10.10.2018
Koledzy z pracy wiedzieli, że zawiedli jej zaufanie. Rozmiala jednak, że zrobili to z troski. Billy wziął całą winę na siebie tłumacząc, że to był jego pomysł. Powoli próbowali na nowo odzyskać policjantki zaufanie. Wsiadła do auta, gdzie czekał na nią partner.
K: Co mamy?- ich rozmowy były krótkie. Rozmawiali o pracy. O Zanie z nikim nie rozmawiała. Szanowali jej decyzję. Bali się, że znowu ją stracą. Billy patrzył na jej profil. Widziała w jego oczach troskę.
B: W starym budyneku przy Szewskiej jakiś typ ma zakładniczkę i grozi że skoczy z okna. Straż, pogotowie i czarni są już na miejscu.- Westchnęła. Popatrzyła na niego, wiedziała, że czegoś jej nie mówi.
K: Co jeszcze?
B: Prokurator też tam będzie.- Odwróciła głowę. Jechali w ciszy. Billy nie namawiał ją na rozmowę. Cierpiał. Jej cisza to była dla niego ogromna kara. Zaczął nucić. Wiedział, że zawsze to lubiła. Odprężyła się w drodze.
B: Co jest kurwa? - zobaczyli tłum ludzi, których próbowali oddzielać strażacy. Popatrzyli na siebie i zaczęli się przedzierać przez tłum. Kate zauważyła, że jakiś dres próbuje szarpać strażaka i coś krzyczy. Chwyciła i odciągnęła gościa od strażaka. Popatrzył na nią gniewnie.
Dr: Wyjabać ci szmato w ryj!?- unisła brew i wyciągnęła odznakę i z całym impetem walnęła mu nią w czoło.
K: Policja! Jeszcze raz dotkniesz kogoś z służb to ci kurwa jaja urwę i nie żartuje. - Przeszła koło niego niewzruszona i poklepała strażaka po ramieniu, którego zaczepiał patus.
K: W porządku?
St: Jasne...- Popatrzył za nią. Czuła, że jej się przygląda, ale go olała. Zane wraz z antyterrorystami szybko się uporał z naćpanym i zdesperowanym chłopakiem. Billy i Nate go przejęli. Podszedł do nich prokurator więc się oddaliła. Dyskretnie uciekając wpadła na jakiegoś strażaka tracąc roznowagę.
K: Przepraszam... - czuła się niezręcznie, bo wszyscy strażacy wyglądali dla niej tak samo, zwłaszcza w hełmie. Przytymał ją z rękę, a druga ściągnął z głowy czerwony hełm.
St: Nic nie szkodzi Katie.- Zrobiła wielkie oczy. Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła wykrztusić żadnego słowa.
St: Odwięczyłem się za to przy taśmie. Nie wiedziałem, że moja mała Katie Fox została wredną policjantką!- Śmiał się. Przyciągnął ją do siebie i przytulił. Była w szoku. Nie interesowało ją to, że widzi patrzą na nią koledzy, prokurator ani jej mąż. Wtuliła się w niego.
St: Kopę lat piękna!
K: Reed! Reed Anderson!
R: Czyli poznałaś mnie w końcu.- pusił ją z objęć i przpatrywali się sobie. Był wysoki, ale szczupły, szerokie barki i wąskie biodra. Idealny odwrócony trojkat. Ogolona twarz i te mysie, gęste twarde włosy. Zamiemówiła. Patrzył na ją swoimi niebieskimi oczami w kształcie migdałków.
K: Ale, ale jak!? Skąd się tu wziąłeś?
R: Jestem strażakiem nie widać? - Czuła na sobie wzrok wszystkich mężczyzn.
K: Przecież wyjechałeś za granicę... szukałam cię...- wykrztusiła. Billy szturchnął Nata i wskazał głowa na Kate, która się śmiała pierwszy raz od bardzo dawna.
N: Kto to jest?
B: Nie mam pojęcia, ale ona się śmieje! Widzisz to!?- prokurator wyszczerzył zęby. Zane stanął koło dawnych kolegów.
Z: Kim jest ten strażak?- Nate popatrzył na skupiona mine antyterrorysty. Wiedział jego zdenerwowanie. Kiedyś cenił jego opanowanie.
N: Nieważne. - zbył go. Nie miał ochoty z nim rozmawiać po tym wszystkim co się wydarzyło. Stał murem za Kate. Nie pozwoli już mu jej skrzywdzić. Zane go zmierzył.
Z: Od przyjaciół do wrogów?- prychnął. Kiedy przechodziła kolo policjantów, zaczepił ją prokurator. Złapał ją za rękę.
K: Nie dotykaj mnie.
S: Słyszałem, że się rozwodzisz? Pamiętaj moja sypialnia czeka na ciebie piękna. - wyrała mu się. Wszyscy to słyszeli. Zerknęła na Zana, którego trzymali koledzy. Widziała jego frustarcje na twarzy. Nagle usłyszała sykniecie prokuratora i szarpnięcie.
R: Jeszcze raz jej coś takiego kurwa powiedz to zabije na miejscu.- warknął na prokuratora wściekły Reed. Prokurator trzymał się za krwawiący nos.
S: Nie wiesz z kim zadarłeś strazaczku!
R: W dupie to mam. Zgłoszę molestowanie kobiety to wylecisz krawaciarzu. Myślisz, że na ciebie nie ma paragrafu kutasie?- mierzyli się. Kate odciągnęła Reeda z trudem. Patrzyła na jego surowy wyraz twarzy. Miał ostre rysy twarzy, które potęgowała chudość.
K: Oszalałeś!?
R: Możliwe. To prawda? Rozwodzisz się?- Westchnęła.
K: Długa historia... kobieta w służbach nie ma lekko i jestem odporna na takie teksty.
R: To może idź się z nim od razu prześpij!
K: Reed! O co ci chodzi?
R: Od kiedy pozwalasz sobą pomiatać Katie?
K: Odkąd moje życie runęło po całej linii.- popatrzył na jej wystraszoną twarz. Złagodniał.
R: Daj mi swój telefon.- wystawił rękę.
K: Po co?
R: A po to, żebym miał twój numer telefonu i mógł się z tobą umówić, bo chyba się zgodzisz ze mamy coś sobie do wyjaśnienia?- Badała go wzrokiem. Wytrzymał jej intensywne spojrzenie. Zrezygnowana podała mu telefon. Wklepał jej swój numer i oddał go.
R: Liczę, że odbierzesz Katie... Muszę już lecieć. - Wskazał na czekających kolegów. Kiwnęła głową i uniosła dłoń. Gdy wróciła do kolegów, wiedziała, że chcą zapytać o Reeda, ale nie mają odwagi po ostatnich wydarzeniach. Czując wzrok męża popatrzyła w jego kierunku. Jego mina mówiła sama za siebie. Był zaintrygowany i zazdrosny. Parsnęła i odwróciła się do mężczyzny plecami. Kiedyś jego zaborczość by uznała za coś wyjątkowego i wspaniałego, ale teraz już nie miał nic do powiedzenia. Nic oprócz Haylie ich nie łączyło ze sobą. Wszystko zaprzepaścił.
Komentarze
Prześlij komentarz