Rozdział 41

 19.11.2018

Po całym zajściu, Hailey została u Nata i Melanie na noc. Była im wdzięczna za gest. Starali się odbudować relacje, ale nie byli przy tym nachalni. Mel zastąpiła Ashley, której bardzo brakowało policjantce. Miała taki mętlik w głowie, że sięgnęła po kieliszek. Patrzyła chwilę na niego zamyślona. Westchnęła. Było jej żal Zana i jeszcze jego słowa do pielęgniarek o niej. Wypiła ciurkiem trunek i bez zastanowienia nalały drugi kieliszek, który też pochłonęła. Potrząsnęła głową. 
K: Co za dzień!- Piła następny kieliszek. Wyciągnęła telefon i napisała do Reeda, żeby do niej wpadł. Poszła pod prysznic i ubrała koronkową koszulkę nocną, którą dostała od Melanie w prezencie, tuż po powrocie Zana. Nie miała okazji nawet jej wykorzystać. Czuła się w niej bardzo pewnie. Była do połowy uda, z lekkim rozcięcie i cienkimi ramiączkami. Nie odsłaniała za wiele i nie była zbyt prześwitująca. Koronka, która zdobiła głownie plecy była piękna i bardzo zmysłowa. Popatrzyła w lustro. Upięła włosy klamrą i poprawiła makijaż. Usta pomalowała na ciemny różowy kolor, gdyż nie przepadała za czerwienią. Piła czekając na strażaka. Chciała zakończyć małżeństwo z Zanem poprzez znalezienie ukojenia u Reeda. Chciała mieć wymówkę. Zapomnieć w końcu o Zanie, Ciągle tylko jego miała w głowie, nawet w czasie spotkań z innym. Dłużej nie mogła być do niego przywiązana. Zastanawiała się tylko, czy da radę zniszczyć wszystko. Ale było za późno na rozmyślanie, ponieważ usłyszała dzwonek.  Zerknęła przez judasza i zobaczyła żółte róże. Zaśmiała się i otworzyła drzwi. Stanęła wryta. To nie jego się spodziewała. Zane był również zaskoczony widokiem żony w negliżu. Lustrował ją. Nie potrafił wykrztusić słowa widząc Kate w takim wydaniu. Czuł się niczym nastolatek. Kate zamieszała się i sięgnęła szybko po sweter, którym się owinęła, zasłaniając całe ciało. Zane odchrząknął i odwrócił wzrok. 
K: Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś gdzie jestem, skoro nikt tego nie wie?- poprawiła sweterek.
Z: Nie ciężko było dodać dwa do dwóch, Kate. Myślisz, że...- Urwał i zmieszał się. Rzadko był taki niepewny siebie, nie widziała o co mu chodzi. Nie chciała się łamać. Patrzył na nią i był wściekły, bo wiedział co chciała zrobić i z kim. Postanowił, że odpuści, skoro tak to wygląda, ale wcześniej, zrobi tylko jedną rzecz żeby mieć pewność. Na stole zauważył butelkę. Kpiąco się uśmiechnął. Teraz już wiedział wszystko.
K: Zane, jestem z kimś umówiona... Powiesz mi po co przyjechałeś?- Wpatrywała się w żołnierza intensywnie. 
Z: Chciałem ci tylko podziękować...
K: Nie rozumiem.- Zbliżył się do niej i wręczył okazały bukiet z bilecikiem. Patrzył na nią jak pięknie wygląda z kwiatami.
Z: Dziękuję ci, za nasze małżeństwo, za wyrozumiałość dla mnie i mojej służby. Dziękuję, że mogłem nazywać się twoim mężem, za to że byłem szczęśliwy z tobą... Przede wszystkim dziękuję za miłość i Heylie... za nasze wspomnienia, że miałem dla kogo wracać z misji... Że miałem choć chwilę rodzinę... i bardzo cię przepraszam za całe zło i przykrości jakie doświadczyłaś z mojego powodu... Nigdy cię nie zdradziłem i nigdy nie miałem takiego zamiaru, bo dla mnie przysięga jest najważniejsza...- Wskazał na swoją obrączkę. 
Z: Nie wiem, czemu się oddaliliśmy i czemu nie powiedziałem ci od razu jak źle zniosłem misje i jak nas ostrzelano... Przepraszam, że uciekłem jak tchórz i nawaliłem, bo nie zasłużyłaś niczym na to... Dlatego przyjechałam powiedzieć szczerze przepraszam i dziękuję oraz że dam ci rozwód i już nie będę ci utrudniał życia. - Kate była tak poruszona słowami męża, że otworzyła usta, ale nie wiedziała nawet co powiedzieć. Nie wiedziała, czy właśnie tego chce. Łza jej popłynęła. 
Z: Nie płacz... Po prostu się przytulmy i rozstańmy w zgodzie dla dobra naszej Heylie. - Zgodziła się, ale poczuła się w jego ramionach taka słaba. Poczuła, że wracają do niej wszystkie wspomnienia. Jak się poznali, poprzez Zakopane, sprawę z śledztwem Sroki jak ją uratował, ile razy naraził się dla niej... zaczęła płakać w jego ramionach. To były jej ramiona. Poczuła jak mężczyzna lekko się odsuwa. Nie chciała, żeby odszedł nie znając prawdy o ich dziecku.
Z: Nie płacz...- wyszła bez słowa do pokoju. Poszedł za nią. nie przejmowała się, że sweter spadł jej z ramion. Musiała znaleźć kartkę i powiedzieć. Nie było odwrotu. Patrzył na jej plecy. Podobała mu się. Ciągle na niego działa. Odwróciła się z kartką w ręce. Uniósł pytająco brew. Wręczyła mu swój wypis ze szpitala. Czytał i zbladł. Gdy na nią popatrzył łzy ciekły jej ciurkiem. 
Z: Kate...- Wyszeptał i ją przytulił... Płakała a on razem z nią. 
Z: Kiedy...?
K: Czwartego lipca... - Teraz dotarło do niego, jak pytała kilka razy go co robił tego dnia i jak jej powiedział, że był z Leną na imprezie... Przypomniał sobie telefon późno w nocy od Nata. Teraz rozumiał ich nienawiść do niego i to dlaczego chciała odejść od niego. Brzydził się sobą. Tulił ją mocno.
Z: Dlaczego nikt mi nie powiedział? 
K: Ja im nie pozwoliłam... bałam się i wstydziłam... Przepraszam cię Zane... Nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży... Gdybym tylko wiedziała to bym wszystko zrobiła, żeby ją ratować...- przypomniał sobie jak wymiotowała a on był wściekły, że zatruła się przez Billego... jak jej dopiekł nim... 
Z: Boże...Kate...
K: Przepraszam...-łkała... 
Z; To ja przepraszam... przepraszam... ciebie za to, że musiałaś sama przez to przejść... Nie wyobrażał sobie jak musiała cierpieć przyjmując taka wiadomość sama i być samą w takiej chwili. Już rozumiem, czemu chcesz się ode mnie uwolnić... Odejdę... Nie zasługuję nawet... Przepraszam.- Otarł oczy, popatrzył na nią ostatni raz i chciał wyjść, ale zatrzymała go.
K: Nie zostawiaj mnie... Nie dam rady bez ciebie...- przytuliła się i pocałowała go. Całowała go aż on przejął inicjatywę. 
Z: Kocham cię. Wróć do domu. 
K: Ja ciebie też Zane. 
Z: Kocham jak mówisz moje imię. Koi cały ból. - Całował ją.

Komentarze