Rozdział 16.

5.08.2016

Stanęła pod wielkim domem. Lubiła go. Miał swój urok. Pasował do klimatu gór. Wciągnęła głęboko powietrze do płuc. Z uśmiechem na twarzy wysiadła z samochodu. Przeciągnęła się po ponad dwugodzinnej podróży. Z ogrodu słyszała śmiech córeczki. Jej słodki głos to miód na uszy policjantki. Przy dziewczynce zawsze zapominała o pracy. Nic się nie liczyło poza szczęściem Hailey. Zabrała z auta zakupy, które zrobiła na polecenie teściowej. Niezgrabnie chwyciła nową grę planszową dla córki i otworzyła bramkę. Ledwo udało się jej wejść do domu. Odstawiła zakupy i ruszyła do ogrodu. Uśmiech zszedł z jej twarzy. Jako pierwsza zobaczyła ją mama Zana. Patrzyła chwilę na synową, która wbijała wzrok w plecy męża. Nie była zachwycona gościem.
D: Kate! Córciu! - Wesoło zawołała i pomachała z głębi ogrodu. Policjantka z trudem wysiliła się na uśmiech. Zane odskoczył od Leny Scott w jednej chwili. Oboje odwrócili się. Teściowa mocno przytuliła Kate.
D: Też jej nie lubię.- Wyszeptała jej do ucha. Kate zaśmiała się.
K: Aż tak to widać?
D: Chodź, pomożesz mi w kuchni.- Zane patrzył jak jego mama ciągnie zmieszaną Kate za sobą, a obok nich wesoło drepta Hailey zasypując kobiety pytaniami. Rozmawiały szykując podwieczorek. Policjantka opowiadała teściowej co słychać w Krakowie. Podjadała ogórki.
K: Uwielbiam twoje ogórki mamo!- Skomplementowała straszą panią.
H: Ja też! Babcia robi najlepsze ogórki na świecie!- Przytuliła babcię. Śmiały się i plotkowały. Hailey zaniosła tacki z jedzeniem do ogrodu. Zane podziękował córce i przeprosił gościa na chwilę. Polecił dziewczynce, żeby opowiedziała Lenie o ich dzisiejszej wycieczce. Sam poszedł do kuchni. Dobiegały go wesołe głosy kobiet. Świetnie się dogadywały i rozumiały. Co najmniej jakby Kate była rodzoną córką jego mamy. Odchrząknął. Obróciły się od blatu. Policjantka straciła uśmiech.
Z: Może byś się chociaż przywitała z nami...
K: Wiesz, że nie mogę z wami siedzieć, ale nie przeszkadzajcie sobie. - Posłała mu nieszczery uśmiech. Zacisnął szczękę.
Z: Długo zamierzasz to ciągnąć?
K: A ty?- Poczuła nagłą falę mdłości. Zakryła dłonią usta i przeszła koło męża. Nawet na niego nie spojrzała.
D: Co się dzieje Kate?- Zapytała zatroskana. Ruszyli za nią do łazienki.
K: Nic takiego... - Starsza kobieta zapukała.
Z: Znowu White coś ci ugotował?- Dogryzł żonie. Blada stanęła w drzwiach. Patrzyła na niego z wyrzutem. Nie miała siły na zaczepki. Chciała go minąć, ale chwycił ją za rękę. Nie patrzyła na antyterrorystę.
Z: Co się dzieje?
K: Powiedziałam, że nic...- Wyrwała mu się i starając się iść prosto ruszyła do ich sypialni. Patrzył zdenerwowany za kobietą. Odtrąciła go i zbyła. Nie lubił kiedy taka była.
D: Odpocznij, zaraz przyniosę ci wodę.- Klepnęła syna w ramię. Otarł obolały bok.
Z: Za co?
D: Co to było? Co to za teksty do własnej żony masz?
Z: A ona jak mnie potraktowała?- Zirytował się.
D: Idź lepiej do Leny i zejdź mi z oczu jak masz się tak zachowywać.- Nie czekając na jego odpowiedź przyniosła Kate wodę. Postawiła szklankę na nakastliku i usiadła na skraju wielkiego łóżka.
D: Jak się czujesz skarbie?- Pogłaskała ją z troską po głowie.
K: Przepraszam za to... Odkąd zjadłam chińczyka kilka dni temu to męczy mnie żołądek...- Blado się uśmiechnęła.
D: Powinnaś iść do lekarza... Nie ma żartów z zatruciem.
K: Jest lepiej niż było... Po prostu chyba za dużo ogórków się najadłam. Zaraz mi przejdzie i położę Hailey do snu. Obiecałam, że przeczytam jej bajkę.
D: Dobrze, ale gdyby coś to się nie martw. Ja, albo Zane uśpimy małą.-Prychnęła. Nie sądziła, żeby Zane był zainteresowany czynnościami domowymi odkąd pojawiła się Lena. Sama czuła się zepchnięta na boczny tor.
D: Co się między wami dzieje?
K: Nic... Jest dobrze...- Kłamała. Nie miała ochoty drążyć tematu. Nie chciała wciągać mamy Zana w ich problemy.
D: Przecież widzę. Mnie skarbie nie musisz okłamywać. Ja nie jestem Zanem, żeby dać się zbyć byle czym...- Nawet własne matka widziała, że Zane zrobił się obojętny. Kiedyś nie dało się go okłamać ani zbyć a teraz przyjmuje wszystko. Byle by nie musieć się wysilać.
D: No więc jak? Powiesz mi? Widzę, że jesteś czym strapiona.
K: Lena...- Tylko tyle powiedziała. Nie wiedziała nawet czemu jej się to wymsknęło. Możliwe, że potrzebuje rozmowy i wsparcia. Starsza pani dała czas policjantce.
K: Odkąd się pojawiła w naszym życiu to tak wygląda... Zane jest w nią wpatrzony jak w obrazek... Wiem co ich łączyło, ale nie to jest najgorsze... Ta kobieta jest moją podejrzaną w pracy i nie powinnyśmy na siebie wpadać, ponieważ może się to na mnie odbić...- Westchnęła.
D: Zane wie, że to może mieć wpływ na twoją pracę?
K: Szczerze to ja już nie wiem...- Usłyszały pukanie do drzwi i zamilkły. Poleciły wejść. Po sypialni weszła atrakcyjna blondynka. Policjanta skrzywiła się. Rozejrzała się po przytulnym wnętrzu. Diana odchrząknęła przywołując ją, a Kate poczuła się naga. Weszła już nawet do ich wspólnej sypialni.
L: Słyszałam, że czuje się pani źle... Chciałam się tylko pożegnać i życzyć powrotu do zdrowia.- Lekko się uśmiechnęła. Kate przeszyła ją lodowatym spojrzeniem.
D: Odprowadzę cię do wyjścia.
L: Nie trzeba, Zane jest tak miły, że odprowadzi mnie do domu. Do widzenia.- Wyszła. Nie ruszały się.
D: Nie cierpię jej.
K: Ja też. Ale jak widać, Zane ją uwielbia...- Diana zaproponowała, że jednak ona zajmie się wnuczką, a lepiej żeby policjantka wypoczęła. Zgodziła się i przykryła się kocem. Zerknęła na zegarek. Zastanawiała się kiedy wróci jej mąż. Czas mijał a jego ciągle nie było. Czyżby Lena zwabiła go do swojego domu? Szybko odrzuciła tę myśl. Nie chciała podejrzewać go o takie świństwo. Możliwe, że z kimś się zagadał. Miał dużo znajomych w górach. Po ponad godzinie usłyszała skrzypnięcie charakterystyczne dla ich drzwi wejściowych. Zamknęła szybko oczy. Nie miała siły na kłótnię. Wolała udawać, że śpi. Powiew powietrza był bardzo przyjemny kiedy mężczyzna wszedł do środka. Zastanawiała się co robi, ponieważ nie słyszała żadnych ruchów. Uspokoiła oddech, gdy usiadł na łóżku. Czuła, że patrzy na nią. Coś mówił pod nosem, ale nie słyszała co. Poczuła nagle pocałunek na czole. Szybko się odsunęła i otworzyła oczy. Mężczyzna lekko skołowany odskoczył. Przeczesał dłonią blond włosy.
K: Wystraszyłeś mnie.- Szepnęła.
Z: Przepraszam. Ja, tylko chciałem...- Urwał, szukając odpowiednich słów. Zapadła długa cisza. Odwróciła głowę. Nie mogła patrzeć na męża. Nawet nie potrafił się przyznać, że ją pocałował. Zerknął na policjantkę. Miała zrezygnowaną minę. Było mu przykro.
Z: Pójdę pod prysznic.- Nie odpowiedziała. Wsunęła się pod kołdrę i jak najdalej się odsunęła od strony męża. Z nerwów rozbolała ją tylko głowa. Gęsta atmosfera znów wisiała w powietrzu.

Komentarze