10

 2.09.2020

Ciągle nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło. Nie potrafiła przestać płakać. W końcu może swobodnie płakać. Nie musi ukrywać łez. Nie przeszkadzają jej sąsiadki z sali, które są bardzo troskliwe i dyskretne. Obcy ludzie dali jej tyle dobroci. Myślała, że to jej koniec. Nie przeszkadzało jej to, że może gorzej słyszeć ani to że będzie miała bliznę na pół czoła. Była wdzięczna, że żyje. Zastanawiała się, czemu chce żyć, skoro nic dobrego jej nie przytrafia się. Zdawała sobie sprawę, że koszmar się dopiero zacznie... Policja i przesłuchania, gojenie ran, walka z Janem i rodziną o dom. Wiedziała, że jak piśnie słowo to odbierze jej jedyną pamiątkę po rodzicach. A wszystko przez pojawienie się Michała, który wścibiał nos tam gdzie nie trzeba. Był miły, ale nie rozumiała jego motywów. Bał jej jasno do zrozumienia, że nie jest w jego typie, a ciągle się kręcił koło niej. To on sprowokował Janka, który będzie ją i tak nękać. Sam przychodząc tutaj nawet na nią nie spojrzał. A jego kolega był chamski względem niej i uprzedzony. Pokazali klasę. Teraz wiedziała, że Jan ma rację, że nikt jej nie pomoże.
Dok: Proszę się położyć i nie denerwować.- Poinstruował ją doktor, wyciągając z zamyślenia. Kiwnęła głową i się położyła. Czuła, ból przy każdym ruchu. Lekarz starał się nie patrzeć na nią. Widziała się w lustrze. Wyglądała paskudnie. Sama nie mogła znieść patrzenia na swoje odbicie. Lekarz przeciągał badanie i przeciągał... wiedziała, że słuch jej nie wróci. Nie musi jej tego mówić. 
Dok: Pani Martyno... - zaczął niepewnie. Popatrzyła mu proto w oczy.
M: Wiem, że nie odzyskam już sluchu w lewym uchu.- był zaskoczony. Kiwnął głową. Zaśmiała się widzać jaki jest przerażony.
M: Przynajmniej żyję...- gdy odprowadzano ją do sali powtarzała w głowie zdanie "dlaczego żyję?". Gdy weszła do sali od razu zobaczyła na swojej szafce reklamówkę, a na łóżku piżamę. Rozglądnęła się po sali. Pani Gosia się do niej ciepło uśmiechnęła i kiwnęła głową. 
M: To pani sprawka?- Podeszła niepewnie do łóżka. 
PG: Nie, drogie dziecko był tutaj chwilę temu jeden z tych policjantów i kazał to pani zostawić.- Odsunęła rękę od siatki. Nie wiedziała w co ten Michał z nią pogrywa. Najpierw prowokuje jej stan, potem udaje, że nie zna jej, a teraz nagle robi zakupy jakby było mu przykro. Ciekawe czy ma jakiekolwiek wyrzuty sumienia... 
PG: Wydaje mi się, że on jest poruszony twoją sytuacją.
M: Na to już za późno...- odsunęła rzeczy. Chociaż marzyła, żeby przebrać się w czystą, nową nie po kimś piżamę. Westchnęła i przebrała się w ciut za dużą, różową piżamę, z wielkim misiem. Pierwszy zaśmiała się od całej tej sytuacji. Komizm tego wszystkiego zaczął ją przytłaczać. Popatrzyła w lustro. Wyglądała jak zombie. Do tego głuche i mało atrakcyjne. Chciała krzyczeć mamo, ale wiedziała, że nikt jej nie utuli i nie pocieszy. Nie wiedziała co ma zrobić dalej z życiem, kogo prosić o pomoc... Miała jeden wielki chaos w głowie. Musi ułożyć jakiś plan, bo wiedziała, że Jan na pewno jakiś ma. Leżała na łóżku i gdybała, nie wiedząc nawet kiedy upiła łyk wody. Dotarło do niej, że głodna nie da rady walczyć. Zjadła drożdżówkę i banana. Poczuła się chociaż pojedzona. 

Komentarze