14.

 21.10.2020


Nie odpuszczał, codziennie był pod jej domem. Siedział w aucie jakiś czas i odjeżdżał zrezygnowany. Zdążył zauważyć, że okolica w której mieszka jest trochę straszna w ciemności. Zero lamp. Trzy domy na krzyż, droga żwirowa, same drzewa w koło. Ale domek miała z zewnątrz przytulny, Skromny, mały parterowiec. Pasował do niej. Myślał, że tego dnia będzie tak samo i nawet nie liczył już na cud. Obawiał się, o jej bezpieczeństwo... Tym bardziej, że Jan też zapadł się pod ziemię. Pisał do niej, przepraszał, zapewniał o swojej pomocy i dobrych intencjach. Jednak ani razu nie dostał odpowiedzi. Martwił się coraz bardziej. Zaparkował pod domem kobiety. Jaki był zdzwiony, gdy zobaczył zaświecone światło. Wyskoczył z auta. i podbiegł pod drzwi. Zadzwonił. Słyszał, że stała pod drzwiami. Musiała popatrzyć przez judasza i nie chciała mu otwierać. 
Mi: Wiem, że stoisz pod drzwiami... Nie chcę tego mówić ci przez zamknięte drzwi. Otwórz proszę... Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać... Chcę tylko...- urwał, szukał odpowiednich słów. Bał się, że ją spłoszy. Przeczesał nerwowo ręką włosy. 
M: Co chcesz tylko? Dość już Michał... proszę... Nie mam siły... 
Mi: Chcę tylko cię przeprosić w twarz i zobaczyć...- usłyszał szelest zamka. Stała ze złością. Zlustrował ją Zmieniła się. Nie miała już długich włosów. Teraz były za ucho i to w kolorze blond z grzywką, która maskowała jej zapewne bliznę. Na twarzy nie miała już śladów po ostatnich wydarzeniach. Pasowała jej bardzo ta fryzura. Dodawała jej złudnej zadziorności. 
M: Więc? Przyszedłeś się popatrzeć na zwichrowaną? Żyję... nie będziesz mnie mieć na sumieniu... Nie jestem smaobójczynią...- Zaatakowała go, wyrywając z zamyślenia. Zmarszczył brwi. Musiał wyglądać groźnie, bo cofając potknęła się i przewróciła. Gdy zbliżył się do niej, zasłoniła się ręką. Kucnął przy niej. Gdy na nią patrzył to targały nim różne emocje. Od nienawiści do jej oprawcy po żal, że ktoś wyrządził jej krzywdę.
Mi: Nie skrzywdzę cię... Chciałem cię bardzo przeprosić za wszystko... Nie sądziłem, że tak potaczy się to wszystko i ucierpisz przeze mnie... Przysięgam, że chciałem ci pomóc i dalej chcę. Nie zamierzam cię zmuszać do niczego, ale wysłuchaj mnie bo to ważne. A wolę sam ci to powiedzieć zanim ktoś z komendy to zrobi i namiesza... Dasz mi szansę? - starał się być łagodny widząc jak bardzo boi się mężczyzn. Cofnęła się znowu. Była jak myślał w bezpiecznej odległości. Nic nie mówiła, ani nie patrzyła na niego. 
M: Wiem, że chciałeś mi pomóc... Nie jestem zła na ciebie, wybaczam ci, ale proszę nie dręcz mnie... Muszę dojść do siebie... To nie jest łatwe...- wiedział, że dziś nie ma szans że go wysłucha a informacje mogą ją dobić. 
Mi; Naprawdę cię przepraszam, że nie zdołałem cię przed nim ochronić... Nawaliłem jak z większością w moim życiu... Nie zamierzałem cię skrzywdzić i nie zamierzam... Sam mam popaprane życie, wiesz? - badała go wzrokiem. Uznał, że to czas na odpuszczenie i wycofanie się. Miał zbolałą minę. 
M: Nie rozumiem cię w dalszym ciągu...- wyszeptała. Podciągnęła kolana pod brodę. On teraz też kucnął i oparł się o ścianę. Pierwszy raz zerknęła na niego. Badali się wzrokiem. 
Mi: W sensie? - podjął próbę rozmowy.
M: Dlaczego tak bardzo chciałeś mi pomóc, skoro cię nie interesuje? Nie znamy się... W pracy na pewno widziałeś niejedną taką jak ja... Nie ma we mnie nic nadzwyczajnego czym bym się wyróżniła na tle tych wszystkich kobiet pobitych.
Mi: Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz...- powiedział cicho. Nie usłyszała przez swoją wadę słuchu, ale bała się poprosić by powtórzył. Milczała dłuższą chwilę. Gdy miała się odezwać Michał wstał.
Mi: Widzę, że dochodzisz do siebie i świetnie wyglądasz. Ale gdyby coś się działo, to daj znać... niezależnie która będzie godzina. Przyjadę.- Kiwnęła głową. Popatrzył na zamek drzwi.
Mi: Widzę, że zamek wymieniłaś.
M; Tak, Szymek mi pomógł i spokojnie codziennie z nim rozmawiam.- Mężczyzna zacisnął szczękę i dłoń na klamce. Nie odwrócił się by jej nie spłoszyć swoim wyglądem. 
Mi: Jaki Szymon? 
M: No twój przełożony? Bardzo mi pomógł w ostatnim czasie...
Mi: Czekaj, czekaj... Przez ten cały czas, gdy ja cię szukałem to on miał z tobą kontakt? Czemu mi nie odpisywałaś?- warknął.
M: Bo zmieniłam numer na polecenie Szymona. Myślałam, że ci powiedział...- Michał szarpnął klamką i wyszedł bez słowa. Martyna zawołała za nim.
M: Kazał mi na ciebie uważać.- Zatrzymał się w półkroku. 
Mi: Co ci kazał? Na mnie uważać?!- Wrzał w nim gniew. Zaczął się do niej zbliżać, ale gdy tylko zobaczył jej łzy przerażenia złagodniał i zatrzymał się, dając jej przestrzeń. Oddychał ciężko, po rewelacjach które właśnie usłyszał o sobie. 
Mi: To ty lepiej na niego uważaj. Nim targają wyrzuty sumienia... 
M: A tobą?
Mi: Szczere intencje... A z nim sobie wyjaśnię parę spraw. - Była zbita z tropu. Od obojga mężczyzn usłyszała to samo. Nie wiedziała komu wierzyć. Patrzyła na zdenerwowanego i przejętego Michała. Chyba naprawdę jest szczery i bardzo przeżywa całą sytuację. 
Mi: Wiesz, że nie zdołałem przesłuchać Jana? Bo gdy tylko go zobaczyłem to chciałem go zlać, ale mnie powstrzymali? Nie wiesz nawet jak tego żałuję, że nie mogłem nic zrobić... Jak tylko zobaczyłem cię w szpitalu to przysiągłem sobie że go dorwę i zrobię mu to samo co on zrobił tobie...- Zdziwiła się jego słowotokiem. Przekrzywiła głowę. Była już pewna, że jest szczery i bardzo żałuje. 
M: Zapisz mój numer. I w sumie jest coś co byś mógł dla mnie zrobić...- Podał jej swój telefon. Zapisała numer.
Mi: Co takiego?
M: Naucz mnie samoobrony... Boję się mężczyzn i pójść na kurs... Polecił mi w sumie to Szymon, żebym poczuła się bezpieczniej. ale nie chcę być wśród mężczyzn jakichkolwiek. I tak wiem, że są kursy dla kobiet, ale tam też są mężczyźni a nie chcę by mnie ktoś obcy dotykał... Jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc...- spuściła wzrok i zarumieniła się. Uznał to za ogromny kredyt zaufania. Kiwnął głową, chociaż, był ciekaw dlaczego nie poprosiła Szymona, skoro się dogadują. 
Mi: Jasne, nie ma problemu. Myślę, że to świetny pomysł. Kiedy chcesz zacząć?
M: Może być nawet jutro?
Mi: Jesteś już w stanie ćwiczyć? - zapytał z troską w głosie. 
M: Zobaczymy...
Mi: Będę u ciebie o 20. A teraz pozwolisz, że pojadę do mojego szefa i zapytam o kilka spraw?
M: Michał, on też chce dobrze... Ale...- przerwała. Michał uniósł brew znacząco. Zaprzeczyła głową. pomachał jej i odjechał. Patrzyła jak się oddala. Cała ta sytuacja jest dziwna. Musi wrócić do pracy, ogarnąć życie na nowo, a jedyne o czym myśli to gdzie jest Jan... Bała się, że to nie koniec. Owinęła się swetrem mocniej i rozglądnęła wkoło domu. Nikogo nie ma powtarzała w myślach. Sprawdziła zamki. Ma nowe. Szymek zapewnił jej dyskretne patrole. Pomógł jej bardzo. Gdy uciekła z komendy zaraz po przesłuchaniu, znalazł ją zapłakaną na przystanku. Zaproponował podwózkę do domu. Nic nie mówił, dał jej przestrzeń. W domu zaproponował jej by wyjechała na kilka dni gdzieś gdzie oczyści umysł. On w tym czasie wymienił zamki. Załatwił nowy telefon. Była mu wdzięczna za pomoc. Czuła, że się nie narzuca, nie przekracza bariery komfortu. Był cichy i opanowany. Nie patrzył na nią z odrazą. Biło od niego ciepło, którego potrzebowała. Dział na nią bardzo kojąco. Michał był za to impulsywny, ale szczery. Widać, że nim tez targały emocje. Miał do niej wiele pytań, ale starał się opanować. Doceniała jego wylewność. Była jednak zaskoczona sama sobą, że poprosiła go o pomoc... Chciała trzymać się z daleka od policjanta, bo to by pomogło się jej szybciej pozbierać po tym bagnie całym i tak jej doradzał Szymek, ale nie potrafiła widząc jego skruchę go odepchnąć. Poza tym, faktem było, że znała go ciut dłużej niż Szymona i mniej jakoś się krępowała jego opinią i swoim wyglądem. Może to przez to, że od początku jej zaznaczył, że nie jest w jego typie to nie przejmowała się jak szkaradnie przy nim wygląda, bo od zawsze mu się nie podobała. Uśmiechnęła się pierwszy raz od dłuższego czasu na samą myśl, że zrobi coś nowego. 

Komentarze