19

 11.11.2020

Siedziała na sofie z książką w ręce. To był chłodny wieczór. Zapaliła w kominku. Patrzyła jak ogień tańczy. Bardzo lubiła, gdy kominek dawał ciepło. Budziło to w niej spokój. Rozglądnęła się po salonie. Nie był duży. Połączony był z jadalnią i kuchnią. Na dole była też mała ubikacja dla gości. Mama lubiła otwarty plan domu. Zawsze jej mówiła, że dzięki takiemu połączenie nawet jeśli są goście to ona będąc w kuchni wciąż uczestniczy w spotkaniu. Małe kręcone schody prowadziły do 2 sypialni i łazienki. To mały domek, ale bardzo przytulny. Przeszedł jej prąd po plecach na samą myśl, że Jan coś knuje i może jej odebrać własność. Otuliła się mocniej kocem i zaczęła czytać z nadzieją, że pozbędzie się złych myśli. Nagle odbiły się światła samochodu o jej szyby. Podniosła głowę. Nie słyszała dźwięku auta. Musiało jechać powoli. Podniosła się, a koc zsunął się na podłogę. Serce jej waliło w piesi. Podeszła do okna i zobaczyła w ciemności na posesji jakąś sylwetkę, aż pisnęła i odskoczyła. Chwyciła telefon i go ścisnęła. Wiedziała, że Szymon ma do niej przyjechać, ale zawsze dzwonił lub pisał gdy wyjeżdżał do niej. W jednej chwili uświadomiła sobie, że musi sprawdzić drzwi wejściowe. Każdy krok sprawiał jej trudność. Gdy doszła do celu sprawdziła zamek. Zamknięte. Oddychała starając się zapanować nad drżącymi dłońmi. Napisała do Szymka, że ktoś się kręci pod jej domem. Postanowiła sprawdzić raz jeszcze, czy nie ma przewidzeń. Ruszyła do okna, kiedy intruz zaczął walić do drzwi pięściami i szarpać za klamkę. Krzyknęła. 
J: Myślałaś, że ci suko odpuszczę!?Masz coś, co należy do mnie... Zabije cię! Rozumiesz! Zmiana zamków ci suko nie pomoże!- Zasłoniła ręką usta. wybrała numer Michała. Odpowiedział od razu, rozbawionym tonem.
Mi: Co tam Martynko? Stęskniłaś się?- Zaczepił ją. 
M: Pomóż mi...- Pisnęła cicho. Głos się jej łamał. 
Mi: Co się dzieje? - Teraz był poważny. Usłyszał jej krzyk. 
Mi: Martyna co się do cholery dzieje?!- zaniepokoił się. 
M: Jan... - dyszała ciężko. 
Mi: Gdzie jesteś!?
M: W domu... On tu jest... Próbuje się włamać... Boje się... - Płakała. 
Mi: Posłuchaj mnie! Idź do pomieszczenia gdzie nie ma okien, lub tam gdzie czujesz się najbezpieczniej. Schowaj się tam. Do szafy, pod łóżko, gdziekolwiek. Bądź cicho. Weź coś czym możesz się bronić. Jestem na interwencji niedaleko. Jakieś 10 minut od ciebie. Już jadę i wysyłam patrol. Wytrzymaj i nie bój się. Trenowałaś, więc potrafisz się bronić. Nie jesteś bezbronna. Walcz. Nie pozwolę cię mu skrzywdzić. Rozumiesz!? 
M: Boję się...
Mi: Wiem... Jestem w drodze. Zrób jak ci mówię. On może być niebezpieczny więc to nie przelewki.- Usłyszał cichy szloch. 
Mi: Hej... Zaraz będę... wytrzymaj jeszcze chwilę. - Był łagodny. Otarła łzy. Pobiegła na górę. Schowała się jak mała dziewczynka w pokoju rodziców. Po ich śmierci Jan najczęściej tam pracował do późna i zasypiał. Ona rzadko tam wchodziła. Nie lubił gdy mu przeszkadzała i sprzątała. Uważał, że to jego "męska strefa" i nie potrzebuje kobiecej ręki. Od feralnych zdarzeń nie była w tym pokoju. Bała się wejść do sypialni rodziców, bo uczuła w nim obecność oprawcy. Szymek kilka razy jej proponował, że pomoże jej pozbyć się jego gratów. Spakują jego rzeczy do pudeł i zostawią w depozycie, ale nie dała rady. Może Jan  chce zabrać rzeczy? Weszła do szafy. Sprawdziła czas. Już niedługo powinien być Michał. Zamknęła oczy. Szum w głowie i uszach się nasilał. Bała się, że teraz nic nie usłyszy. Może to jej koniec nadszedł. Łkając modliła się do Boga. Miała nadzieję, że koniec będzie szybki i spotka rodziców. 

Komentarze