2.11.2020
Niedziela w domu spokojnej starości zawsze była bardzo gwara. Czas płyną wolniej, ponieważ rodziny przyjeżdżały najczęściej tego dnia w odwiedziny do staruszków. Opiekunowie i pielęgniarki miały z tego tytułu luźniejszy dyżur. Jako jedyna niedziel w pracy nie lubiła Martyna, bo była skazana na towarzystwo plotkujących koleżanek. Wczoraj nie miała z nimi okazji się widzieć, ponieważ cały dzień goniła po budynku nadrabiając zaległości. Dziś było większe prawdopodobieństwo, że wpadnie na którąś z koleżanek z pracy. Nie ukrywała, że unikała ich. Była po rozmowie z dyrektorką, która bardzo martwiła się tym co zaszło. Nie mogła uwierzyć, że taki porządny mężczyzna jak Jan okazał się brutalem. Powiedziała jej, że zgodnie z prośbą koledzy myślą iż uczestniczyła w wypadku samochodowym. Była jej wdzięczna za pomoc. Idąc korytarzem zauważyła największą plotkarę Monikę. Ona zdecydowanie była w typie Michała. Wysoka blondynka z ładną figurą. Znała swoje atuty, które umiała uwydatnić. Zawsze miła i pogodna tak się prezentowała mężczyzną, ale wolała ją omijać z daleka. Potrafiła być uciążliwa i ciekawska. Wizualnie ładnie by wyglądała z Michałem. Atrakcyjnym ludziom zawsze lepiej w życiu. Tak powtarzała jej mama, której Jan się nie podobał. Uważał, że atrakcyjni wykorzystują zawsze swój wygląd by osiągnąć swój cel. I w sumie miała rację, patrząc na Jana, który ją omamił. Westchnęła, przypominając sobie jak Monika chciała odbić jej Jana. W duchu liczyła, żeby jej się udało, ale on jej nie chciał i nie rozumiała czemu, skoro jej ciągle powtarzał, że jest brzydka. Nim się ocknęła z zamyślenia one już były koło niej. Czuła się jak w klatce, ale wiedział, że kiedyś będzie musiała się z nimi zobaczyć. Wolała mieć to za sobą.
M: Cześć dziewczyny.- Odgarnęła włosy za ucho. Lustrowały ją. No jasne, musiały zobaczyć jak wygląda po wypadku. Dała im czas.
Mon: Słyszałyśmy co cię spotkało kochana! To straszne! Jak się trzymasz? Widzę, że postawiłaś na zmianę koloru włosów! Od razu lepiej!- Ta udawana troska była wręcz obrzydliwa.
M: Dziękuję, już jest wszystko dobrze, cieszę się że mogę pracować. - Monika uniosła brew.
M: Dużo się tutaj działo jak mnie nie było?- Zagadnęła. Teraz zamierzała odezwać się Alicja, troszkę roztrzepana, ale najbardziej sympatyczna z nich wszystkich. Szkoda, że starała się przypodobać Monice.
A: Była policja... Pytali o ciebie i o Janka... Co z nim? Był tutaj ten wnuk Janickiego... Policjant! Ależ on jest przystojny! Jeszcze ten jego kolega cicha!- zaczęła się rozpływać nad Michałem. Martyna Popatrzyła na rozmarzoną minę Ali, potwierdzało to jaką furorę robił tutaj Michał... Kwestia czasu kiedy Monika podbije do niego.
Mon: Michał jest mega ciachem! Pamiętajcie rezerwuję go! Ciężko z nim będzie... Na razie udaje niedostępnego.- Upomniała swoje przyjaciółki. Martyna zdziwiła się, że Michał spławił Monikę. Nie rozumiała go. Idealna kandydatka dla niego.
Mon: Gdzie masz swój pierścionek!? Co z Jankiem? - Monika pisnęła tak, że wszystkie popatrzyły na jej dłoń.
M: Rozstaliśmy się.- Powiedziała bez emocji. Na co blondynka prawie zbierała szczękę z podłogi.
Mon: Jest wolny!? Zostawił cię? - Gadała jak najęta.
M: Tak.- Były w szoku jej wyznaniem. Martyna zapominając się odgarnęła grzywkę, ukazując im w całej okazałości szpetną bliznę na pół czoła. Nie pamiętała o co uderzyła, albo czym oberwała, że czoło wygląda jak wygląda. Szybko dotarło po zniesmaczonych minach kobiet do niej jak źle to wygląda. Przeprosiła je i schowała się za rogiem.
Mon: Widziałyście to coś na jej czole! Nie dziwne, że Janek ją pogonił. Zawsze była brzydka, ale teraz to już frakenstein. Za dobry był na nią.
A: Zawsze się zastanawiała co on w niej widział!? On przystojny a ona...
Mon: No dokładnie... Ale to wszystko jest jakieś dziwne... Wypadek samochodowy... Janek ją zostawia... Policja wypytuje o nich... Myślę, że coś zrobiła nasza szpetna koleżanka.- Nie wiedziały, że Martyna słyszy każde słowo, które jest jak cios. Utwierdziło ją to w przekonaniu jak będzie odbierana do końca życia.
M: Szpetny potwór...- wyszeptała i popędziła w stronę łazienki, która znajdowała się na samym końcu ośrodka. Michał, który również słyszał każde słowo na jej temat był wściekły...
Mi: Nie macie o czym plotkować? - Miał groźną minę. Monika doskoczyła do niego.
Mon: Przecież to prawda! Widziałeś jej twarz jaką ma oszpeconą?
Mi: I to was upoważnia do kłapania co popadnie!?- Huknął. Ala się kajała przed nim. Monika też spuściła wzrok, ale nie dała za wygraną.
Mon: Michał... Nie graj bohatera, bo sam byś jej nie tknął... Każdy wie jak na mnie patrzysz? A ona miała przystojnego faceta i tak wystarczająco długo jak na nią... Co w niej widział? Może nam powiesz?- Zaczepiła go. Gdyby nie to, że jest kobietą już by wywijał pięściami.
Mi: Nie znasz mnie i gówno o mnie wiesz...- Wycedził przez zęby.
Mi: Wiesz kogo bym nie tknął!? Ciebie, może buzię masz ładną, ale nic poza tym nie masz do zaoferowania sobą. Ty i te twoje koleżanki nie dorastacie jej do pięt. Może bym cię wziął na raz po pijaku, ale nic poza tym Moniczko!- Zamachnęła się na niego, ale złapał ją za nadgarstek.
Mi: Nawet się nie waż bić policjanta...- Odepchnął jej rękę i poszedł szukać Martyny. Był pewny, że usłyszała chamskie słowa. Ala była pod wrażeniem mężczyzny, który postawił się pięknej kobiecie. Szukał Martyny dość długo, aż usłyszał szloch w łazience. Zerknął przez uchylone drzwi. Siedziała na podłodze ze spuszczoną głową i cicho płakała. Serce mu pękało, że jej wygląd to jego wina... Walnął ręką w ścianę i przeklinał. Musi coś zrobić. Podszedł do niej i kucnął. Nie słyszała go. Chciał ją dotknąć, ale cofnął rękę, nie chcą jej wystraszyć. Odchrząknął. Zamarła. Nim podniosła głowę , otarła łzy. Nos miała czerwony od płaczu. Zrobiła wielkie oczy.
Mi: Nie słuchaj tej tępej dzidy...- Popatrzy w jej zielone oczy. Były smutne. Pełne bólu.
Mi: Ani jedno jej słowo nie jest prawdą...
M: Wyglądam szpetnie... co tu dużo mówić...- wstał i podał jej rękę. Podniosła się.
Mi: Ja tak cię nie widzę i gwarantuje ci, że Szymek też nie... Może wyglądam na płytkiego, ale twoja blizna nie odstrasza mnie...- Dotknął delikatnie znamienia. Faktycznie blizna szła przez pół czoła, była gruba, ale dla niego nie miało to znaczenia. Był szczery, w końcu musiał to przyznać, że podoba mu się ta pełna sprzeczności kobieta.
M: Czyżbyś skreślił Monikę z listy podbojów?
Mi: Zdecydowanie. Zapamiętaj ładna buzia to nie wszystko... Może się uważać za miss świata, ale dla mnie jest głupia jak but...
M: Nie rozumiem cię, wiesz?- Przekrzywiła głowę. Czuł, że wierci dziurę swoimi oczami w jego. Zaczepiła go. Wiedział już, że jest spostrzegawcza i potrafi przebić się do jego wnętrza. Nie wiedział czy tego chce.
Mi: Bo?- Odburknął nico zbyt obojętnie.
M: Podobają ci się takie ładne, płytkie zadufane w sobie laski, sypiasz z nimi, ale twierdzisz że są tępe... Wyjaśnij mi to...- Dalej patrzyła w jego szare oczy, które pasowały do zaczesanych blond włosów.
Mi: Są mniej wymagające.- Wzruszył ramionami. Parsknęła z niedowierzania. Liczyła na coś więcej.
M: Tylko tyle?- Nie dawała za wygraną. Zjeżył się.
Mi: A co chcesz usłyszeć? Policjanci zwykle takie wolą... Są do odreagowania, resetu po tym co widzimy i robimy. Nie zadają pytań, nie trzeba się tłumaczyć... Pośmieją się... Przecież wiadomo, że one encyklopedii nie studiowały i czego szukają tak jak my...- Kiwnęła głową.
Mi: Widzisz tym się od niej różnisz...
M: Czym? Buzią i poziomem inteligencji?- Drążyła.
Mi: Na przykład... Ona by mnie nie analizowała... By się śmiała i gadała o bzdetach...
M: Aaaaa, okej...- Był zirytowany tą rozmową...
Mi: Idziesz ze mną do dziadka czytać Hrabiego, czy zamierzasz bawić się w psycholog?
M: Czemu się wkurzasz? Tylko zapytałam, mogłeś nie odpowiadać.- Minęła go, ale złapał ją za ramię. Popatrzyli się na siebie.
Mi: Ona jest na raz, na chwilę, na zabawę, ale ty nie. I tego się trzymaj. Masz więcej do zaoferowania sobą, niż kawałek dupy. Tego chcą faceci. - Minął ją. próbowała go dogonić, ale na marne. Była zaskoczona jego słowami. Uważał ją za kogoś wartościowego. Miło z jego strony, że tak na nią patrzył i tak o niej myślał. Uśmiechnęła się do siebie. Da mu czas, żeby doszedł po tym poważnym wyznaniu.
Komentarze
Prześlij komentarz