Rozdział 21.

28.06.2016

Minęła trzecia godzina obserwacji. Powoli robiło się im niewygodnie i nudno w aucie. Kate starała się wyciągnąć. Ziewnęła.
B: Odpocznij. Zdrzemnij się.- Popatrzył ukradkiem na partnerkę. Potrząsnęła głową.
K: Opowiedz mi o was.
B: Nie ma co opowiadać.- Skwitował. Starał się zachować zimną krew, w czasie gdy policjantka przeszywała go wzrokiem.
K: Zawsze jest coś. I wiem, że mnie też byś chciał zapytać o kilka rzeczy. - Poprawił się.
B: O co na przykład?
K: Tego nie wiem, ale każdy chce coś wiedzieć. Jesteśmy tylko ludźmi. Nie musisz mnie pytać jak nie chcesz.- Wzruszyła ramionami. Wiedział, że nie zapyta go drugi raz o Victorię. Westchnął ciężko. Musiał jej przyznać rację. Ma do niej kilka nurtujących go pytań, ale nie był to odpowiedni moment na pytanie jej.
B: Poznaliśmy się dwa lata temu w barze. Była wesoła. Wyróżniała się z tłumu smutnych ludzi. Było nam dobrze do pewnego momentu. Zaczęło się psuć przez jej zazdrość. Zaczynając od pracy, po kolegów, koleżanki, siostrę. Później zrozumiałem, że to nie jest ta jedyna, ale ciężko mi się z tego wyplątać. Ona żyje nadzieją, ale nic z tego nie będzie. I wiem, że im dłużej w tym tkwię to jest gorzej. Staram się ją zadowolić, spełnić jej zachcianki, marzenia, przekonać się ale to nie jest to. Doradzisz coś?
K: Chyba pytasz niewłaściwej osoby... Sama nie ogarniam już mojego życia... Nie jestem odpowiednią osobą do dawania komuś rad, skoro sama mam burdel w swoim życiu.- spuściła głowę. Było jej smutno. Ale taka była prawda.
B: Teraz moja kolej jak rozumiem na pytania?- Spuściła wzrok nie musiał nic mówić. Wiedziała o co chce zapytać. Westchnęła.
K: Od dawna nam się nie układa. Odkąd wrócił z ostatniej misji to nie jest ten sam człowiek. Jeszcze na domiar złego lata jak nastolatek za Leną. I jeśli chcesz zapytać, czy wie w co ona jest uwikłana to wie doskonale, ale nie dopuszcza do siebie tej myśli i twierdzi podobnie jak ona, że jestem do niej uprzedzona...- Billy prychnął. Kobieta oparła głowę o szybę. Miała dość. Ulżyło jej, że mogła komuś powiedzieć szczerze o swoich problemach.
B: Trochę jesteś, ale nie dziwię się.
K: A ty byś nie był? Nie dość, że jest ładna to jeszcze obraca wszystkimi jak chce.
B: Mną nie.
K: Przestań, widziałam jak się na nią patrzyłeś. Ma wszystko. I do tego daje rady mojemu mężowi odnośnie naszego małżeństwa. Szczyt tupetu.- Warknęła zła. Billy już wszystko rozumiał. Chciał się odezwać, ale uniosła rękę na znak, żeby nie silił się na pocieszenie. Popatrzył na jej smutną twarz. Miał ochotę ją pocieszyć a Zana zdzielić za ból Kate. Jednak wiedział, że to bez sensu, bo Kate kocha tylko jego, bez względu na to jak ją rani i poniża. Mógł tylko ją wspierać i pocieszać. Uznał, że lepiej nic nie mówić. Odwrócił się w stronę domu i co jakiś czas odpisywał na smsy dziewczyny. Rozbłysło się światło przed domem. Podjechało kilka aut. Billy odłożył telefon i klepnął w ramię partnerkę. Ocknęła się z zamyślenia. Patrzyli na sytuacje. Robiła zdjęcia mężczyzn. Liczyła, że znajdzie ich w bazie danych, albo ktoś na mieście ich rozpozna i dowie się czegoś o nich.
B: Cholera! Chowaj aparat!- Rzuciła go do schowka. Szli w ich stronę.
B: Co robimy?
K: Improwizujemy.- Wskoczyła mu na kolana i zbliżyła swoją twarz do jego. White poczuł jej niezmienne od lat perfumy. Zaciągnął się ich zapachem. Kątem oka patrzył na zbliżających się mafizów. Skupienie przychodziło mu cięzko. Instynktownie objął partnerkę tak, żeby wyglądał to namiętnie. Usłyszeli głosy. Kate się wzdrygnęła na odgłos stukania w szybę.
B: Spokojnie.- Szepnął jej do ucha.
maf: Wyłazić! Co tu do chuja robicie?- Billy opuścił szybę.
B: My tylko... No wiesz... Już się zbieramy, bez spiny kolego.- Kate omiotła wzrokiem mężczyzn schodząc z kolan niezadowolonego tym faktem Whita.  Spotkała się wzrokiem z podstawionym gangsterem z CBŚ.  Plan działał. Kiwnął jej lekko głową i wtrącił się.
Maf2: Zostawmy ich. Widzisz, że frajer chciał zaliczyć, a mu przerwałeś. Mamy robotę do zrobienia. Maf1: Wypierdalać mi stąd!- Krzyknął na nich. Kate udała wystraszoną.
K: Tak, juz nas nie ma. Przepraszamy.- Billy też przeprosił i odjechał. Sprawdzili, czy nikt ich nie śledził. Kiedy mieli pewność, że są bezpieczni to stanęli.
K: Było blisko.- Billy wciąż był pogrążony w myślach. Bliskością jego i Kate. Wiedział, że ona nie odczuwała tego co on. jednak nie potrafił przestać o niej myśleć. Czuł jej ciepło, jej oddech na swoim policzku i ta delikatna skóra.
K: Ziemia do Whita!- Krzyknęła, wyrywając go z rozmyślania.
B: Co mówiłaś?
K: Pytałam co teraz robimy? Jesteśmy już tam spaleni.
B: Odwiozę cię do domu a sam pogadam z Natem. - Wiedział, że chce zaprotestować, wiec ubiegł ją.
B: Powinnaś odpocząć. Masz małe dziecko. Zajmę się tym sam. - Zgodziła się. Wolał ochłonąć bez niej. Jej obecność nie pozwalała mu się skupić. Musiał ochłonąć. Pozbierać się bez niej.



Komentarze