16.08.2020
Minęło kilka dni odkąd był świadkiem dziwnego zajścia między opiekunką jego dziadka a jej narzeczonym. Gdy ją spotykał była zawsze uprzejma, ale trzymała dystans. Zauważył, że ogólnie trzyma się raczej na uboczu. Rzeczywiście sprawiała wrażenie dziwnej. Jednak on znał takie przypadki i wiedział doskonale, że za tym coś się kryje. Musiał tylko dowiedzieć się co. Posłał jej uśmiech, gdy spotkali się wzrokiem. Odwzajemniła go, ale szybko uciekła wzrokiem w bok. Speszyła się i wróciła do swoich zajęć. On za to pomagał co jakiś czas w domu opieki. Teraz przenosił stoły. Polubił to miejsce, chociaż raczej to nie były jego klimaty. Gdy tylko dostał telefon dziadka z propozycją przepisania na niego mieszkania w Krakowie i zajęcia się nim, długo nie myśląc spakował się i uciekł na drugi koniec Polski od ojca. Kosztowało go to przeniesienie w pracy i zaczęcie wszystkiego od nowa, ale był wdzięczny dziadkowi za pomoc. Starał się odwdzięczyć. Dyrektor ośrodka to bardzo miła kobieta i z chęcią przyjęła jego pomoc.
Dyr: Zapraszam wszystkich na pizze! Martyna ty też chodź. I panie Michale pan też!- Zwróciła się bezpośrednio do niej.
M: Dziękuję, ale mam swoje śniadanie i nie przepadam za pizza.- Wszyscy patrzyli na nią. Pielęgniarki kpiąco się zaśmiały i komentowały. Był naprawdę ciekawy zachowania Martyny. Domyślił się już, że nie przepadają za nią. a ona za nimi. Wiedział od dyrektorki, że jest najlepsza ze wszystkich i daje całą siebie w pracy. To chyba jedyna osoba, która ją lubi. Pamiętał jak pytał o nią i usłyszał, że to bardzo mądra, ale samotna osoba od dyrektor. Postanowił pójść za nią. Obserwował ją z dalsza. Jadła kanapkę i popijała ją wodą. Zdziwił się, że ma podciągnięte rękawy. Podszedł do niej.
Mi: Kto nie lubi pizzy?- Zagadał. Szybko opuściła rękawy. Nie zdążył nic zobaczyć. Popatrzyła wystraszona na niego.
M: Nie mam ochoty po prostu...
Mi: Na pizze, czy siedzenie z koleżankami?- Rzucił jej wyzwanie. Odłożyła kanapkę i zastanowiła się.
M: Na siedzenie z nimi. - Była szczera. Wiedział o Matynie tyle, że potrafi być czasem bezpośrednia i nie kłamie. Przysiadł się.
Mi: I przez nich rezygnujesz z pizzy?
M: Zawsze mam swoje śniadanie. Tym samym nie musze siedzieć na stołówce i słuchać bezsensownych rozmów. - Wywróciła oczami. Zaśmiał się.
Mi: To znaczy, że nie lubisz gadać o facetach, mazidłach i takich tam waszych damskich bredniach?- był ciekawy.
M: Zdecydowanie. Nie lubię takich bzdur. Strata czasu i energii. - Poprawiła warkocz. Lubił kobiety o długich nogach i włosach jednak ona nie była w jego typie.
Mi: To teraz nie dowiem się, czy któreś się podobam...
M: Na pewno większości, one lecą tylko na to co widzą... Mój narzeczony też im się podoba, skaczą koło niego a nawet go nie znają...- Bingo. Coś już jej się wymsknęło. Ten facet to problem. Musi go poznać.
Mi: A ty?- Zerknęła na niego.
M: Co ja?- zmarszczyła brwi.
Mi: Nie patrzysz na wygląd?
M: Wolę najpierw kogoś poznać niż lecieć na wyobrażenie. - Był pod wrażeniem.
M: Poza tym, już to mi nie w głowie.- Uniosła rękę i pokazała pierścionek. Pokiwał głową. Siedzieli w ciszy, która mu nie przeszkadzała.
M: A ty czemu nie jesz z nimi i nie poznajesz potencjalnych kandydatek? - Zagadnęła.
Mi: A kto powiedział, że ich nie poznałem?- Była skołowana. Wstała i zabrała swoje rzeczy.
M: Muszę wracać do pracy. Idź do nich lepiej. I nie zdradź im mojej kryjówki. - Pomachała mu i poszła przed siebie. Wiedział już kilka rzeczy o niej. Ma narzeczonego, dużo empati, nie lubi powierzchowności. Typ samotniczki. Zastanawiał się tylko, czemu chce ją poznać i rozgryźć. Czy to przez dziadka, który ją lubi, czy fakt że ma tajemnice go intryguje, czy to może zboczenie zawodowe nim kieruje. Był pewny jednego, że każdy ma tajemnice, ale ona ukrywa coś grubszego. Usłyszał Martyny śmiech pod pokojem dziadka. Był melodyjny i zaraźliwy. Głośno rozmawiała z dziadkiem. Przy niej staruszek ożywał.
Dzi: A co byś robiła gdyby nie bycie opiekunką?
M: Dobre pytanie dziadku! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Dzi: Mówiłaś, że kończyłaś studia, tak? jakie to były, bo pamięć mi szwankuje...
M: Pedagogikę wczesnoszkolną i specjalną.- Michał uznał, że pasuje do niej to. Wyglądała mu na osobę opiekuńczą.
Dzi: To czemu nie pracujesz z dziećmi tylko siedzisz w tej umierlani?
M: Dziadku! - skarciła go. zapanowała cisza. Czekał na jej odpowiedź. Sam był ciekaw.
M: Myślę, że pracowałabym w księgarni. - Ta odpowiedź też jakoś go szczególnie nie zdziwiła. Zastanawiał się tylko, czemu ma takie przyziemne marzenia.
D: Ciekawe, a jaką książkę najbardziej lubisz Martynko?
M: Hrabia Monte Christo.- Odparła bez zastanowienia.
D: Chętnie bym posłuchał jak czytasz.
M: Myślę, że da się załatwić, ale to już jutro, czas na mnie dziadku. - Patrzył jak poprawia mu czule poduszkę.
D: Martynko, co sądzisz o moim Michale?- Przystanęła zaskoczona pytaniem. Michał też był skołowany.
M: Jest na pewno pracowity i uprzejmy dla mnie. Myślę, że niejedna tutaj na niego ma oko.- Uśmiechnęła się życzliwie.
D: A ty?
M: Nie zaczynajmy tego znowu dziadku. Po pierwsze mam narzeczonego, a po drugie wątpię bym była w jego guście. Wydaje mi się, że on lubi zupełnie coś innego niż mam do zaoferowania. Przyniosę jutro książkę i poczytamy.- Otworzyła drzwi i zdziwiła się, gdy zobaczyła go. Wiedziała, że słyszał rozmowę. Minęła go i szybko ruszyła przed siebie. Odpuścił gonitwę za nią. Powiedziała prawdę. Nie jest w jego typie i dobrze go rozgryzła. Jest dobrą obserwatorką.
Komentarze
Prześlij komentarz