Rozdział 27

 8.07.2018

Słyszał jej szloch. Zerknął na zegarek. Było juz dosyć po północy. Zszedł z niewygodnej kanapy i zabrał z kuchni tabletki na uspokojenie. Zapukał delikatnie. Postanowił zaczekać na zaproszenie. 
K: Wejdź. - Powoli uchylił drwi. Doznał deja vu. Już raz tak leżała zwinięta w kłębek na jego łóżku. Doskonale pamiętał tamten dzień i moment kiedy ją zastał w tej samej pozycji. To właśnie w tamtej chwili, gdy spojrzała na niego taka bezbronna uświadomił sobie jaka jest piękna i że ją kocha. Tylko ją potrafił darzyć takim uczuciem. Minęło tyle lat a on nie potrafi zapomnieć o tym uczuciu. Wiedział również, że ta miłość jest jednostronna. Ona kochała kogoś innego. Kogoś kto na nią zupełnie nie zasłużył. Opanował oddech i podał jej tabletkę.
B: Przyniesie chciaż na chwilę ulgę.- Wlepiła w niego swoje ciemne oczy. Przełknął ślinę i oparł się o ścianę. Patrzył jak posłusznie łyka lek. 
K: Billy... - Jej niepewny głos wyrwał go z rozpamiętywania tamtej historii. Zerknął na jej nieco spokojniejszą twarz. Czuł tą intymność. Tylko światło lampki delikatnie oświetlało pokój.
K: Czy to prawda co powiedziała Vicy?- teraz to on był zmieszany.
B: Co takiego?- wiedział do czego zmierzała.
K: Nie udawaj. Czy ty mnie dalej kochasz?- wypaliła beż ogródek. Czuł jak ma sucho w ustach. Odwrócił szybko wzrok. Nie musiał nic mówić. Przecież każdy to wie. Był jak nastolatek. Nie potrafił wyzbyć się uczuć i do tego został przyłapany. 
K:Czy to prawda? - nie dawała za wygraną. Wiedział, że bez sensu jest kłamać i oszukiwać.
B: Tak. Moje uczucia względem ciebie się nie zmieniły. - poczuł jak wielki ciężar spada mu z ramion. Policjantka się cofnęła i zasłoniła ręką usta. 
B: Nie bój się. Nie zrobię nic niestosownego. Wiem doskonale, że kochasz tylko jego... i nie mam z nim szans nawet po tym wszystkim... - schował ręce do kieszeni i lekko się zgarbił.
K: Dlaczego?- wyszeptała i spuściła głowę.
B: Dlaczego co?
K: Dlaczego mnie kochasz? Co we mnie widzisz czego nie dostrzega we mnie mój mąż? Powiedz mi...- słowa kobiety były bolesne dla nich obojga. Usiadł na skraju łóżka.
B: A może zapytaj czemu on jest takim durniem? Z tobą Kate jest wszystko dobrze, to on jest ślepy. Ma wszystko to o czym ja tylko mogę  marzyć i za co bym oddał życie. Ale wiem, że niezależnie co bym ci nie powiedział teraz i czego bym nie zrobił to nigdy nie będę nim...- Zapadła cisza. Kate kochała tylko Zana. Na niego nigdy nie popatrzy jak na antyterrorystę. 
B: Pozwól mi tylko pracować z tobą...
K: Przecież to katusza dla ciebie musi być...
B: Nie Kate, to dla mnie wszystko co mogę mieć. Praca z tobą to jedyna rzecz, na którą możesz mi pozwolić i ja sobie mogę pozwolić. Więc, nie uciekaj. Nie skrzywdzę cię w żaden sposób... tamten incydent był głupi i niepotrzebnych. Już nie jestem taki. Wiele się nauczyłem. A jedyną osobą, która teraz przeżywa katusze to jesteś ty. I wydaje mi się że nadszedł odpowiedni czas, żeby oddać nasze śledztwo komuś innemu. Musisz powiedzieć Natowi prawdę o tym co łączy Zana i Lenę. Nie jesteśmy w stanie być już oboje obiektywni. Możemy tak zaszkodzić dobru sprawy. Wiesz o tym tak samo jak i ja.- złapał ją za rękę. Pokiwała głową. 
K: Będziesz ze mną jak będę rozmawiała z Natem? 
B: Jeśli tego chcesz to nie ma sprawy.
K: Billy dziękuję Ci za wszystko i przepraszam, że nie jestem w stanie cię pokochać...- Łzy jej poleciały. Patrzył na jej twarz.
B: Nie płacz z mojego powodu. Któregoś dnia, znajdę sobie kogoś kto ci dorówna.- szturchnął ją. 
Starała się uśmiechnąć. Wstał i podał jej swoją bluzę. 
B: Odpocznij i nie płacz już. Pamiętaj, że teraz już musi być tylko lepiej. I tak będzie. Nie od razu ale będzie. Pomogę ci jak tylko będę umiał. Śpij dobrze Kate. - zasnęła. Miał nadzieję, że jutro nie będzie pamiętała tej bolesnej dla niego rozmowy. Mimo, że było to bolesne poczuł się lżej. Tajemnica w końcu ujrzała światło dzienne. Teraz będzie mógł zacząć nowy rozdział. 
B: Kocham cię Kate, śpij dobrze.- ten jedyny i ostatni raz mógł powiedzieć na głos te słowa. 

Komentarze