cię widzę! - Nate obserwował ich. Zane przeprosił kobietę i podszedł do Nata. Przywitał się z przyjacielem.
N: Znacie się?
Z: Stare dzieje.- Nate bacznie się mu przyglądał.
Z: Jest Kate?
N: Minąłeś się z nią. Wyszła chwilę temu. - Pokiwał głową.
Z: Może jakieś piwo w tym tygodniu?
N: Pewnie, zdzwonimy się. - Pożegnali się i żołnierz wrócił do blondynki złapała go pod rękę. Wisiała na nim i wesoło chichotała. Natowi nie spodobała się kobieta. Obserwował ich z okna. Chwilę pogadali, wymienili się numerami telefonów i Zane odjechał. Policjant odetchnął z ulgą. Czekał kilka godzin na powrót Kate i Billego. Musiał z nimi pogadać. Od progu ich było słychać. Przełożony miła otwarte drzwi.
N: Zapraszam do mnie. - Posłusznie weszli i usiedli.
K: Przepraszam za mój wybuch, ale nie wytrzymałam już.
B: Nate nie gniewaj się... Wiesz, że mamy kilka spraw, jest nas mało, nie wiemy do czego włożyć ręce... Jesteśmy zmęczeni...- Starał się bronić partnerkę.
N: Wiem. Ale chcę wam powiedzieć, a raczej tobie Kate, żebyś na nią porządnie uważała. Ona spowoduje wiele kłopotów.
K: To już wiem, odkąd się pojawiła u nas w biurze.- Skwitowała.
B: Możemy jechać do domu?
N: Jasne. Odpocznijcie.- Wrócili do biura. Kate pakowała swoją torebkę. Billy patrzył na swój kubek z zimną kawą.
B: Nawet nie zdążyłem zrobić łyka...
K: Brakuje mi naszego starego zespołu. Josha, Spencera, chłopaków...
B: Wiem, że ci ciężko...
K: Nowy zespół to już nie to samo. Mijam się z tymi ludźmi i nic o nich nie wiem... Nie ma wspólnych wypadów, piw... Jak tak można...
B: Odwiozę cię do domu.
K: Dzięki.
Komentarze
Prześlij komentarz