15.11.2018
Siedziała w sowim gabinecie i sprawdzała podejrzanego w systemie, gdy Reed nieśmiało wszedł. Nie zwróciła na niego uwagi do momentu, gdy nie odchrząknął. Poderwała się z miejsca.
K: Cześć. Długo się nie odzywałeś. - Przytaknął. Patrzyli na siebie. Reed zmizerniał. Schudł i wyglądał na wyjątkowo zmęczonego.
R: Miałem dużo pracy. Przepraszam, że się martwiłaś. To jest twoje królestwo?- Rozglądnął się dookoła.
K: Powiedzmy, że moje.
B: Chciałabyś! - Billy wparował do pokoju. Kate zaśmiała się.
K: Taaa. Czasami bym tego bardzo chciała, ale wciąż się pojawiasz. - Wystawił jej język.
R: Jesteście niezwykle dojrzali.
B: To samo jej mówię, że zachowuje się jak dziecko.- Podała im pączki.
R: Dzięki. Zawsze ciekawiła mnie praca policji.
K: To nic szczególnego. Większość dnia przeglądamy system, dzwonimy, przesłuchujemy jakiś typów i siedzimy razem.
B: No, chyba że ktoś z nas wpadnie w szambo i trzeba go ratować.- wskazał na Kate. Zmierzyła go wzrokiem.
K: Odezwał się! Jak ty mnie drażnisz!- Reed zaśmiał się i odkaszlnął.
R: Wy tak zawsze?
N: Zawsze, nawet bywa gorzej!- Przywitał się z nimi.
N: Technicy mają już wyniki analizy.- Podał im kartkę. Czytali.
B: To się zbieramy!
K: To już wiesz jak nasza praca wygląda.- Poprawiła broń i wzięła odznakę.
B: Ja prowadzę!
K: Zapomnij! Moja kolej.
B: Przypominam ci, że ostatnio zarysowałaś auto!- Nate odchrząknął.
N: Chętnie posłucham jak zrysowaliście służbowe auto. Nie krępujcie się.- Wymienili się z Whitem spojrzeniem i uciekli.
R: Ej, Kate! - pobiegł za nią. Dogonił ich z trudem na schodach. Ciężko oddychał.
K: Wszystko okej?- Podeszła do mężczyzny.
B: Poczekam w aucie.- Zostawił ich samych.
R: Tak, byłem do pożaru, to tylko dym tak działa na płuca.
K: Jesteś pewny? Źle wyglądasz.- Chciała go dotknąć w twarz, ale się odsunął widząc Zana na schodach. Stała tyłem do męża. Atek obserwował ich rozmowę. Reed widział jak ściska poręcz. Mimo ich rozmowy był dalej zazdrosny o żonę.
R: Nie martw się. Chciałem tylko powiedzieć, że mamy dzień otwarty w remizie i może byś chciała przyjść z córką i jej pokazać wozy?- Uśmiechnęła się.
K: Pewnie, Hailey będzie zachwycona. Kiedy?
R: W sobotę.
K: Będziemy. Muszę lecieć, a ty powinieneś iść do lekarza. Naprawdę źle wyglądasz.- Przytuliła go. Reed popatrzył na Zana. Był wściekły.
K: Obiecaj mi, że zadbasz o siebie. Nie chcę cię stracić.- słowa uwięzły mu gardle. Patrzył tylko jak odchodzi. Zane do niego dołączył.
R: Śmiało bij.- Zagadał.
Z: Ona musi się dowiedzieć.
R: Nie, tak będzie dla niej lepiej. Będzie mniej cierpiała. Przyjdź w sobotę z nimi. - Uścisnęli sobie ręce i poszedł.
N: Serio Zane! Tak nisko upadłeś, że dręczysz jeszcze tego strażaka.- Zane zignorował zaczepkę dawnego przyjaciela. Chciał odejść, ale Nate mu nie pozwolił.
N: Zostaw go w spokoju. Jego i ją. Już wystarczająco namieszałeś. Nie pozwolę ci jej skrzywdzić.- Wyprowadził Zana z równowagi. Złapał policjanta za koszulę.
Z: Gówno wiesz o nim. I nie mów mi co mi wolno. To moja żona.
N: Twoja żona, która upokorzyłeś. Zostaw go. Nie pozwolę ci tego spieprzyć.
Z: Samo się spieprzy. To ja staram się mu przemówić do rozsądku, żeby ona nie cierpiała.- Odepchnął przyjaciela. Nate patrzył na smutne oczy Zana. Złagodniał.
N: Co z nim?
Z: Umiera. - Nate parsknął. Zane jednak się nie zaśmiał. Patrzył w dal.
N: Jeśli to żart to nie jest śmieszny.
Z: A wyglądam jakbym żartował? Ma mniej niż 3 miesiące. - Zjeżył się.
Z: Po co ja z tobą w ogóle rozmawiam?- Machnął wkurzony ręką.
N: Poczekaj! Jeśli to prawda to o czym z nim rozmawiałeś?
Z: Nie twoja sprawa. Teraz nagle będziemy udawać kumpli?- Zane odszedł, zastanawiając się kiedy znienawidził jednego z najlepszych przyjaciół. Wolał już szczerego do bólu Billego, który nawet w tej popapranej sytuacji z nim rozmawiał.
Komentarze
Prześlij komentarz