13.

  15.10.2020

Minęły prawie trzy tygodnie od czasu wizyty Martyny w ich komendzie. Michał nie potrafił się otrząsnąć po tym wszystkim czego się dowiedział. Musiał wziąć wolne w pracy i ochłonąć. Ciągle zadawał sobie pytanie dlaczego jej nie rozpoznał... Dlaczego ona go nie rozpoznała... I najważniejsze gdzie się podziała... Zapadła się pod ziemię... Próbowała ją odnaleźć, przeprosić... Spojrzeć na nią jeszcze raz... Bał się, że Jan znowu ją skrzywdzi, albo że nigdy jej nie zobaczy. Nie rozumiał swoich uczuć. I czemu codziennie jeździ pod jej dom. Potem odwiedzał dziadka, który nie mógł przeboleć, że nie ma Martyny... wiercił Michałowi o nią dziurę w brzuchu. Czuł, że czas powiedzieć staruszkowi prawdę. 
Mi: Dziadku nawaliłem... i to po całej linii...- Dziadek popatrzył na Michała bacznie.
D: Co tym razem?
Mi: Pamiętasz jak opowiadałem ci, co skłoniło mnie do pracy w policji?- Staruszek kiwnął głową. 
Mi: Całkowicie zapomniałem o tej dziewczynie z mostu na szkoleniu, w policji przestałem jej szukać. Zająłem się wszystkim tylko nie tym by ją odnaleźć...
D: I co? Bo nie rozumiem za bardzo Michałku...
Mi: Tą dziewczyną z mostu, której nikt nie uwierzył ani mi i dzięki której zmieniłem myślenie i życie jest Martyna... - dziadek patrzył na niego z przejęciem. 
Mi: I najgorsze jest to, że nie rozpoznaliśmy się i narobiłem jej kłopotów.
D: Jej twarz to twoja sprawka?!- zdenerwował się.
Mi: Co? Skąd wiesz? Gdzie ona jest!?
D: Odpowiedz mi synuś... Zawsze cię broniłem... 
Mi: Była tutaj? Mówiła ci coś? Błagam powiedz mi. Szukam jej od kilku tygodni. Możemy być w poważnym niebezpieczeństwie. Muszę ją chronić...
D: Zadałem ci pytanie.- Michał był zirytowany. 
Mi: Chciałem jej pomóc z chłopakiem, on ją bił... dowiedziałem się o tym i mu powiedziałem, że wiem i ją skatował bo myślał że nas coś łączy a teraz zapadła się pod ziemię... Nie chce go zamknąć w więzieniu... Nie odbiera ode mnie... Nie ma jej w domu... Rodziny brak... Cała ta sytuacja jest dziwna... Pomóż mi, bo on jej coś mógł zrobić... _ dziadek był zamyślony... 
Mi: Dziadku... błagam... Ty byś babcie chronił... 
D; Czujesz coś do niej, czy tylko chcesz ją wykorzystać do jakiś swoich celów i porzucić...
Mi: Nie pomożesz mi? Rozumiem... Będę jej szukał do upadłego, możesz jej to przekazać. I że nie odpuszczę dopóki nie będzie bezpieczna... - Gdy wychodził dziadek się odezwał.
D: Wyjechała...
Mi: Gdzie?
D: Nie wiem, była w złym stanie... Przyszła się pożegnać i chyba wypłakać... Było późno, gdy weszła po cichu do sali. Spałem... Obudziło mnie ciche płakanie. Trzymała mnie za rękę i płakała. Mówiła, że musi mnie zostawić na jakiś czas... Ale serce jej pęka, że musi wyjechać bez pożegnania...
Mi: I co jej powiedziałeś?
D: Nic... udawałem, że śpię... Czasami Michał człowiek po prostu musi się komuś wypłakać i nie potrzebuje rozmów. Wystarczy sama obecność. - wnuczek kiwnął głową... 
D: Była bardzo przybita, ale wróci. 
Mi: Skąd ta pewność?
D: Bo mi to powiedziała i ja jej wierzę. Nigdy mnie nie okłamała. To dobra dziewczyna i wiem że masz to na uwadze. I nie będzie już więcej cierpiała... A na pewno przez ciebie.- Michał skrzywił się na uwagę dziadka. czasami staruszek potrafił dźgnąć prosto w serce. 

Komentarze